ebook img

Muzyczność: od mitu i rytuału do mitu jaźni1 PDF

41 Pages·2015·0.57 MB·Polish
by  
Save to my drive
Quick download
Download
Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Muzyczność: od mitu i rytuału do mitu jaźni1

PRINCIPIA LIX-LX (2014) PL-ISSN 0867-5392 doi:10.4467/20843887PI.14.001.2971 Zbigniew Ambro¿ewicz Muzyczno(cid:156)(cid:230): od mitu i rytua‡u do mitu ja(cid:159)ni1 Szczeg(cid:243)lne miejsce muzyki po(cid:156)r(cid:243)d wielu sztuk uprawianych przez cz‡o- wieka nie ulega w„tpliwo(cid:156)ci. W„tpliwo(cid:156)ci natomiast i mn(cid:243)stwo sprzecz- nych opinii rodzi pytanie, co jest tego szczeg(cid:243)lnego miejsca przyczyn„, co sprawia, ¿e muzyka tak odr(cid:243)¿nia siŒ od literatury, sztuk plastycz- nych czy teatralnych. Niezwyk‡a trudno(cid:156)(cid:230) uzyskania zadowalaj„cej odpowiedzi mo¿e dziwi(cid:230) (cid:150) wszak muzyka jest ludzkim dzie‡em i cz‡o- wiek winien dobrze wiedzie(cid:230), co, po co i dlaczego tworzy(cid:133) Jednak paradoksalno(cid:156)(cid:230) tej sytuacji przestanie tak zdumiewa(cid:230), gdy u(cid:156)wiado- mimy sobie (a jest to w gruncie rzeczy u(cid:156)wiadomienie sobie truizmu), ¿e zar(cid:243)wno z punktu widzenia biologicznego, jak i filozoficznego, cz‡o- wiek w dalszym ci„gu dla siebie samego stanowi tajemnicŒ. WagŒ za- chowuj„ s‡owa m„dro(cid:156)ci staro¿ytnej wyroczni: (cid:132)poznaj samego siebie(cid:148), wraz z ich sokratejskim uzupe‡nieniem: (cid:132)wiem, ¿e nic nie wiem(cid:148). Zamierzam przyjrze(cid:230) siŒ fenomenowi muzyki jako zjawisku stricte antropologicznemu, bardzo mocno zwi„zanemu nie tylko z sam„ na- tur„ ludzk„, ale r(cid:243)wnie¿ g‡Œboko osadzonemu w okre(cid:156)lonym systemie kulturowym. S„dzŒ, ¿e (cid:150) by rzecz ujrze(cid:230) w odpowiednim (cid:156)wietle (cid:150) po- winno siŒ powi„za(cid:230) zjawisko muzyki z szeroko pojŒt„ sfer„ mit(cid:243)w, narracyjno(cid:156)ci i socjopsychologii. Nie bez znaczenia bŒdzie tu obserwa- cja, ¿e (cid:150) niemaj„cy precedensu w dziejach ziemskich cywilizacji (cid:150) buj- ny rozkwit form muzycznych oraz sposob(cid:243)w ich wykonywania w no- wo¿ytnej Europie szed‡ w parze z r(cid:243)wnie unikalnym rozwojem, niepojŒtego dla innych krŒg(cid:243)w kulturowych, indywidualizmu. 1 DziŒkujŒ Recenzentowi mojego tekstu za wszystkie uwagi i poprawki, kt(cid:243)re ustrzeg‡y mnie przed pope‡nieniem (cid:150) niekt(cid:243)rych przynajmniej (cid:150) fatalnych b‡Œd(cid:243)w oraz sprawi‡y, ¿e tekst sta‡ siŒ (prawdopodobnie) w kilku miejscach bardziej czytel- ny i logiczny. 