ebook img

Saga rodziny Miterów z krakowskiego Podgórza PDF

69 Pages·2003·6.805 MB·Polish
Save to my drive
Quick download
Download
Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Saga rodziny Miterów z krakowskiego Podgórza

8Mg: i • ' ■ 7 ■ | Mieczysław Zając aga .y l odziny ■ II i Miterów /1 $ Ą-l i co i 11 i! l i li . "I l J ! Jj i z krakowskiego Podgórza ■i i I Kraków 2003 i Mieczysław Zając ©aga Rodziny Miterów Krakowskiego Podgórza Oficyna Konfraterni Poetów Kraków 2003 © Copyright by Mieczysław Zając Kraków 2003 Redakcja: Jacek Lubart Krzysica Oficyna Konfraterni Poetów Dom Kultury „Podgórze" 30-515 Kraków, ul. Krasickiego 18/20 tel./fax: (0048 12) 656-45-43 ISBN: 83-89045-12-5 Wydanie I, format A5, nakład 1000 egz. 'odgórskim harcerzom i harcerkom Członkom Szarych Szeregów, Druk: a wśród nich Drukarnia Towarzystwa Słowaków w Polsce mojej siostrze Eugenii ul. św. Filipa 7,31-150 Kraków tel./fax: (0048 12) 634-11-27 poświęcam e-mail: [email protected] Rada XIII Dzielnicy Stoi. Król. Miasta Krakowa, której nakła­ dem ukazała się ta książka, wyraża podziękowanie autorowi za nie­ odpłatne przygotowanie i przekazanie tekstu do druku oraz Pani dr Zofii Adamczykowej, polonistce zaprzyjaźnionej od lat z rodzi­ ną Miterów, za opracowanie przedmowy. rzedmowa Saga rodziny Miterów... jest kroniką życia i działalności wszystkich człon­ ków zasłużonej dla polskości, a zwłaszcza dla oświaty i szkolnictwa, dwupo­ koleniowej rodziny inteligenckiej, związanej z krakowskim Podgórzem. Ro­ dziny na tyle niezwykłej, że jej losy pobudziły wyobraźnię Autora tej książki, który - jak to we wstępie objaśnia - nawet nie znał bohaterów swej opowieści; zetknął się zaledwie z ostatnią przedstawicielką rodu, Mieczysławą Miterą- Dobrowolską, w końcowym etapie jej życia. Kreśląc z niezwykłą dociekliwo­ ścią, wręcz z pietyzmem, kolejne sylwetki członków rodziny Miterów, próbuje Autor dotrzeć do prawdy obiektywnej, a zatem korzysta z materiałów archi­ walnych, dokumentów, źródeł drukowanych, korespondencji, wspomnień i relacji osób zaprzyjaźnionych z rodziną, odnotowuje bez mała każdy rozpo­ znany szczegół z życia tej rodziny, zachowując jednocześnie właściwe pro­ porcje między tym, co ważne i epizodyczne, dzięki czemu zaprezentowane w książce fakty i zdarzenia ukazane są nie tylko wielostronnie i wnikliwie, ale są relacjonowane rzetelnie i w pełni wiarygodnie. Warto podkreślić walory techniki pisarskiej Autora, dzięki której postacie Sagi... jawią się czytelnikowi plastycznie, a ich działania są w pełni umotywo­ wane i jednoznaczne. Przyjęta opcja linearna wydaje się jedyną z możliwych, gdyż nie tylko w sposób uporządkowany i czytelny pozwala ukazać chrono­ logiczny przebieg życia i działalności poszczególnych postaci, ale uwypukla zarazem czynniki historyczne oraz ich wpływ na losy rodziny. Dokumentar- ną relację odautorską ożywiają i ubarwiają liczne szczegóły z życia bohate­ rów, które posiadają czasami posmak anegdoty, jednakże przywołane są świa­ domie i celowo, rzucają bowiem światło na sprawy istotne oraz przybliżają postacie, pozwalając zarazem je pełniej zrozumieć i ocenić. Nie ma w tej książ­ ce ani zafałszowań, ani