ebook img

Zakamarki marki. Rzeczy, o których mogłeś nie wiedzieć, zapomnieć lub pominąć podczas budowania swojej marki PDF

158 Pages·2011·0.969 MB·Polish
Save to my drive
Quick download
Download
Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Zakamarki marki. Rzeczy, o których mogłeś nie wiedzieć, zapomnieć lub pominąć podczas budowania swojej marki

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli. Autor oraz Wydawnictwo HELION dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani za ich wykorzystanie, ani za związane z tym ewentualne naruszenie praw patentowych lub autorskich. Autor oraz Wydawnictwo HELION nie ponoszą również żadnej odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji zawartych w książce. Redaktor prowadzący: Barbara Gancarz-Wójcicka Opracowanie: Ilona Prochera-Smykała Projekt okładki: Urszula Buczkowska Fotografia na okładce została wykorzystana za zgodą Shutterstock. Wydawnictwo HELION ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63 e-mail: [email protected] WWW: http://onepress.pl (księgarnia internetowa, katalog książek) Drogi Czytelniku! Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres http://onepress.pl/user/opinie/markaw_m Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję. ISBN: 978-83-246-4326-4 Numer katalogowy: 7738 Copyright © Helion 2011 Printed in Poland. Poleć książkę Kup w wersji papierowej Oceń książkę Księgarnia internetowa Lubię to! » nasza społeczność Wstęp Książka, którą trzymasz w rękach, została napisana przez praktyka marketingu. Moja firma od 2000 roku pomaga takim markom jak Gazeta.pl, Diners Club International czy marki z grupy Allegro.pl wbić się w świadomość konsumentów. Jednak poza wielkimi markami, których nazwy brzmią świetnie w prezentacjach, tworzę także — i to znacznie częściej — strategie rozwoju dla nowych, małych firm, o których świat dopiero usłyszy. Niezależnie od tego, czy są to dynamicznie rosnące firmy rodzinne, czy internetowe start-upy, wszystkie one potrzebują pomocy w tych samych rzeczach: strategii marki, kreowaniu wizerunku, budowaniu silnej pozycji na rynku. Spisałem zatem po kolei rzeczy, które Ty, Czytelniku — właściciel firmy, pracownik marketingu, specjalista od PR — wiedzieć powinieneś. Książkę tę możesz przeczytać „od deski do deski” — dostaniesz wtedy solidną dawkę wiedzy uporządkowanej w kolejności, którą uznałem za optymalną dla większości. Ale każdy rozdział składa się tak naprawdę z krótkich, zwartych artykułów opisujących konkretny temat lub zagadnienie. Możesz czytać je w dowolnym porządku, wybierając tylko te kawałki, które interesują Cię najbardziej — strategia, identyfikacja wizualna lub nowy marketing. Traktuj wtedy rozdziały jedynie jako kontenery zbierające razem pokrewne artykuły. Jak napisałem na początku, jestem praktykiem, a nie akademikiem. Nie znajdziesz tu zatem wielu tabel i klasyfikacji, które tak naprawdę do niczego się nie przydają (OK, nie znajdziesz tu żadnej tabeli). Dostaniesz za to sporą dawkę praktycznej wiedzy podanej w luźnej formie — zwracam się do Ciebie per „Ty” nie tylko we wstępie, ale i w każdym artykule, który napisałem. Potraktuj tę książkę jako wstęp do rozmowy. Wreszcie: ta książka nie kończy się na ostatniej stronie. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o budowaniu silnej marki, na stronie http://paweltkaczyk.midea.pl znajdziesz dodatkowe artykuły, z których możesz korzystać. A gdyby zdarzyło się, że chcesz mi zadać pytanie, napisz maila. Nawet jeśli książka stanie się bestsellerem, obiecuję odpisać na każdy Twój list. ;-) Rozdział I Silna marka Marka zaczyna się w głowie Konsumenta, a do jej zbudowania potrzebna Ci przemyślana strategia. W tym rozdziale dowiesz się, jak stworzyć silną markę dla Twojej firmy, produktu lub usługi. Marka to wizerunek, a nie logo! Czasy, kiedy konsumenci byli lojalni wobec konkretnej marki i wystarczyło umieścić odpowiednie logo na dowolnym produkcie, aby zaczął się sprzedawać, odchodzą w przeszłość. Konkurencja na rynku i tłok niemal w każdym segmencie sprawiły, że konsument ma dziś większy wybór. Aby zdobyć jego lojalność, potrzeba już czegoś więcej niż znaczka graficznego. Konieczne jest zbudowanie wizerunku marki. Ale zacznijmy od początku. Żeby lepiej zrozumieć, co to jest marka, najłatwiej ją spersonifikować. Wyobraź sobie, że marka to człowiek, którego można oceniać po wyglądzie — i dawniej ludzie tak właśnie robili. Marki miały status „gwiazd”, nie było ich wiele na rynku, więc ludzie zabiegali o jakikolwiek kontakt z nimi. Do przyciągnięcia kolejnych „przyjaciół” wystarczyło taką markę odpowiednio ubrać — ludzie od razu chcieli się pokazywać w jej towarzystwie. Marka nie odzywała się, jej kontakt z „przyjaciółmi” był powierzchowny, ale większości to wystarczało — byli w pobliżu „gwiazdy”. Pamiętasz te czasy, prawda? Buty Nike były po prostu butami Nike. Nie niosły ze sobą żadnego komunikatu (no, może poza tym, że były diabelnie drogie i niedostępne w naszych obuwniczych). Dziś jest inaczej. Na rynku zrobił się tłok, więc „gwiazdy” musiały się bardziej postarać o „przyjaciół”. Zaczęły mówić, przekazywać komunikaty. Mamy więc dziś marki-buntowników, marki- elegantów i tak dalej. Jeśli opisując osobę, wymienię kilka marek, do których jest przywiązana, od razu będziesz w stanie utworzyć sobie jakiś obraz w głowie, charakterystykę tej osoby, prawda? Kim innym jest człowiek jeżdżący harleyem, kim innym kierowca hondy, a jeszcze kim innym osoba siedząca za kierownicą jeepa. A oceniamy ich tylko po samochodzie! Czym zatem jest marka? Przy jej definiowaniu (i potem budowaniu) możemy posłużyć się definicjami zaproponowanymi przez Davida Aakera1. Według niego marka to produkt (lub usługa), organizacja, osoba i symbol. Te cztery składniki stanowią swego rodzaju fundament, który — odpowiednio obudowany — pozwoli nam stworzyć silną, rozpoznawalną markę. Oczywiście, bardzo rzadko się zdarza, żeby marka była wszystkim naraz. Najczęściej mamy do czynienia z jednym fundamentem, do którego dobudowywane są kolejne. Jednak znajomość tej „konstrukcji” pozwoli nam rozbudować markę bądź umocnić jej pozycję na rynku. Poszukajmy zatem przykładów i spróbujmy je przeanalizować. Marka jako produkt lub usługa W tym scenariuszu firma wprowadza na rynek produkt, który staje się na tyle rewelacyjny, że jego gwiazda zaczyna świecić jaśniej od samej firmy. Czasem jest to zabieg świadomy, czasem nie. Przykładem świadomego wprowadzania marki produktowej jest np. telefonia komórkowa. Wszyscy znamy Plus GSM, dużo mniej osób zna Polkomtel. Przykładem mniej świadomej emancypacji produktu jest choćby iPod firmy Apple. Jego sukces zaskoczył nawet samych producentów, mimo to byli w stanie doskonale przekuć go na zyski firmy. Tzw. efekt halo przyciąga konsumentów również do innych produktów, „sąsiadów” naszej gwiazdy. Innymi przykładami efektu halo są choćby hamburgery McDonalda — wszyscy znamy Big Maca, ale nie wszyscy kupujemy akurat tę bułkę podczas naszej wizyty w restauracji McDonalda. Marka jako organizacja Kiedy firma mająca sporo produktów, które cieszą się zaufaniem klientów, wypuszcza na rynek nowe o podobnej jakości, tworzy swoją markę. Taką strategię budowania marki obserwujemy bardzo często np. u producentów samochodów. Mówi się, że toyoty mało się psują — nie jest to zasługa konkretnego modelu, a raczej konsekwentnie prowadzonej polityki produktowej i… informacyjnej. Bo sama dobra linia produktów nie