6 Zbigniew Ambro¿ewicz I. Blisko(cid:156)(cid:230) czy obco(cid:156)(cid:230)? Krytyk, filozof i pisarz w jednej osobie, George Steiner, po(cid:156)wiŒci‡ roz- wa¿aniom o (cid:159)r(cid:243)d‡ach i istocie muzyki obszerny fragment swojej ksi„¿- ki Errata: An Examined Life2. Steiner przywo‡uje tu trzy mity (cid:132)mu- zyczne(cid:148): opowie(cid:156)(cid:230) o Apollonie i Marsjaszu, historiŒ Odysa wygrywaj„cego z kusz„cym (cid:156)piewem Syren i wreszcie tragiczne losy Orfeusza, wielkiego (cid:156)piewaka, rozerwanego przez oszala‡e Menady. Istotnym momentem wszystkich trzech mit(cid:243)w, zauwa¿a Steiner, jest (cid:156)mier(cid:230) przez rozszarpanie. Sk„d w my(cid:156)leniu o muzyce przemoc, okru- cieæstwo i konflikt? Tematem mitu o Apollonie i Marsjaszu jest mu- zyczny pojedynek boga i satyra. Apollo gra na lirze, Marsjasz na fletni. Jak wyja(cid:156)nia Steiner, ostry konflikt rysuje siŒ ju¿ w momencie wybo- ru instrument(cid:243)w. Lira wykonana z materia‡u zwierzŒcego (struny z(cid:160)je- lit, obudowa ze skorupy ¿(cid:243)‡wia) uosabia muzyczno(cid:156)(cid:230) rozumnie skon- struowan„, opart„ na pitagorejskich liczbach i interwa‡ach, zhumanizowan„, cho(cid:230) wywodz„c„ siŒ z boskiej inspiracji. Zdaniem Steinera, instrument ten otwiera pole dla jŒzyka i tekstu, dla liryki i(cid:160)recytacji. Zgo‡a inne skojarzenia przywo‡uje fletnia. Pisze Steiner: (cid:132)Wype‡niona powietrzem rura, bezpo(cid:156)rednia s„siadka wiatru, fletnia Pana (cid:150) zdaj„ siŒ (cid:156)wiadczy(cid:230) o dra¿liwym przej(cid:156)ciu miŒdzy natur„ a(cid:160)kul- tur„. W ich spektrum d(cid:159)wiŒkowym mo¿emy us‡ysze(cid:230) gwizdanie pta- k(cid:243)w, skowyt lis(cid:243)w. Mo¿e s„ w‡asno(cid:156)ci„ samotnik(cid:243)w, niewykszta‡co- nych, kt(cid:243)rzy w stanie omal¿e zwierzŒcym ¿yj„ w stadach. Przenikliwy ton fletni na(cid:156)ladowany przez piccolo, fletowe tremolo (cid:150) mog„ wskazy- wa(cid:230) lub g‡osi(cid:230) m„dro(cid:156)(cid:230) znaczon„ szaleæstwem(cid:148)3. W odr(cid:243)¿nieniu zatem od (cid:132)zaawansowanej kulturowo(cid:148) liry, fletnia wyra¿a blisk„ naturze, niewykszta‡con„ i (cid:132)dzik„(cid:148) muzyczno(cid:156)(cid:230). Kon- flikt ode (pie(cid:156)ni) z logos (s‡owem i rozumem) odczytuje Steiner r(cid:243)w- nie¿ w micie o Syrenach i Odysie. Odys, (cid:132)wirtuoz retoryki, adwokac- kiej chytro(cid:156)ci i opisu(cid:148) ma przedstawia(cid:230) d„¿enie do zredukowania muzyki jedynie do akompaniamentu, co zderza siŒ z syrenim pragnie- niem, by logos ubra(cid:230) w formy naturalnych (cid:132)przyp‡yw(cid:243)w i g‡Œbin mu- zycznych(cid:148). I Marsjasz, i Syreny przegrywaj„ z ludzko-boskim porz„d- 2 G. Steiner, Errata: An Examined Life, London 1998. 3 G. Steiner, Errata: An Examined Life, prze‡. M. TrzŒsiok, Res Facta Nova 2008, nr 10 (19), http://www.resfactanova.pl/pliki/archiwum/numer_19/ RFN19%20Steiner%20-%20AnExamined%20Life.pdf. Muzyczno(cid:156)(cid:230): od mitu i rytua‡u do mitu ja(cid:159)ni 7 kiem i harmoni„. Jak siŒ zdaje, w opinii greckich intelektualist(cid:243)w to w‡a(cid:156)nie apolliæsko(cid:156)(cid:230) sta‡a siŒ zasadniczym sposobem my(cid:156)lenia o mu- zyce. Co wiŒcej, zosta‡a ona po‡„czona z ide„ starogreckiej paidei. Po- wt(cid:243)rzŒ za W‡adys‡awem Tatarkiewiczem, ¿e w staro¿ytnej teorii mu- zyki wyodrŒbni(cid:230) dadz„ siŒ przynajmniej dwie odmienne