fabularyzacji. Fakty są sprawdzalne, niepodważalne i udokumentowane. Jednocześnie Autor stara się zachować dystans wobec przedmiotu relacji, ogranicza zatem komentarz własny, i słusznie, gdyż jest on z reguły zbędny w obliczu jednoznacznej wymowy przywoływanych faktów. Perspektywa, z jakiej budowane są te swoiste biogramy, jest jednakże przepeł- 4 5 nie poddała się ustawie celibatowej, obowiązującej w międzywojniu nauczy­ cielki na Śląsku, zapewne wcześniej wyszlaby za mąż i -być może - przedłu­ żyłaby linię rodziny, która odeszła bezpotomnie. Gdyby... dzieła które nie tylko „przeszłości ślad ocala od zapomnienia , ale posiada Saga rodzimy Miterów z krakowskiego Podgórza nie jest debiutem autorskim. niezaprzeczalne walory edukacyjno-wychowawcze z perspektywy nam współ- Mieczysław Zając jest swoistym kronikarzem tej dzielnicy, między innymi au­ torem obszernego i wnikliwego Zarysu dziejów podgórskiego Gimnazjum i Liceum Zaprezentowana czytelnikowi opowieść sięga w płaszczyźnie czasowej im. Tadeusza Kościuszki w Krakowie (Kraków 1998), a na wydanie czeka kolejne drugiej połowy wieku XIX, kiedy to rozwijały się i ujawniły poglądy patrio­ opracowanie pt. Podporucznik Halny, szczęściarz z krakowskiego Podgórza. Jest tyczne i postawy społecznikowskie protoplastów dwudziestowiecznego rodu także autorem wspomnień z okresu pobytu w lagrach pt. Powrót niepożądany Miterów, ukształtowane pod wpływem ideologii pozytywistycznej oraz ży­ (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1986). Książka o rodzinie Milerów została wych wówczas ideałów pracy oświatowej na rzecz ludu. Atmosfera domu napisana zatem przez miłośnika Podgórza, ale też przez miłośnika historii, w rodzinnego, przepełniona przekonaniem o szczególnym posłannictwie zawo­ jej wymiarze dziejowym i aksjologicznym. Ale to nie wszystko, co można po­ du nauczyciela, zaważyła na całym dorosłym życiu dzieci oraz dokonywa­ wiedzieć o Autorze. Z zawodu chemik, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskie­ nych przez nich wyborach życiowych. Z siedmiorga niezwykle uzdolnionego go, należy do pokolenia młodszego od bohaterów Sagi...i chociaż nie znał oso­ rodzeństwa aż pięcioro bowiem zdobyło kwalifikacje nauczycielskie (od po­ biście postaci, których dzieje odtworzył, to świetnie, bo z autopsji, zna uwa­ ziomu przedszkolnego aż po uniwersytecki), zaś pozostali, mimo ukończenia runkowania historyczne ich losów i tym samym pełniej rozumie postawy i innych uczelni, okresowo także parali się tym zawodem. Wszystkich zaś ce­ podziela poglądy bohaterów kroniki, które są mu bliskie. Czytelnik to wyczu­ chował szczery i ofiarny patriotyzm, umiłowanie nauki i pracy, humanita­ wa i dlatego z zaufaniem poddaje się specyficznemu klimatowi Sagi... Tylko z ryzm oraz ogromne poczucie odpowiedzialności w wymiarze indywidual­ prawdziwej fascynacji ludzkimi charakterami mogła zrodzić się tak piękna, nym, społecznym i narodowym. pouczająca i mądra książka, która w czasach zachwianych wartości, wszech­ Na skomplikowanych losach oraz na zaangażowanych w życie kraju obecnego komercjalizmu i koniunkturalizmu oraz upowszechniających się postawach