ebook img

Powiększ Behawioryzm oraz psychologia, jak ją widzi behawiorysta PDF

48 Pages·00.43 MB·Polish
Save to my drive
Quick download
Download
Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Powiększ Behawioryzm oraz psychologia, jak ją widzi behawiorysta

żadnej wartości. Mają'one znaczenie jedynie o tyle, o ile mogą rzucić światło na stany świadomości1. Dane takie muszą mieć charakter co najmniej analogii do procesów świadomości lub pośredni związek z nią, aby mogły należeć do królestwa psychologii. To prawda, że spotyka się czasem psychologów, którzy są sceptycznie ustosunkowani do tych analogii. Sceptycyzm ten wyraża się często w pytaniu stawianym tym, którzy badają zachowanie: „Jaki związek mają badania nad zwierzętami z psychologią człowieka?" Niemało zastanawiałem się nad tym pytaniem. Zawsze jednak wprawiało mnie ono w pewne zakłopotanie. Interesowała mnie wykonywana praca i czułem, że jest ona ważna, a jednak nie mogłem znaleźć żadnego ści- słego związku pomiędzy nią a psychologią, rozumianą tak, jak ją rozumiał zadający pytanie. Mam nadzieję, że wyznanie to rozjaśni atmosferę do tego stopnia, że nie będziemy musieli już dłużej ukrywać swej pracy pod żadnymi pozorami. Musimy otwarcie przyznać, że tak ważne dla nas fakty, które zdołaliśmy nagromadzić w toku rozległych badań nad zmysłami zwierząt metodą behawioralną, wniosły bardzo fragmentaryczny wkład do ogólnej teorii procesów przebiegających w ludzkich organach zmysłowych; nie wynikały z nich też sugestie nowych podejść eksperymentalnych. Niezliczone eksperymenty nad uczeniem się podobnie niewiele wniosły do psychologii człowieka. Wydaje się jasne, że musi dojść do pewnego kompromisu: albo psychologia będzie musiała zmienić swój punkt widzenia tak, aby objąć fakty behawioralne, bez względu na to, czy mają one związek z problemami „świadomości", albo badanie zachowania pozostanie w postaci całkowi 1 To znaczy albo bezpośrednio na stan świadomości obserwatora, albo pośrednio na stan świadomości eksperymentatora. 412 cie wydzielonej i niezależnej nauki. Jeśli psychologowie badający ludzi nie zechcą przychylnie spojrzeć na naszą chęć nawiązania współpracy i odrzucą propozycję zmodyfikowania własnego stanowiska, to behawioryści będą zmuszeni do przeprowadzania badań z ludźmi i stosowania takich metod badań, jakie będą dokładnym odpowiednikiem tych, których obecnie używa się w badaniach ze zwierzętami. Wszelka inna hipoteza niż ta, która zakłada niezależną wartość materiału behawioralnego, bez względu na jego związek ze świadomością, doprowadziłaby nas nieuchronnie do absurdalnej sytuacji, polegającej na tym, że próbowalibyśmy konstruować treści świadome u zwierzęcia, którego zachowanie badaliśmy. Wychodząc z takiego założenia, nawet po określeniu zakresu zdolności do uczenia się u badanego zwierzęcia, prostoty lub złożoności stosowanych przez nie środków uczenia się, wpływu uprzednich nawyków na aktualne reakcje, zakresu bodźców, na które normalnie reaguje, i rozsze- rzonego zakresu bodźców, na które może reagować w warunkach eksperymentalnych — czyli, mówiąc ogólniej, jego różnorodnych problemów i różnorodnych sposobów ich rozwiązywania — nadal odczuwalibyśmy, że zadanie nie zostało wykonane i że wyniki pozbawione są wartości dopóty, dopóki nie będziemy ich mogli zinterpretować przez analogię w terminach świadomości. Mimo iż rozwiązaliśmy nasz problem, czujemy się niespokojni i zawstydzeni, a to z powodu przyjętej definicji psychologii: czujemy się zobowiązani do powiedzenia czegoś o możliwych procesach psychicznych badanego zwierzęcia. Mówimy, że jego strumień świadomości nie może zawierać wrażeń jasności i barwy, takich, jakie my znamy, ponieważ nie ma ono oczu; nic mając kubków smakowych zwierzę nie może mieć w strumieniu swojej świadomości wrażeń związanych 16 Behawioryzm.. 413 413 414 ze smakiem słodkim, kwaśnym, słonym i gorzkim. Jednakże, ponieważ reaguje ono na bodźce cieplne, dotykowe i organiczne, wrażenia te muszą w zasadniczej mierze wyznaczać treści świadomości zwierzęcia; dodajemy wszakże, aby uniknąć zarzutu antropomorfizo- wania: „pod warunkiem, że ma ono jakąkolwiek świadomość". Można z całą pewnością wykazać fałszywość doktryny nawołującej do interpretacji wszystkich faktów behawioralnych przez analogię w terminach świa- domości: fałszywe jest również przekonanie, że użyteczność obserwacji w badaniu zachowania jest zdeterminowana płodnością w dostarczaniu wyników, które dadzą się interpretować jedynie w wąskim zakresie prawdziwie ludzkiej świadomości. Ten nacisk na analogię w psychologii wywiódł poniekąd w pole behawiorystę. Nie chcąc zrzucić jarzma świadomości poczuł się on zmuszony do umiejscowienia w schemacie zachowania punktu, w którym można stwierdzić pojawienie się świadomości. Ten punkt jest ruchomy. Kilka lat temu przypuszczano, że pewne zwierzęta mają „pamięć asocjacyjną", podczas gdy inne jej nie mają. Poszukiwania początków świadomości