metody badawcze. Pierwsza, typowo pitagorejska, mia‡a charakter (cid:156)ci(cid:156)le me- tafizyczny i interesowa‡a siŒ muzyk„ jako objawieniem harmonii ko- smicznej. Wtajemniczony adept sztuki filozoficznej i matematycznej dostraja‡ w‡asn„ duszŒ, kt(cid:243)ra uwa¿ana by‡a za rodzaj harmonii, do boskich brzmieæ kosmosu. By‡ to niezawodny spos(cid:243)b na doskonalenie duchowego wnŒtrza. Druga metoda, skodyfikowana przez ucznia Arystotelesa, Arystok- senosa, bada‡a przede wszystkim psychologiczny, a nawet medyczny aspekt muzyki, widz„c w niej doskona‡y (cid:156)rodek wychowawczy i lecz- niczy4. W gruncie rzeczy oba podej(cid:156)cia (cid:150) (cid:132)kosmiczne(cid:148) i wychowawcze, istnia‡y ju¿ i uzupe‡nia‡y siŒ wzajemnie u Platona. PiŒkno muzyki to kwestia odkrycia czego(cid:156) zastanego raczej, ni(cid:159)li tworzenie (cid:150) w tym punk- cie Platon zgadza‡ siŒ z pitagorejczykami, ale inn„ mia‡ zgo‡a wielki filozof opiniŒ o muzyce s‡yszalnej (cid:150) tŒ uwa¿a‡ za niepotrzebnie ataku- j„c„ zmys‡y, czŒstokro(cid:230) wyzbyt„ rozumnej harmonii i wprowadzaj„c„ chaos do duszy i ¿ycia spo‡ecznego. W Prawach potŒpia poet(cid:243)w i pie- (cid:156)niarzy, obdarzonych co prawda talentem, ale niepojmuj„cych zasad rz„dz„cych muzyk„: (cid:132)stwarzali przez tŒ swoj„ g‡upotŒ bodaj bezwied- nie fa‡szywy pogl„d, ¿e nie ma w muzyce niczego, co by rozstrzyga‡o istotnie o jej warto(cid:156)ci, lecz ¿e najs‡uszniej jest ocenia(cid:230) j„ na podstawie przyjemno(cid:156)ci, jak„ sprawia s‡uchaczom, niezale¿nie od stopnia ich kultury. Tworz„c takie dzie‡a i g‡osz„c przy tym takie pogl„dy wpoili w t‡um przekonanie, ¿e wolno ‡ama(cid:230) prawa panuj„ce w muzyce, i tak go o(cid:156)mielili, ¿e odt„d wa¿y‡ siŒ, jakby by‡ do tego zdolny, wyra¿a(cid:230) o(cid:160)niej sw(cid:243)j s„d(cid:148)5. S‡ycha(cid:230) tu typowy dla Platona elitaryzm, ale pojawia siŒ r(cid:243)wnie¿ my(cid:156)l, ¿e bynajmniej nie przyjemno(cid:156)(cid:230) s‡uchacza ma moc roz- strzygania o warto(cid:156)ci muzyki. Przyjemno(cid:156)(cid:230) to doznanie typowe dla prymitywnego s‡uchacza, podczas gdy muzyka prawdziwie boska, o(cid:160)w‡a(cid:156)ciwej strukturze i tonacji, oddzia‡uje (cid:132)etycznie(cid:148), dodatnio wp‡y- waj„c na kszta‡towanie charakteru i cn(cid:243)t. 4 Zob. W. Tatarkiewicz, Historia estetyki, t. 1, Estetyka staro¿ytna, Warszawa 1985, s. 211-n. 5 Platon, Prawa III, 700, prze‡. M. Maykowska, Warszawa 1960, s. 133. 8 Zbigniew Ambro¿ewicz Steiner wyra(cid:159)nie boleje nad zbytni„ dominacj„ logosu, czyli pier- wiastka apolliæskiego, dominacj„, kt(cid:243)ra rozpleni‡a siŒ w ca‡ej kultu- rze na skutek wszechw‡adnego panowania jŒzyka. (cid:132)Dyskurs jŒzyko- wy(cid:148), nawet najbardziej (cid:132)surrealny(cid:148) i pe‡en wieloznaczno(cid:156)ci, tak czy inaczej (cid:132)pozostaje linearny, uwiŒziony w czasowym nastŒpstwie(cid:148) i do tego (cid:132)przykuty kajdanami do chciwo(cid:156)ci logiki(cid:148)6 z jej prawami