bohaterów, przedstawionych w książce Mieczysława Zająca, moż­ postaw konsumpcyjnych ukazuje świat czystych charakterów i wartość czy­ na by współczesne nam pokolenia uczyć - w myśl sentencji historia est magistra nu indywidualnego w wymiarze ogólnym. tuitae - żywej, pełnej wzniosłych i tragicznych wydarzeń historii Polski XX Tę książkę przeczyta z zainteresowaniem nie tylko mieszkaniec Podgórza, wieku. Ale także uczyć szczerego i mądrego patriotyzmu oraz życiowych wy­ który na co dzień może napotkać żywe ślady osób i miejsc przywołanych w borów, opartych na właściwej hierarchii wartości. Pierwsza i druga wojna Sadze..., ale powinien po nią sięgnąć każdy, kto we współczesnym świecie światowa, legiony, odzyskanie przez Polskę niepodległości i ofiarne budowa­ rozchwianych wartości i zdewaluowanych idei poszukuje prawdy o naszym nie nowej państwowości na różnych odcinkach życia zawodowego, wreszcie człowieczeństwie. Kronika rodziny Miterów opowiada o „małej ojczyźnie , tragizm rządów totalitarnych i kolejne przemiany polityczne w kraju - wszy­ o żywych ludziach, którzy własne działania podejmowali bezinteresownie i stko to wyciskało silne piętno na życiu poszczególnych członków rodziny pojmowali je w kategoriach obowiązku, o zdarzeniach i miejscach, niejako Miterów. Nierzadko powodowało tragedie, gdyż wychowani w głębokiej wie­ sprawdzalnych, toteż można ją także z powodzeniem wykorzystać w realiza­ rze c rześcijańskiej, patriotyzmie oraz ideałach harcerskich, pozostawali wier- cji tzw. „ścieżki regionalnej" i szkolnych programów Dziedzictwa kulturowego ni swym przekonaniom mimo przeciwności losu i bez względu na konsekwen- regionu. Koncentrując się na wartościach uniwersalnych, posiada bowiem ta cje życiowe, y y nie reprezentowane przez nich wysokie przymioty obywa- opowieść niezaprzeczalne walory edukacyjno-wychowawcze. telskie i etyczne oraz wysokie wymagania stawiane sobie, zapewne ich życie szJ zbr Ci "upe’n,if,incaczei- Wy^zy na przykład pomyśleć, że najstar- Dr Zofia Adamczykowa / icczysiawa, gdyby z własnego wyboru 6 7 dautora Ta książka stanowi kolejne opracowanie z cyklu o mojej malej ojczyźnie, krakowskim Podgórzu. Jej treść jest związana z dziejami jednej z najbardziej znanych w XX wieku podgórskich rodzin, z wieloosobową rodziną Miterów, mieszkających przy ul. Zamojskiego 73. Przypadek sprawił, że obecnie mie­ szkam wraz z rodziną w jednym z bloków przy ul. Stanisława Mitery, mimo że ponad 40 lat temu wprowadziliśmy się do tego samego bloku, który znajdował się wtedy przy ulicy Kaletników. Przyczyna tej zmiany była bardzo prozaicz­ na. Otóż władza ludowa zlikwidowała w roku 1952 istniejącą od czasów przedwojennych nazwę poświęconą legioniście Stanisławowi Milerze, który zginął w 1915 roku w bitwie pod Kostiuchnówką na Wołyniu i uczciła nią fachowców od skórzanej galanterii. Powrót do pierwotnej nazwy nastąpił w roku 1991. Było to moje pierwsze zetknięcie z imieniem i nazwiskiem jednego z członków tej rodziny, z którego losem zapoznałem się potem dość dokładnie. W tym okresie zetknąłem się bezpośrednio podczas pisania zarysu dzie­ jów podgórskiego gimnazjum i liceum, z ostatnim, żyjącym jeszcze