ebook img

Untitled - Teksty Drugie PDF

253 Pages·2014·54.78 MB·French
by  
Save to my drive
Quick download
Download
Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Untitled - Teksty Drugie

Spis treści Wstęp Włodzimierz BOLECKI 4 Gombrowicz w tekstach drugich Szkice Janusz MARGAŃSKI 7 Józio w piekle literatury Maria DELAPERRIÈRE 22 Kościót międzyludzki i absurd totalitarny w teatrze Gombrowicza Edward FIAŁA 35 Transgresje racji moralnych w Pornografii Gombrowicza Knut Andreas GRIMSTAD 57 Co zdarzyło się na brygu Banbury? Gombrowicz, erotyka i prowokacja kultury (przet. Olga Kubińska) Małgorzata KĄCIK 70 Lena ocalona Roztrząsania i rozbiory Magdalena MIECZNICKA 81 Gombrowicz à la française Andrzej SKRENDO 99 Dwa razy Gombrowicz Andrzej ZAWADZKI 109 Pierwsze: Nie będziesz podgląda! Boga swego, Gombrowicza Brygida PAWŁOWSKA-JĄDRZYK 114 Gombrowicz wielkim myślicielem byt! Agata STANKOWSKA 120 Ironiczna sita podmiotu Dociekania Katarzyna ROSNER 129 Paul Ricoeur wobec współczesnych dyskusji o narracji Zofia MITOSEK 137 Hermeneuta i autobiografia Maria GOŁĘBIEWSKA 152 Wybór etyczny wedtug Kierkegaarda a tożsamość w kulturze medialnej 2 Agata BIELIK-ROBSON 166 Granice ironii Prezentacje Philippe LACOUE-LABARTHE 183 Diderot: paradoks i mimesis (przet.Janusz Margański) Lektury Michał GŁOWIŃSKI 199 Wielkie zderzenie Barbara SIENKIEWICZ 212 Prawdziwy koniec hypallage Dariusz SKÓRCZEWSKI 223 „Sprawa Irzykowskiego i Boya". Wokót głośnego epizodu międzywojennego sporu o krytykę / Świadectwa Teresa STANKIEWICZ 232 Spotkanie w Vence Klementyna CZERNICKA 241 Podróż Gombrowicza na „Chrobrym" oraz jego pierwsze dni w Argentynie Klementyna CZERNICKA 252 Odczyt Gombrowicza w Teatro del Pueblo Glosy Magdalena KOZARZEWSKA 257 Salus rei publicae suprema lex Pożegnania Stanisław PODOBIŃSKI 267 Pozytywista z krwi i kości - Zbigniew Przybyła Listy do redakcji 3 Gombrowicz w tekstach drugich Gombrowiczowi nie wystarczały teksty pierwsze -jego własne powieści, dramaty, opowiadania. Jak każdy modernista dodawał do nich teksty drugie - wstępy, autoko- mentarze, autointerpretacje, autowykładnie, korekty, polemiki, eseje, glosy, prze- chadzki, nawet świadectwa, słowem wszelkiego rodzaju manifesty rozumienia swo- ich tekstów pierwszych. Odkąd opublikował wykładnię debiutanckiego Pamiętnika z okresu dojrzewa- nia, nie pominął żadnej okazji, żeby narzucić czytelnikom język i ramy rozumienia swych kolejnych utworów. Dlaczego to robił? Oczywiście programowo - powtarzał wszakże (w chórze z innymi!), że literatura (sztuka) współczesna jest trudna, niezro- zumiała, tworzona jest „dla jaśniejszych, a nie dla ciemniejszych", więc bez tekstów drugich zrozumieć jej nie sposób. Nie wierzył jednak nigdy w „literaturę obiek- tywną", pozbawioną autora (ideal pierwszego pokolenia pisarzy modernistów), lecz przez całe życie zwalczał ją niemal w każdym swym tekście - przeciwstawiając jej „ja" autora, czyli, w tekstach pierwszych, samego siebie. Terenem sztuki nowoczesnej, który zakreślił jako własny, była de facto nie ona sama, lecz antropologia - człowiek, jednostka, podmiot: kruchy, kaleczony, cierpiący, obijany, upokarzany, odpychany i poddany ciśnieniu najrozmaitszych systemów (któ- re nazywał „rzeczywistościami wtórnymi"). Ale nie tylko systemów - także innych jednostek, gdyż człowiek był dla niego uzależniony w równym stopniu od drugiego człowieka (w