przyczy- nowo(cid:156)ci, niesprzeczno(cid:156)ci, koæca i pocz„tku. (cid:132)Cywilizowanie(cid:148) pierwot- nej muzyczno(cid:156)ci, zdaje siŒ s„dzi(cid:230) Steiner, to nadawanie jej znamion dyskursu jŒzykowego, to zapominanie o jej pozaludzkich korzeniach, analogiczne do d„¿enia, by zapomnie(cid:230) o (cid:132)pozaludzkich(cid:148) korzeniach cz‡owieka. Uwa¿a jednak Steiner, ¿e (cid:132)zwierzŒco(cid:156)(cid:230)(cid:148) nie pozwoli‡a siŒ z(cid:160)muzyki wygna(cid:230) i (cid:150) pomimo zabieg(cid:243)w Platona oraz licznych teorety- k(cid:243)w (cid:156)redniowiecza (cid:150) jest stale w niej obecna. PamiŒtali o(cid:160)tym nielicz- ni, jak Vico i Rousseau, kt(cid:243)rzy uznawali prymat muzyczno(cid:156)ci wzglŒ- dem jŒzyka. WalkŒ muzyki z ¿ywio‡em mowy wida(cid:230) najlepiej w pie(cid:156)ni, nazywanej przez Steinera (cid:132)najbardziej cielesn„ i najbardziej uducho- wion„ ze wszystkich rzeczywisto(cid:156)ci(cid:148), uruchamiaj„cej i przeponŒ, i(cid:160)du- szŒ. Pie(cid:156)æ (cid:132)w spos(cid:243)b organiczny(cid:148) prowadzi nas (cid:132)w pobli¿e zwierzŒco- (cid:156)ci jako drugiej strony naszej natury(cid:148)7. Mo¿na jednak rzec, ¿e dzieje siŒ to niejako wbrew (cid:132)jŒzykowym(cid:148) sk‡onno(cid:156)ciom, to jest wbrew ludz- kiej tendencji do tworzenia fikcji i k‡amstwa, u¿ytecznej zar(cid:243)wno w(cid:160)¿y- ciu spo‡ecznym, jak w metafizyce i poezji: (cid:132)Nasze koniunktywy, nasze formy warunkowe, optatywy, wszystkie «je¿eli» naszych gramatyk czyni„ nieuniknion„, radykalnie ludzk„ «kontra-faktyczno(cid:156)(cid:230)» mo¿- liw„(cid:148)8. Tymczasem muzyka istnieje de facto (cid:132)poza dobrem i z‡em(cid:148), (cid:132)poza fa‡szem i prawd„(cid:148), tj. inaczej ni¿ wypowiadane s‡owo. Ten dualizm w my(cid:156)leniu o muzyce, bŒd„cy aksjologicznie odwr(cid:243)- con„ kontynuacj„ dualizmu pitagorejsko-platoæskiego, ujawnia (cid:150) zda- niem Steinera (cid:150) radykaln„ obco(cid:156)(cid:230) (cid:132)jŒzykowo(cid:148) nastrojonego cz‡owieka naszej kultury wobec muzycznego antylogosu, obco(cid:156)(cid:230) wyra¿on„ w pe‡- nych bestialskiej przemocy trzech mitach. Steiner m(cid:243)wi wprost: pro- log muzyki tkwi (cid:132)w tym, co organiczne, oraz w (cid:156)wiecie zwierz„t(cid:148), ale zaraz dodaje, ¿e muzyka (cid:132)daje wyraz najwy¿szym stanom ludzkiej (cid:156)wiadomo(cid:156)ci(cid:148). To paradoks, okre(cid:156)lony przez Steinera jako (cid:132)intymna obco(cid:156)(cid:230) muzyki wobec cz‡owieka(cid:148)9. Metafizyczne dope‡nienie, wed‡ug 6 G. Steiner, op. cit. 7 Ibidem. 8 Ibidem. 