członkiem rodziny Miterów, panią prof. Mieczysławą Mitera-Dobrowolską, której bracia byli niegdyś uczniami tego gimnazjum. Kilkakrotne moje wizyty w domu ro­ dzinnym Miterów przy ul. Zamojskiego miały na celu uzyskanie informacji oraz ewentualnych materiałów na temat pobytu braci Miterów w gimnazjum podgórskim. Przypominam sobie teraz panią profesor. Szczuplutka, siwiuteń­ ka staruszka, licząca około 90 lat, w ciemnej sukni z białym kołnierzykiem, siedząca przy stole roboczym zasłanym książkami, dokumentami i notatkami. Z tyłu w tle za nią wisiał portret młodego mężczyzny w mundurze legiono­ wym, w czapce, z szablą u boku. Był to portret Stanisława Mitery, malowany przez jego brata Kazimierza, obecnie przekazany do muzeum. Z całej postaci mojej rozmówczyni emanowało ciepło i dobroć. Mimo tak zaawansowanego wieku nie znać było w rozmowie żadnych oznak zaniku pamięci. Otrzymałem od niej zdjęcia braci, informacje o nich oraz sprawozdania dyrektorów gimna­ zjum z okresów, kiedy do tej szkoły uczęszczali jej bracia. Już z własnej inicja- 9 Za informacje o członkach rodziny Miterów oraz za udostępnienie mate­ tvwy Udostępniła szkole krzyż Virtuti Militari oraz dokument jego nada a riałów składam podziękowanie paniom: Ewie Konińskiej, Marii Pilch, Ricie bram Stanisławowi. Życzyła mi przy tym, żebym w pisaniu dziejów szkoły me Majkowskiej oraz panom Tadeuszowi Gawłowi, Ludwikowi Kaczmarczyko­ napotkał na takie trudności, jakie ona miała przy pisamu i żarn.arze wydama wi i Markowi Konińskiemu, a za komputerowe opracowanie tekstu i zdjęć książki o żeńskim gimnazjum przy Placu Wolności w Katowicach, której była Renacie i Stanisławowi Zając, ich synom Krzyśkowi i Jackowi oraz wszyst­ redaktorka. Trudności dotyczyły ingerencji cenzury, ustosunkowania się wy­ kim, którzy przyczynili się do wydania tej książki. dawców, a w końcowej fazie braku pieniędzy i znalezienia sponsorów. Książ­ kę tę wydano dopiero po śmierci pani redaktor. Mówiła także o tym, ze od kilku lat zajmuje się porządkowaniem bogatego archiwum rodzinnego i chcialaby napisać dzieje rodziny, ale jest świadoma tego, że najtrudniej pisze się o sobie i o swoich bliskich, aby czytelnik nie posądzał piszącego o brak obiektywizmu i autoreklamę. Zdążyła już napisać opracowanie, obejmujące korespondencję brata Zygmunta, który zginął, zabity przez NKWD w Charkowie, wraz z inny­ mi polskimi oficerami. W czasie tych rozmów z prof. Dobrowolską, dowiedziałem się w dużym skrócie o dziejach rodziny Miterów, którzy w większości poświęcili się za­ wodowi nauczycielskiemu, a dwóch oddało życie w służbie dla Ojczyzny. Potem, już w czasie pisania dziejów podgórskiego gimnazjum, przypomnia­ ły mi się niektóre lekcje języka polskiego w naszej klasie, poświęcone twór­ czości Słowackiego. Wielbicielem tego poety był nasz polonista, prof. Jerzy Denker. Omawialiśmy m.in. wiersz pt. „Testament mój”. Niektórzy koledzy musieli się go nauczyć na pamięć i recytowali cały dziesięciozwrotkowy utwór. Pozostali musieli znać tylko siódmą zwrotkę. Pamiętam ją do chwili obecnej. Oto jej treść: „ Lecz zaklinani - niech żywi nie tracą nadziei i przed narodem niosą ośzoiaty kaganiec, a kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!" Właśnie treść tej siódmej zwrotki skojarzyła mi się wtedy z losem rodziny Miterów To przecież oni me tracąc nadziei na wyzwolenie, nieśli przed naro­ dem od końca XIX-go, przez cały prawie wiek XX- ty, oświaty kaganiec. A wa).' g„ y zaszia Potrzeba, Stali się „kamieniami rzucanymi przez Boga na szaniec , Po tym skojarzeniu zdecydowałem nierozważnie (chyba w oparciu ToToS™ ^^^“'.'