przeciwieństwie do dzisiejszych filozofów Gombrowicz Drugiego nie idealizował). Toteż każdy jego tekst dyskursywny (Dziennik, Wspomnienia pol- skie, Rozmowy z Dominikiem de Roux, wywiady, itd.) to w istocie rzeczy wykład (auto)gombrowiczologii (z dodaniem autobiografii). Dopóki był pisarzem nieznanym (na Zachodzie) lub zakazanym (w Polsce podsta- wowy korpus jego utworów opublikowano dopiero w latach osiemdziesiątych), nie- mal każdy życzliwy mu krytyk stawał się w dobrej wierze popularyzatorem jego idei. Na efekty nie trzeba było czekać: artykuły na temat twórczości Gombrowicza były w zasadniczej części eksplikacjami podstawowych terminów jego antropologii: „for- ma", „niedojrzałość", „młodość", „łydka", „pupa", „gęba" odmieniane były przez 4 wszystkie przypadki. Była to faza, by lak rzec, „gombrowiczowskiej leksykografii", w której zadania do wykonania podsuwał krytykom sam autor. Równocześnie pene- trowano „gombrowiczowską gramatykę " rekonstruując ją bądź to na poziomie trady- cji (Błoński), antropologii (Łapiński), strategii i gier pisarskich (Kijowski, Jarzębski), poetyki (Głowiński), czy biografii (Janion)- lista rzeczywistych znawców jego dzieła już wtedy była bardzo długa. Ten stan rzeczy podsumował przed laty Janusz Sławiń- ski pisząc w sławnej „Sprawie Gombrowicza" (1976), że pisarz „stał się naczelnym Gombrowiczołogiem ". Ałe niezależnie od różnych metod i metodologii, wszyscy ci autorzy byli jednak lo- jalni wobec ustalonych przez Gombrowicza w tekstach drugich zasad jego autopre- zentacji - pisząc o jego utworach starannie rozgraniczali twórczość od osoby, a „ja" wykreowane - od „ja " rzeczywistego. Cokolwiek by powiedzieć o różnicach pomiędzy tymi interpretacjami, autorzy tych tekstów drugich łojałnie respektowali reguły gom- browiczologii ustalone przez autora - tzn. dystansu i dyskrecji wobec jego osoby rze- czywistej. Gombrowicz naruszył, co prawda, wszystkie możliwe tabu w literaturze polskiej, nigdy jednak nie przekroczył granicy dosłowności - „bebechy" autora w utworze to nigdy nie była jego specjałność. Dziś Gombrowicz czytany jest inaczej. Z jednej strony upomniały się o jego dzieła filologia, edytorstwo i biografistyka otwierając drogę do zaskakujących odkryć fakto- graficznych i interpretacji dalekich od sensów wysnuwanych z gombrowiczowskich tekstów pierwszych. Z drugiej strony dzieło Gombrowicza konfrontowane jest z no- wym literaturoznawstwem, dla którego teksty pierwsze Gombrowicza to wdzięczny obiekt działań dekonstrukcyjnych, a jego teksty drugie nie są już obowiązującym ro- zumieniem sensów ustalonych przez pisarza. A już na pewno ostatnią sprawą jest re- spektowanie troski pisarza o to, „aby uniknąć nieporozumienia" (tytuł artykułu Gombrowicza z 1937 r.) - choćby tego, że „ja"jego literackich alter ego to na pewno nie on sam. Dziś utwory Gombrowicza nie są już objaśniane za pomocą słownika jego własnych pojęć, czego pisarz nieustępliwie domagał się w swoich tekstach drugich, 5 Wstęp lecz za pomocą kategorii o zupełnie innych rodowodach, hierarchiach, sensach i ak- sjologiach. Kolejne pokolenie badaczy przyciąga już nie eksplikacja tego, co sam Gom- browicz umieszczał w centrum swojej sztuki, lecz - w najlepszym wypadku - to, co lo- kował na jej marginesach, nie to, co objaśniał, lecz to, co ukrywał. To, co mówił szep- tem, zostaje teraz nagłośnione, to, co sam nagłaśniał, staje się słabo