wystarczy — marka musi się komunikować z konsumentami. Inne przykłady marek-firm to IBM czy Philips. Dzięki swojej silnej pozycji firmy te mogą cieszyć się sporym zaufaniem klientów nawet przy wprowadzaniu nowych produktów — konsumenci ufają im ze względu na „poprzednie zasługi”. Należy jednak starannie zabiegać o utrzymanie tej pozycji. Obecnie konsumenci są dużo mniej lojalni i bardziej pamiętliwi niż kilkanaście lat temu. Boleśnie przekonał się o tym np. Fiat. Marka jako osoba Promowanie jednej osoby jako marki, kojarzonej przez konsumentów z daną firmą, jest dosyć niebezpieczne. Firma z założenia ma trwać dłużej niż człowiek (choćby był jej założycielem i naprawdę wyjątkową osobowością), a kiedy „osoba-marka” odejdzie (umrze czy zostanie zwolniona), firmę czeka trudny okres przekonywania konsumentów, że jednak nic się nie zmieniło i dalej można jej ufać. Nieraz słyszeliśmy, że „bajki Disneya bez Walta to już nie to samo”. To właśnie jest niebezpieczeństwo tkwiące w promowaniu indywidualności — klienci mogą się odwrócić od firmy, kiedy indywidualności zabraknie. Czym byłyby Omnimedia bez Marthy Stewart? Do tej pory nie mieliśmy okazji się przekonać, ale ten czas z pewnością nadejdzie. Dlaczego więc firmy decydują się na promowanie osobowości? Czasem jest to zabieg nieświadomy — założyciel firmy urasta do statusu marki, a potem trzeba sobie radzić z jego odejściem. Bywa jednak i tak, że marka może zyskać „osobowość” dzięki nadaniu jej twarzy, powiązaniu z konkretną osobą, stylem życia. Apple jest postrzegany dzisiaj przez pryzmat Steve’a Jobsa — co do tego nie ma dwóch zdań. Bez niego „to już nie będzie ten sam Apple”. Jeśli firma dosyć często „zmienia twarz” (jak robią to firmy kosmetyczne), problem przekonywania klientów do nowego wizerunku staje się dużo mniejszy — w najgorszej sytuacji konsumenci przyzwyczajeni do poprzedniej twarzy zostaną zastąpieni przez młodszych. Firma jednak ma zapewnioną ciągłość trwania. Marka jako symbol Najtrudniejszy do osiągnięcia, najbardziej „chwiejny” (jeśli chodzi o preferencje konsumentów), ale w przypadku sukcesu najbardziej trwały scenariusz. Symbolem nie staje się coś ot tak sobie, ad hoc. Najczęściej jest to ostatni etap kreowania marki. Kiedy mamy już ugruntowaną pozycję jako produkt, firma czy osoba, dla jakiejś grupy konsumentów (całego pokolenia) możemy stać się symbolem. Symbolem czasów, symbolem stylu, zachowania czy filozofii. W branży informatycznej np. takim symbolem był IBM, potem Microsoft, teraz do tej rangi urasta Google. Wszyscy aspirują do tego „stadium rozwoju” marki, bardzo niewielu go osiąga. Tak naprawdę nie ma recepty na dojście na sam szczyt — trzeba być najlepszym tak długo, jak to tylko możliwe, i czekać na powolną zmianę masowej świadomości. Aż tyle i tylko tyle. :) Jak widać z powyższych przykładów, marka to dużo więcej niż symbol graficzny na koszulce czy innym produkcie. Do jej stworzenia potrzebna jest przede wszystkim wizja (coś wyjątkowego), potem czas (aby zaistnieć w świadomości konsumentów), a w końcu wiedza. Wiedza o tym, w jaki sposób porozumiewać się z klientami, jak mówić im o naszych zaletach, aby chcieli wysłuchać i mogli zrozumieć. Ta dziedzina to strategia budowy marki. Bez niej nawet najlepsze produkty czy firmy nie wybiją się z tłumu „konkurentów”, jeśli nie będą lepiej przygotowane do rozmowy z konsumentami. Niedocenienie roli, jaką odgrywa opracowanie takiej strategii (stworzenie wizerunku, filozofii marki), może mieć katastrofalne skutki dla Twojej firmy. Co z tego, że zainwestujesz spore pieniądze, jeśli Twój produkt nie stanie się marką — będzie jedynie produktem z jakimś znaczkiem graficznym… Do stworzenia marki potrzebne jest dużo więcej. Strategia marki