^-apiszęsagępodgórskiejrodDinyMiLów. Ikie A nXmXTe 2°b0WląZanie P°d^Po śmierci prof. Dobrowol­ skiej. A potem, kiedy moja praca zbliżała się do zakończenia nasunęło mi sie -eoczekiwane pytanie: Czy rodzina Miterów, której dorosłe życ dz£ up y dzieć sami czytelnicy. Mo^ zdan^mk^ ? itO Pytanie odPowie- tym opracowaniu coś dla siebie. P° S 3 rodzina może znaleźć w u 10 oózina ilerów Ojciec Adolf Mitera pochodził z Bochni. Urodził się w tym mieście 17 listopada 1856 r. w rodzinie pracownika kopalni soli Franciszka Mitery i Agnieszki z Jan­ kowskich. Po ukończeniu czterech lat galicyjskiej szkoły ludowej zdał w roku 1869 egzamin wstępny do bocheńskiego gimnazjum. W Bochni było w tym okre­ sie jedynie gimnazjum niższe, czteroklasowe. Właśnie w tym czasie zmarł jego ojciec i osierocony chłopak był zdany jedynie na własne siły. Dorabiał lekcjami i było mu bardzo ciężko. Po ukończeniu czterech klas gimnazjalnych nie miał szans na dalsze kształcenie. Akurat w tym roku dyrekcja męskiego seminarium nauczy­ cielskiego w Rzeszowie, poszukując kandydatów na nauczycieli szkół ludowych, ogłosiła w prasie, że chętni do zdobycia tego zawodu mogą otrzymać na okres nauki odpowiednie stypendia. Mitera skorzystał z okazji, napisał dobrze uzasa­ dnione podanie i otrzymał stypendium. W oparciu o nie kontynuował w latach 1874 -1877 dalszą naukę w seminarium nauczycielskim w Rzeszowie z polskim językiem wykładowym. Egzamin dojrzałości zdał 9 lipca 1877 roku. Zaraz po maturze otrzymał upragnioną pracę - został tymczasowym zastępcą nauczyciela w miejscowości Dobrzechowo koło Rzeszowa. Dodatkowo musiał jeszcze zdać egzamin kwalifikacyjny na nauczyciela szkół ludowych z polskim językiem wy­ kładowym. Złożył go 2 lutego 1878 roku we Lwowie. Niedługo potem, prawdopo­ dobnie dzięki dobrym wynikom pracy w dobrzechowskiej szkole, władze oświa­ towe przeniosły Miterę z dniem 1 października 1880 roku na nową placówkę w Skołyszynie kolo Jasła. Początkowo pracował w miejscowej szkole jako nauczy­ ciel tymczasowy, a następnie, w okresie listopad 1880 - sierpień 1892 w charakte­ rze nauczyciela rzeczywistego. Stanowisko nauczyciela kierującego zajmował w skołyszyńskiej szkole do stycznia 1906 roku. Pracował tam przez ponad 25 lat. Wieś Skołyszyn, położona na lewym brzegu rzeki Ropy, dopływu Wisłoki, między miejscowościami Biecz i Jasło, nie wyróżniała się specjalnie wśród ów­ czesnych galicyjskich wsi. Niemniej jednak, obok rzeki, przepływającej przez oba miasta i Skołyszyn przebiegały tory podkarpackiej kolei żelaznej w kierun- 13 Matka kierunku Jasła, odległego o kilka mil, były trzy przystanki. Slawęcin, Przysieki i Waleria z Hnatowiczów urodziła się 15 grudnia 1862 roku w Sanoku. Trzcinica, a w kierunku