słyszalne. Jego „ecce homo "bywa tłumaczone na „ecce homoseksualizm" a „la gaya scienza "na „gay studies". Na „grymasy" Gombrowicza (pierwszy raz tego określenia użył Sławiński) nakładane są dziś „grymasy" kolejnego pokolenia gombrowiczologów. Taką lekturę pisarz jednak sam zaprogramował jakby jej nawet oczekując - jakby zdawał sobie sprawę z jej nieuchronności. Co prawda, za życia niestrudzenie podej- mował polemiki ze wszystkimi, którzy deformowali jego myśli, intencje, idee, jednak z drugiej strony -jak przystało na interakcjonistę - nazwał swoją strategię bycia wśród nowych idei „organizowaniem siebie ex post". „Nic z tego [co piszę] nie jest katego- ryczne. Wszystko jest hipotetyczne... Wszystko jest uzależnione - dlaczegóż miałbym ukiywać? - od efektu jaki wywoła. Ta cecha określa całą moją produkcję pisarską. Próbuję rozmaitych ról. Przybieram różne postawy. Nadaję moim przeżyciom prze- różne sensy - a jeśli któryś z tych sensów zostanie zaakceptowany przez ludzi, utrwa- lam się w nim. (...) Nie tylko ja nadaję sobie sens. Także inni nadają mi sens. Ze star- cia tych interpretacji powstaje jakiś trzeci sens, który mnie wyznacza". I dodawał-w rękopiśmiennej wersji Dziennika: „Jak zostanie odrzucony - wycofuję się z niego". Ale odkąd pisarz nie żyje, wycofać się z tego „trzeciego sensu" już nie może, choć właśnie dopiero teraz jego teksty zaczynają żyć w nowych - nareszcie kongenialnych - tłumaczeniach, w nieoczekiwanych zestawieniach i spotkaniach. Zawdzięczamy im interpretacje olśniewające i odświeżające, czyniące z twórczości Gombrowicza zjawisko wciąż intrygujące, wiecznie współczesne, zdumiewające swymi horyzonta- mi intelektualnymi. Ale po pokoleniu Pimków nowoczesnych zgłaszają się po twór- czość Gombrowicza także zastępy Pimków ponowoczesnych, a po generacji Młodzia- ków modernistycznych za uświadamianie Kowalskiego, czym jest „Nowa Epoka", zabierają się dziś Młodziakowie postmodernizmu. Z jaką „gębą" wyłoni się Gombro- wicz z tych spotkań, zależeć będzie od formy kolejnego pokolenia Gombrowiczologów, czyli od poświęconych Gombrowiczowi tekstów drugich. Włodzimierz BOLECKI 6 Szkice Janusz MARGAŃSKI Józio w piekle literatury Przedwojenni komentatorzy twórczości Gombrowicza bystro wychwycili w Fer- dydurke motywy z Boskiej komedii. Oto Józef Maśliński pisai o „dantejskich pere- grynacjach bohatera"1; Artur Sandauer wspominał o satyrycznym wymiarze wę- drówki przez „kręgi nowoczesnego pieklą"2. Ale też jak nie wskazywali ewident- nych cytatów i aluzji, tak nie nadawali owym motywom jakiegoś szczególnego zna- czenia milcząco przyjmując, że z interpretowania usankcjonowanego przez trady- cję gestu pisarza zwalnia ich żywa podówczas, choć przecie krytykowana, postawa metodologiczna. Podobne spostrzeżenia czynili powojenni komentatorzy. Nie- strudzony Zdravko Malić wskazywał polskim polonistom bliższe „zależności" z poematem Dantego. Podkreślał analogie w zakresie kompozycji i koncepcji dzieła jako „mitycznej autobiografii"3. Jego uwagi pozostały jednak bez echa, a Dantejskie motywy Gombrowicza rozpłynęły się w w powszechnej Stoff und Mo- tiv Geschichte. I to nader skutecznie - do tego stopnia, że przygotowane pod koniec życia pisarza wystąpienie O Dantem nieoczekiwanie wzbudziło tyle samo zdziwie- O Gombrowiczu dużo, lecz nie bez kozery, „Kurier Wileński" 1938 nr 15, 22. " A. Sandauer ,»Ferdydurke po Taż pierwszy, » Pion" 1938 nr 2. Cyt. za: Zebrane pisma krytyczne, t. 3, Warszawa 1981, s. 804. 