Na rynku jest wiele firm, które produkują różne towary przeznaczone dla różnych odbiorców, jednak nie mają żadnej strategii komunikacji dla swojej marki czy produktów. Uznają, że jej nie potrzebują. Natomiast prawda jest taka, że firmy te nie wiedzą, do czego przydaje się wspomniana strategia. Spróbujmy zatem wyjaśnić to na przykładzie. Strategia komunikacji marki to nic innego, jak sposób, w jaki Twój produkt „rozmawia” ze swoim potencjalnym nabywcą. Wyobraź sobie, że paczka ciastek stoi na półce w markecie i macha do przechodzących ludzi. Usiłuje wytworzyć z nimi relację, tak samo jak my tworzymy relacje międzyludzkie. Tylko i wyłącznie od Ciebie zależy, co nasza przykładowa paczka ciastek ma do powiedzenia klientom. Cykl życia produktu Relacja (czy też związek) z klientem ewoluuje wraz z rozwojem Twojego produktu. Ktoś, kto mówi to samo do różnych słuchaczy i przy każdej okazji, szybko staje się nudnym gościem. Tak samo jest z produktami — stworzenie strategii komunikacji polega właśnie na dopasowaniu komunikatu reklamowego do odbiorcy i cyklu życia Twojego produktu. Specjaliści od marketingu dzielą cykl życia produktu na pięć faz: badania i rozwój (ta faza odbywa się poza rynkiem); wprowadzenie (przedstawienie produktu konsumentom; kupują ci, którzy gonią za nowościami); wzrost (produkt zdobywa popularność); dojrzałość (produkt jest popularny, wie o nim większość docelowych klientów); spadek (produkt zaczyna być przestarzały lub wychodzi z mody). Z punktu widzenia komunikacji marketingowej możemy zapomnieć o pierwszym etapie cyklu — produktu nie ma jeszcze na rynku, więc nie komunikuje się z nikim. Bardzo ważne będzie dla nas wprowadzenie na rynek i wzrost — kiedy chcemy pokazać produkt z jak najlepszej strony, udowodnić jego przydatność jak największej grupie konsumentów. Podczas fazy dojrzałości z kolei będziemy robić wszystko, aby powiedzieć klientowi, że nasz czas jeszcze nie mija — jesteśmy doskonali, a konkurencja jedynie próbuje nas wygryźć. Klienci i ich preferencje Ustaliliśmy już mniej więcej, co będziemy mówić. Teraz należałoby zająć się kwestią tego, do kogo będziemy kierować nasze komunikaty. Wróćmy do paczki ciastek, która stoi na półce marketu. Jest nowa (dopiero wprowadziliśmy ją na rynek), więc chce się zaprezentować z jak najlepszej strony. Pytanie brzmi: komu będzie się pokazywać? Klienci w bardzo różny sposób podejmują decyzję o zakupie. Niektórzy decydują się tylko na sprawdzone produkty, podczas gdy inni nieustannie poszukują czegoś nowego. Dla jednych ważna jest cena, są jednak tacy, którzy przy zakupie kierują się emocjami. Wreszcie jest i grupa nabywców zwracająca uwagę np. na wartości zdrowotne produktu, podczas gdy inni kierują się wyłącznie smakiem. Nasza paczka ciastek przede wszystkim powinna dać się zauważyć, przyciągnąć uwagę. Stoi więc na półce i macha do przechodzących ludzi, krzycząc: „Patrzcie, to ja! Jestem nowa! Chodźcie, poznajmy się!”. Oczywiście, nie wszyscy do niej podejdą. Babcia, która kupuje wnuczkowi te same markizy od dziesięciu lat, raczej ominie nowość. Pani na diecie też pewnie nie da się skusić na ciastko. Ale otwarta na nowości mama podejdzie do półki i przeczyta dokładniej informacje o nowości. Do niej zatem powinniśmy się zwracać. Pierwsza randka i inne spotkania Nasze ciastko poznało zatem swojego pierwszego konsumenta. Musi mu opowiedzieć o sobie jak najwięcej, pokazać się z jak najlepszej strony. To tak, jak z pierwszą randką — jeśli zainteresujemy drugą osobę, pokażemy się jako ktoś wart bliższego poznania, jest spora szansa na kolejne spotkanie. Zatem ciastko opowiada o swoich wartościach odżywczych, o doskonałej jakości ziarnach, z których je zrobiono... Od czasu do czasu dorzuca