Biecza - Lisówek i Siepietnica. Wieś Skołyszyn me miała Była jedyną córką Józefa I Inatowicza i Wiktorii z Zacharzewskich, pochodzą­ kościoła i należała do parafii w Slawęcinie, a pod względem administracyjnym cych ze zubożałej, drobnej szlachty, licznie rozrodzonej z ziemi sanockiej. Jako podlegała powiatowi w Jaśle. Nie było w niej mostu na Ropie, a oba brzegi rzeki dziecko była drobną, bardzo żywą, bystrą i zdolną dziewczynką. W wieku łączył przejazd promowy. Kilka mil w kierunku południowym za rzeką znajdo­ pięciu lat dobrze czytała i uczyła się pisać. Po ukończeniu czterech klas szkoły wała się znana z szybów naftowych miejscowość Harklowa, natomiast na pół­ ludowej w Sanoku rodzice zapisali ją do szkoły wydziałowej w Przemyślu i noc od Skołyszyna widniało wśród lasów najwyższe wzniesienie o nazwie Li- oddali na prywatną stancję. Jednak niedługo potem przeniesiono ją do szkoły wocz, stanowiące w lecie cel majówek i wycieczek okolicznych mieszkańców. prowadzonej w tym mieście przez siostry Benedyktynki. Obok szkoły wydzia­ W Skołyszynie był dwór, położony w pięknym parku, własność Stanisła­ łowej zakonnice prowadziły tam także Seminarium Nauczycielskie oraz inter­ wa Klobassy. W parku znajdowało się kilka dużych stawów, na nich łódki, w nat. Waleria była wtedy najmłodszą i najdrobniejszą uczennicą w swej klasie. których, za pozwoleniem właściciela, mogły niekiedy pływać dzieci szkolne. Po ukończeniu szkoły wydziałowej przyjęto ją do Seminarium Nauczyciel­ We wsi był także urząd gminny, żandarmeria, karczma, poczta i jednoklasowa skiego, które - choć było prywatną szkołą żeńską - miało jednak uprawnienia szkoła w drewnianym budynku. szkól publicznych. Uczennice, pochodzące z różnych środowisk, wychowy­ Właśnie w tej szkole zaczął pracę nauczyciel Mitera. Najpierw zorganizował wano tu w duchu tolerancji i wzajemnej przyjaźni. Seminarium kierował ksiądz jej remont i spowodował obicie ścian nowymi deskami. Założył obok szkoły sad Lękawski. Starał się rozbudzić w swoich słuchaczkach zapał do pracy nad owocowy, ogród owocowo-warzywny i kwiatowy, a także posadził obok ganku ludem i wychowaniem młodego pokolenia w duchu ideałów narodowych i winorośl. Ambitny nauczyciel, któremu gospodarstwo domowe prowadziła mat­ ogólnoludzkich. W takich warunkach uczyła się i wychowywała Waleria ka, dokładał starań, aby podnieść poziom nauczania w tej szkole i osiągnąć dobre Hnatowicz. W międzyczasie zmarł jej ojciec i obie z matką znalazły się w rezultaty. Wyniki nauczania były coraz lepsze, zdobył uznanie władz szkolnych trudnych warunkach. Egzamin dojrzałości zdała 17 lipca 1881 roku. Mając lat i mieszkańców wsi. Po pewnym czasie, ze względu na dużą ilość dzieci objętych osiemnaście objęła posadę nauczycielki w jednoklasowej szkole filialnej we obowiązkiem szkolnym w sąsiednich wsiach, zaczęto rozważać w Skołyszynie wsi Bzianka, kolo Haczowa pod Rymanowem. Wśród kilkudziesięciu jej konieczność otwarcia szkoły dwuklasowej, w dwóch odrębnych salach. Wtedy to Adolf Mitera zaczął myśleć o żonie nauczycielce, z którą mógłby tu, w Skołyszy­ uczniów znalazła się - oprócz dzieci - także grupa lokalnej młodzieży, przy­ muszona