3/" Ferdydurke z serbochorwackiego przel. J. Łatuszyńska, „Pamiętnik Literacki", 1968 z. 2. Zob. też J. Rzymowski, Ferdydurke" Witolda Gombrowicza jako powiastka filozoficzna, Łódzkie Towarzystwo Naukowe. Sprawozdania z Czynności i Posiedzeń Naukowych. R. XXIII, 4, s. 6. 7 Szkice nia, co oburzenia, a Jan Błoński komentując je, mógł w retorycznym wybiegu kate- gorycznie stwierdzić, że Gombrowicz „nigdy" Dantem się nie zajmowai4. Bo też jak odwołanie do Dantego nie budziło początkowo zdziwienia komenta- torów, tak nic nie zapowiadało późniejszego skandalu; książka o Dantem to „czy- ste kretyństwo" a je j publikowanie to „głupota"5 - wprost stwierdzi oburzony Giu- seppe Ungaretti, „głupie, nie do zniesienia" - dołoży z drugiej strony Emil Cio- ran6. „Oslupiające"7 - dopowie Etienne Gilson. Zniesmaczony będzie nawet przy- chylny pisarzowi François Bondy8, ale też tylko on - wspominając przy okazji początki swojej przygody z Gombrowiczem - napomknie o dantejskich motywach Ferdydurke: Zacząłem czytać i przeżyłem prawdziwy wstrząs. Byłem zachwycony pierwszym roz- działem. Pomyślałem sobie, że od Dantego po raz pierwszy ktoś mówi w ten sposób: jestem w połowie drogi mojego życia, i oto, co mi się przydarza.9 Szkoda, że tylko Bondy, że nikt inny wówczas nie przypomniał równie skanda- licznych początków twórczości pisarza: „poprawiania" literatury, które - w Ferdy- durke - również miał firmować przywołany w tym celu Dante. A przecież poczyna- nia Gombrowicza z początków twórczości- w Pamiętniku i w Ferdydurke - byty rów- nie „skandaliczne", choć może nie aż tak spektakularne, jak „poprawianie" Dante- go, bo też właśnie Dante firmuje w Ferdydurke skandale, których Gombrowicz do- puszcza się na literaturze polskiej. I w powieści tej łatwo wychwycić te wszystkie zjawiska, które po wielu latach miały zaowocować komentarzem do Piekła. To w Ferdydurke pisarz uruchomił maszynerię „dialektyki odrzucenia i przyswoje- nia", której koncept Błoński rozwinął komentując skandal wokół Boskiej komedii. W tejże powieści również skrystalizowała się myśl - równie skandaliczna, jak u Sartre'a - o „międzyludzkim" piekle, która mogła wszak dojść do głosu jedynie Gombrowicz i Dante, „Zycie Literackie" 1971 nr 3; przedr. w: Forma, śmiech i rzeczy ostateczne. Studia o Gombrowiczu, Kraków 1994, s. 165. Zob. na ten temat spostrzeżenia W. Boleckiego w recenzji z książki J. Błońskiego („Pamiętnik Literacki" 1997 z. 3). Dodajmy jeszcze, iż Błoński przytacza w swoim tekście Porębowicza przekład pierwszej tercyny Pieklą błędnie przypisując go Mickiewiczowi. Obecność Dantego w Kosmosie tropił po latach Micha! Legierski (Modernizm Witolda Gombrowicza. Wybrane zagadnienia, Stockholm 1996, s. 201). W liście do Dominika de Roux, który przesłał Włochowi esej Gombrowicza; cyt. za Gombrowicz, L'Herne, Dirigé par Constantin Jelenski et Dominique de Roux, Paris 1971, s. 418. 6/1 Tamże, w liście z 17 marca 1970. 11 List z 6 maja 1970, tamże. 8/1 Zob. F. Bondy Gombrowicz w Europie. Świadectwa i dokumenty 1963-1969, przekl. Oskar Hedeman oraz Maryna Ochab, Julia Juryś, Wojciech Karpiński, Jerzy Jarzębski. Tekst polskiego wydania przejrzał Jerzy Jarzębski. Wydawnictwo Literackie, Kraków 1993, s. 74. 9/ Tamże, s. 74; ale esej O Dantem nie podobał się Bondy'emu; tamże, s. 84-85). 