jakiś dowcip albo mały upominek dla dziecka. Tworzy relację i — jak każdy związek — musi ją pielęgnować. Nasza mama w markecie dała się skusić — podczas następnej wizyty również kupuje krzykliwe ciastko, częstuje nim koleżanki w domu, czasem opowiada o jego zaletach znajomym. Koleżanki i znajomi nie są tak skłonni do kupowania nowości, ale skoro rekomenduje je ktoś bliski — godna zaufania mama — dlaczego by nie spróbować? O relację z tymi ludźmi ciastko również musi się nauczyć dbać. Dla nich ważna jest jakość, ciastko musi więc ją podkreślać na każdym kroku: pokazywać się w reklamach, a od czasu do czasu podrzucić jakiś prezent. „Zostańmy razem!” — mówi ciastko do swoich nowych przyjaciół. Po pół roku nasza paczka ciastek już nie krzyczy na promocjach do każdego konsumenta. Zdobyła popularność i ważne miejsce na półkach w markecie. Są nawet ludzie, którzy przychodzą tu specjalnie dla niej! Faza wzrostu trwa w najlepsze. Teraz ciastku jest naprawdę trudno — polubiło je tylu ludzi, z którymi trzeba utrzymywać kontakt! Wierni przyjaciele i tak będą przychodzić, ale ci, którzy interesują się nowościami, niebezpiecznie spoglądają na kącik z promocjami. Niestety, w kąciku z promocjami pojawia się „ten nowy”. Krzyczy głośno, odciągając od naszego ciastka jego pierwszych przyjaciół. Ciastko jednak nie da sobie w kaszę dmuchać. Ma przecież doświadczenie w branży i gotowy scenariusz dalszego działania. Sprawia sobie nowe opakowanie i wpycha się obok „konkurenta” do kącika z promocjami. „To nadal ja, ale jestem lepsze, specjalnie dla Ciebie, mój przyjacielu!” — krzyczy do pana, który kiedyś kupił je jako jeden z pierwszych. Pan podchodzi, przygląda się, po czym bierze ciastko do domu. Tym razem się udało! O strategii z... pola bitwy Strategia jest niczym przygotowanie do bitwy. Rynkowe potyczki to nic innego, jak współczesne pole walki. Na miejscu boju generał nie walczy ramię w ramię ze swoimi żołnierzami. Spogląda na nich z pobliskiego wzgórza, aby mieć szerszy ogląd sytuacji, realizuje Większy Plan. Manewrując stamtąd swoimi oddziałami, może osiągnąć dużo lepsze wyniki, niż gdyby po prostu wysłał wszystkich przed siebie. Mnóstwo bitew zostało wygranych właśnie dzięki sprytnym strategicznym posunięciom, a nie przy pomocy przeważających sił. Pojedyncza reklama, którą pokazujesz konsumentom, to właśnie taki zwykły żołnierz. Pójdzie tam, gdzie każesz mu pójść, zrealizuje przeznaczone mu zadanie, powie, co ma powiedzieć, i na tym zakończy swoją misję. Powierzanie projektów reklam pojedynczym grafikom, którzy nie mają do dyspozycji Większego Planu, jest jak wysyłanie na bitwę żołnierzy bez generała. Niezbyt mądre. Przygotowanie strategii pochłania czas i pieniądze na początku kampanii, ale potem okazuje się, że możesz wygrać bitwę z mniejszą liczbą żołnierzy. Z dobrze opracowaną strategią osiągniesz pożądany efekt przy mniejszym nakładzie na reklamy. A powierzając projekty kampanii wyspecjalizowanej agencji, która cały czas bierze pod uwagę Większy Plan, masz pewność, że Twoi żołnierze są dobrze wyszkoleni i walczą pod dobrym generałem. Naucz ciastko mówić! Przyjrzyjmy się wszystkim tym rzeczom, które do tej pory powiedziało nasze ciastko. Sporo, prawda? Poradziło sobie tylko dlatego, że miało teoretyczne podstawy i wsparcie z Twojej strony. W odpowiednim momencie mogło liczyć na nowe opakowanie, a Ty dzięki strategii wiedziałeś, kiedy to opakowanie wyprodukować. Jeśli zostawisz je na półce sklepowej bez wskazówek, zostanie zagadane przez innych, lepiej wyszkolonych konkurentów. Ludzie odwrócą się od niego, bo ciastko bez podstawowych umiejętności komunikacyjnych będzie po prostu mało atrakcyjne.

See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.