do nauki obowiązkiem szkolnym, a naprzeciw nich, zdana na wła­ nie, sprostać zadaniom postawionym przez lokalne władze oświatowe. sne siły i własny rozsądek, młodziutka nauczycielka. Na szczęście znalazła oparcie we właścicielach tej wsi, Grodzickich, którzy przez kilka lat wspoma­ gali Walerię w jej trudnej pracy. W rewanżu pełniła rolę domowej nauczycielki we dworze i dawała lekcje sześcioletniemu Karolkowi, synowi Grodzickich. Jeszcze w okresie pracy w Bziance, w październiku 1884 roku, Waleria złożyła we Lwowie egzamin kwalifikacyjny. Zdała go z odznaczeniem. W tej wsi pra­ cowała do roku 1886, do chwili ślubu z Adolfem Mitera. W Skołyszynie nad Ropą Jak zwykle o wszystkim zdecydował przypadek. Bliscy znajomi chcieli wyswatać Adolfa Miterę z panną, która miała być druhną na ślubie i weselu, urządzanym w Tarnowie. W związku z tym zaprosili skołyszyńskiego nau­ czyciela do Tarnowa na wesele. Pojechał tam. Przypadkowo na ten sani ślub i wesele została zaproszona przez inną osobę Waleria Hnatowicz. Tam się obo­ Walerin i Adolf Miteroiuie je poznali. Adolf Mitera nie zainteresował się weselną druhną, tylko zakochał 14 15 się w Walerii. Konsekwencją byłych ^ub^który^dbyłsię24^Hpca1886^rokU|W vvą i popisami dzieci szkolnych, także naukę współżycia społecznego. Mitero- wie dokładali wszelkich starań, aby dla najzdolniejszych i najbardziej pil­ Sio tlwaSpniu"ego samego roku Waleria Miterowa została miano- nych dzieci z ich szkoły zapewnić stypendia władz krajowych i miejscowego obywatelstwa, umożliwiające im dalszą naukę w szkołach rzemieślniczych. 'VanMiZ«\e ■weszkJSnku szkolnym. Był to parterowy, drewmany Przykładem może być stypendium ufundowane przez właściciela Skołyszyna dom kryty gontem, z niewielką wieżyczką i dzwonkiem na dachu. Od strony dla Józefa Dziedzica na naukę w Cesarsko - Królewskiej Szkole Fachowej w południowej znajdował się ganek, przez który wchodz.ło się do dużej sieni. Z Zakopanem. Jak na to wskazuje pisemne podziękowanie kierownika tej szko­ jej prawej strony były drzwi prowadzące do obszernej sah szkolnej z dużymi ły, stypendium dla Dziedzica było przekazywane przez zarząd szkoły ludo­ oknami. Stały w niej: stół i krzesło nauczyciela, czarna tablica, szafa na przy- wej w Skołyszynie. Miterowie usiłowali organizować starsze społeczeństwo borv szkolne i dwa długie rzędy ławek dla uczniów. Pośrodku sah stał ka­ tej wsi. Mitera zorganizował miejscowe kółko rolnicze, które potem założyło mionkowy piec, dobrze grzejący w okresie chłodów. Przez sień i wąski koryta­ we wsi własny sklep. Jego żona organizowała dla miejscowych kobiet i dziew­ rzyk mogli uczniowie wyjść w czasie przerw na podwórze oraz do wygódki. cząt kursy gospodarstwa domowego oraz kursy robót ręcznych. Czasem jed­ Z lewej strony sieni było wejście do mieszkania nauczyciela. Składało się nak praca tej pary nauczycieli, których połączyło wzajemne uczucie i umiło­ z dwóch pokoi i kuchni, spiżarki i sionki gospodarczej Do nauczyciela należał wanie wspólnie wykonywanego zawodu, napotykała na trudności. Zdarzały także mały lamus i drewutnia, przeznaczona na opał do pieców w mieszkaniu się chwile gorzkie i okresy