kryją się pod wieloma pozorami. Z niektórych prac wynika, że świadomość pojawia się w tym momencie, w którym aktywność odruchowa i instynktowa nie wystarczają do przetrwania organizmu. Znakomicie przystosowany organizm mógłby nie mieć świadomości. Z drugiej strony, gdy kiedykolwiek stwierdzamy istnienie różnorodnej aktywności dającej w wyniku kształtowanie się nawyków, jesteśmy usprawiedliwieni zakładając istnienie tam świadomości. Muszę przyznać, że argumenty te trafiały do mnie, gdy rozpoczynałem badania nad zachowaniem. Obawiam się, że wielu jeszcze spośród nas w podobny sposób patrzy na problemy związane z zachowaniem. Niejeden badacz zachowania próbował określić granice psychiki — wynaleźć zestaw obiektywnych, strukturalnych i funkcjonalnych kryteriów, które zastosowane do określonego przypadku umożliwiłyby stwierdzenie, czy taka a taka reakcja jest zasadniczo świadoma czy jedynie sugerująca istnienie świadomości, czy też jest ona czysto „fizjologiczna". Tego rodzaju problemy nie mogą już dłużej satysfakcjonować 415 badaczy zachowania. Lepiej byłoby zrzec się całej tej dziedziny badań i powiedzieć otwarcie, że badania nad zachowaniem zwierząt są nie uzasadnione, niż przyznać, że nasze badania mają taki nieokreślony charakter. Można zakładać istnienie lub nieistnienie świadomości w dowolnym punkcie skali filogenetycznej bez żadnego wpływu tego założenia na stawianie problemów zachowania ani na eksperymentalny sposób ich badania. Z drugiej strony nie mogę ani przez moment jedynie zakładać, że pantofelek reaguje na światło, że szczur uczy się szybciej zadania, gdy wykonuje je pięć razy, a nie raz dziennie, lub że w krzywych uczenia się dziecka występuje plateau. Są to problemy w istotny sposób związane z zachowaniem i muszą być rozwiązane w wyniku bezpośredniej obserwacji w warunkach eksperymentalnych. Próby wnioskowania przez analogię do ludzkich świa- domych procesów o procesach świadomych u zwierząt i vice versa, a także czynienie ze świadomości, takiej, jaką zna człowiek, głównego punktu odniesienia wszelkiego zachowania doprowadziły nas do sytuacji podobnej do tej, jaka istniała w biologii w czasach Darwina. Cały ruch darwinowski był oceniany w związku z wpływem, jaki miał on na poglądy dotyczące powstania i rozwoju gatunku ludzkiego. Przedsięwzięto ekspedycje w celu zebrania materiału, który mógłby umocnić przekonanie, że powstanie gatunku ludzkiego było w całości naturalnym zjawiskiem, nie zaś specjalnym aktem stworzenia. Gromadzono starannie wariacje oraz dowo- dy dotyczące kumulatywnego i wybiórczego wpływu selekcji; te bowiem i inne jeszcze mechanizmy wskazane przez Darwina należało traktować jako czynniki wystarczająco skomplikowane, aby mogły się przyczynić do powstania i zróżnicowania gatunku ludzkiego. Bogaty, nagromadzony w tym czasie, materiał został uznany za wystarczająco obszerny i cenny, aby opierając się na nim można było rozwinąć koncepcję ewolucji człowieka. Jest niezwykłe, że taka sytuacja mogła dominować w biologii przez tak wiele lat. Zmieniła się ona natychmiast w momencie, gdy zoologowie podjęli badania eksperymentalne nad pochodzeniem i ewolucją. Człowiek przestał być punktem odniesienia. Wątpię, czy obecnie 416 którykolwiek biolog eksperymentator, jeśli nie zajmuje się badaniem różnic indywidualnych u gatunku ludzkiego, próbuje interpretować swoje wyniki w terminach ewolucji człowieka lub choćby odwołuje się do nich w swoim myśleniu. Zbiera natomiast dane z badań nad wieloma gatunkami roślin i zwierząt oraz usiłuje sformułować prawa dziedziczności odnośnie do tego gatunku, nad którym prowadzi badania eksperymentalne. Siedzi on oczywiście postęp prac nad zróż- nicowaniem gatunkowym u ludzi i pochodzeniem człowieka, lecz patrzy na nie jako na problem specjalny, równie ważny jak jego własny, jednak laki, w który się istotnie nigdy nie zaangażuje. W żadnym przypadku nie można powiedzieć, że cała jego praca jest ukierunkowana na problem ewolucji człowieka lub że musi ona być interpretowana w terminach tej ewolucji. Nie musi on odrzucać niektórych faktów z własnych badań nad dziedziczeniem koloru sierści u myszy tylko dlatego, że mają one nikły związek ze zróżnicowaniem genus homo na odmienne gatunki czy też z pochodzeniem genus homo od pewnych bardziej prymitywnych form. W psychologii jesteśmy nadal na takim etapie rozwoju, że odczuwamy potrzebę selekcjonowania naszego materiału. Mamy lamus, gdzie wrzucamy procesy, na które rzuciliśmy anatemę, gdy oceniając ich wartość dla psychologii mówimy: „To jest odruch" lub „To jest fakt czysto fizjologiczny, nie mający żadnego związku z psychologią". Nie interesujemy się (jako psychologowie) określeniem wszystkich procesów przystosowania, którymi posługuje się zwierzę, jako całość, ani tym, w jaki sposób procesy te są z sobą skojarzone i jak przebiegają oddzielnie; gdybyśmy się tym interesowali, to

See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.