8 Margański Józio w piekle literatury w geście pogwałcenia usankcjonowanych przez tradycję figur i związanych z nimi wierzeń, przekonań i roszczeń wpisanych w kanoniczne dzieia historii literatury. Skala „skandalu filologicznego" - znacznie poważniejszego i głębszego niż do- malowywanie Giocondzie wąsów - ujawniała się w spektaklu, w którym skandali- zowana publiczność samoczynnie odsłaniała sensy znacznie wykraczające zarów- no poza dziecinną w końcu prowokację, jak i partykularne spory filologów, tłuma- czy i egzegetów. Te mianowicie, które skupiały się wokół dziejowości ludzkiego ist- nienia, możliwości rozumienia, w tym także możliwości pokonania dystansu za- równo między odległymi epokami, jak i między ludźmi, wreszcie dziwności obco- wania człowieka z tekstem i z samym sobą. Łatwo je przecież odczytać w kontekś- cie osobliwego komentarza, jakim Etienne Gilson - w końcu znawca dzieł św. To- masza i Dantego - dołączył do ironicznie wyrażonego „osłupienia": Przeczytałem [...] właśnie Dantego Gombrowicza; wielką zaletą [eseju] jest to, że nie jest długi, a ponieważ Panu się podoba, to pewnie coś w nim jest. Zastanowiło mnie w nim tylko to, że o Boskiej komedii mówi tak, jakby składała się tylko z Pieklą, i była Boską kome- dią malarzy i że piekło mu się nie podoba, co zaskakujące u Polaka, którego ojczyzna jed- nakże widziała więcej niż jednego kata przepełnionego Nienawiścią do Boga. A gdzie niby miałby umieścić Bóg tych, a znamy ich miliony, którzy nienawidzą Boga? Nie może ich przecież skazać na wieczne ze Sobą przebywanie; z jego strony gestem czystego miłosier- dzia jest to, że nie mogąc ich skazać na Raj, urządził z nich Piekło, w którym po wsze czasy mogliby, zaspokajając swoją najgłębszą namiętność, jaką jest jego nienawidzenie, pławić się z rozkoszą w swojej nienawiści i po wsze czasy ją głosić. Piekło jest Rajem ateisty.10 Jak widać, nie mogło chodzić wyłącznie o samego Dantego i o translatorskie „wprawki" pisarza. Prowokacja Gombrowicza była znacznie głębsza i dotkliwsza, bardziej jego samego dotyczyła niż autora Boskiej komedii, współczesnych komen- tatorów i kulturalnej publiczności europejskiej, która - przecież dokładnie tak samo, jak polska publiczność w obliczu profanacji świętości narodowych w Ślubie, w Trans-Atlantyku czy w Dzienniku - poniekąd nie mogła nie zareagować oburze- niem. A tę właśnie sytuację zapowiada już Ferdydurke^. Jej zwiastunem zaś miał się okazać gest przywołania w trybie parafrazy pierwszej tercyny Boskiej komedii. W połowie drogi mojego żywota pośród ciemnego znalazłem się lasu - powiada uroczyście Gombrowicz, by po kropce w ironicznym dopowiedzeniu ob- niżyć ton: Las ten, co gorsza, był zielony. (F 6) Ażeby zrealizować swój cel - prowokacji - Gombrowicz musiał więc sięgnąć do tego, co w kulturze otoczone czcią, trwale i niezmienne oraz przyjąć rolę, która po- 10/ cytowanym liście do De Roux. 1 Korzystam z wyd. W. Gombrowicz Ferdydurke, w: tenże, Dzieła, t. II, red. nauk. J. Błoński, Kraków 1986; dalej cytaty oznaczam F i numerem strony. 9

Description:
447 K. Morawski Dante Alighieri, s. 244. 4 5 / Zob. E. Gilson, Dante et la Georges Poulet, Jean-Pierre Richard, Roland Barthes, z psychoanalizy - Charles Mauron zajmujący się Ch. Baudelaire De l'essence du rire, w: Curiosités esthetiques: L'art romantique et autres. Oeuvres critiques, Paryż
See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.