zniechęcenia, spowodowane brakiem zrozumienia i sali szkolnej. Podwórze miało wielkość dostateczną do zabaw uczniów w potrzeby oświaty i nauki, pochodzące ze strony okolicznej ludności nie mogą­ cej uwierzyć w bezinteresowność poczynań i pracy dwojga nauczycieli. Dzie­ czasie przerw lekcyjnych. Z jednej strony leżał stos belek, na których można się ci przychodziły do skolyszyńskiej szkoły także z okolicznych wsi: z Lisowa, było wygrzewać w słońcu w te dni, kiedy wiało chłodem w izbie szkolnej. W dyspozycji skolyszyńskiego nauczyciela było kilka kawałków grun­ Sławęcina, Przysieki, Siedlisk i Kunowa. Miały więc po kilka kilometrów drogi tów uprawnych i w związku z tym, po północnej stronie budynku stała stajnia do szkoły i w zimie marzły. Wtedy Mitera potrafił przekonać właściciela mająt­ ku dla potrzeb tych dzieci. W związku z tym w wielkiej sieni szkolnej stanął przeznaczona dla krów nauczyciela oraz stodoła na paszę dla zwierząt. Obok, pod wysoką gruszą, znajdowała się zadaszona studnia z korbą na wiadro. Od dar przyniesiony z dworu, którym był duży mosiężny samowar. Codziennie z mleczarni dworskiej dostarczano 50 litrów mleka i stróż strony zachodniej budynku rosły dwa wysokie, dorodne świerki a pod nimi szkolny Czohara gotował mleko i wodę na herbatę dla zmarzniętych dzieci. znajdowała się figurka św. Jana Nepomucena. Stąd też budynek szkolny w Skołyszynie nazywano w okolicy „Domem pod Świerkami". Mogły się tu zagrzać i zjeść przyniesiony z domu posiłek1. Potem, po upływie kilkudziesięciu lat od opuszczenia Skołyszyna, jedna z córek małżeństwa Milerów, powracając myślą do szczęśliwych lat spędzo­ nych w „Domu pod Świerkami" napisze o swoich rodzicach: „Ci nauczyciele Dzieci jednoklasowej szkoły ludowej należeli do pozytywistycznego pokolenia 'siła­ czy', pojmujących swą pracę zawodową jako służbę dla zniewolonej ojczyzny Właśnie tu, w Skołyszynie, w okresie dwudziestu lat przyszło na świat i jej ludu. W związku z tym szkoła w Skołyszynie stała się dla okolicy ogni- siedmioro dzieci Miterów: czterech synów i trzy córki. Byli to kolejno. skiem życia kulturalnego i państwowego na miarę ówczesnych możliwości. Stanisław Wawrzyniec /Staś/, urodzony 10 sierpnia 1890 r., Jadwiga Zofia sah szkolnej grano amatorskie przedstawienia, jasełka z okazji świąt Boże­ /Isia /, urodzona. 24 kwietnia 1893 r„ Julia Helena /Helenka/, urodzona 22 go aro zema, fragmenty „Kościuszki pod Racławicami" Władysława Lu- maja 1895 r., Kazimierz Wojciech /Kazik/, urodzony 16 listopada 1897 r., Mie­ ia?v »anrnCZyCa-3 ukZe ]w>'stawian0 na scenie utwory literackie, np. „Powrót czysława Wiktoria /Mięcia/, urodzona 1 stycznia 1900 r., Zygmunt Antoni / rodziców^nra? zastużone oklaski od zgromadzonych na sali szrkoi^sezcoi oPr0'02"1’5*123'^2^005^^ wali scenki ^c^ wierszyki, odgry- Poza tym miały miejsce w ciągu roL wesołe festynyln ^^^^y001^’ ' Dane o rodzicach i pobycie rodziny w Skołyszynie zawdzifczamy córkom Milerów. które po lalach zawodami sportowymi i loterią fantową, imprezy Ulały^^ opisywały dziele osób najbliższych, w oparciu o rozmowy z rodzicami i własne wspommema. 16 17

See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.