9 Ibidem. Muzyczno(cid:156)(cid:230): od mitu i rytua‡u do mitu ja(cid:159)ni 9 autora, znajduje cz‡owiek w czym(cid:156) skrajnie obcym, cho(cid:230) nieskoæcze- nie i pierwotnie bliskim. I jest to my(cid:156)l niemal identyczna z paradok- sem wypowiedzianym przez (cid:156)w. Augustyna w Wyznaniach. Tyle ¿e Augustyn m(cid:243)wi‡ o transcendentnym Bogu, Steiner za(cid:156) o czym(cid:156), co mo¿na nazwa(cid:230) panteistycznym Dionizosem. Inaczej zgo‡a na kwestiŒ relacji cz‡owiek(cid:150)muzyka zapatruje siŒ my(cid:156)liciel jak¿e czŒsto pos„dzany o wrogo(cid:156)(cid:230) w stosunku do jednostki ludzkiej. Oto Hegel, wbrew poniek„d pokutuj„cej o nim opinii, opra- cowa‡ skrajnie indywidualistyczn„ filozofiŒ muzyki, czym zainspiro- wa‡ wyst„pienia nie tylko romantyk(cid:243)w, ale i opozycyjnych wobec sie- bie (cid:150) Sorena Kierkegaarda i Ferdynanda Ebnera. Pocz„tkiem muzyki, zdaniem Hegla, jest emocjonalny wykrzyknik, jakie(cid:156) (cid:132)ach(cid:148) i (cid:132)och(cid:148) naszej duszy. Wykrzyknik ten, zwany tonem, staje siŒ muzyk„, gdy zostaje ujŒty w formŒ kadencji, gdy zostanie rozszczepiony i ponownie po‡„czony w (cid:132)najrozmaitsze formy bezpo(cid:156)rednich wsp(cid:243)‡brzmieæ, istot- nych przeciwieæstw, sprzeczno(cid:156)ci i zapo(cid:156)redniczeæ(cid:148)10. Ton, kt(cid:243)ry sta- je siŒ czym(cid:156) zewnŒtrznym, nie (cid:132)krzepnie(cid:148) jednak w trwaniu jak prze- strzenny przedmiot bytuj„cy obok innych przedmiot(cid:243)w, lecz wchodzi w (cid:132)idealn„ dziedzinŒ czasu(cid:148). Ton, bŒd„c zatem wyrazem (cid:132)wewnŒtrz- nego stanu rzeczy(cid:148) i uczucia, a (cid:132)w swym zmys‡owym istnieniu czym(cid:156) bezwzglŒdnie przemijaj„cym(cid:148), mo¿e bezpo(cid:156)rednio wnikn„(cid:230) w sam„ istotŒ ludzkiej podmiotowo(cid:156)ci. Dlatego muzyka (cid:132)opanowuje [(cid:133)] (cid:156)wia- domo(cid:156)(cid:230), kt(cid:243)ra teraz nie stoi ju¿ wobec przeciwstawnego sobie przed- miotu, lecz trac„c tŒ swoj„ wolno(cid:156)(cid:230) zostaje porwana przez wezbrany nurt p‡yn„cych ton(cid:243)w(cid:148)11. A poniewa¿ Ja(cid:159)æ i ton maj„ wsp(cid:243)lne pod‡o- ¿e, kt(cid:243)rym jest czas, przeto czas, rytm i ruch muzyki staje siŒ czasem, rytmem i ruchem naszego Ja. Dochodzi tu wiŒc do szczeg(cid:243)lnej sytu- acji, w kt(cid:243)rej Ja(cid:159)æ zostaje zniewolona przez w‡asn„ podmiotowo(cid:156)(cid:230), uprzednio jednak z niej wyobcowan„. W odniesieniu do Ja(cid:159)ni Hegel stan ten nazywa (cid:132)s‡uchaniem siebie samej(cid:148) i (cid:132)swobodnym pozostawa- niem u siebie samej(cid:148)12. Muzyka umo¿liwia lub raczej u‡atwia i stymu- luje proces konsolidacji Ja(cid:159)ni. Stawanie siŒ Ja(cid:159)ni polega bowiem na skupianiu siŒ w sobie poprzez d„¿enie do samowiedzy, tj. czynienie z(cid:160)siebie swego w‡asnego przedmiotu. Dzia‡anie to r(cid:243)¿nicuje i nadaje 10 G. W. F. Hegel, Wyk‡ady o estetyce, prze‡. J. Grabowski i A. Landman, Warsza- wa 1967, t. 3, s. 179. 11 Ibidem, s. 183. 12 Ibidem, s. 221. 10 Zbigniew Ambro¿ewicz jako(cid:156)ciow„ odrŒbno(cid:156)(cid:230) (cid:132)pustemu(cid:148) pocz„tkowo czasowi, sk‡adaj„cemu siŒ jedynie z identycznych moment(cid:243)w nastŒpuj„cych po sobie i zastŒ- puj„cych siŒ wzajemnie. Za spraw„ oddzia‡ywania jako(cid:156)ciowo odrŒb- nych ton(cid:243)w muzyka zas‡uguje na nazwanie jej swego rodzaju katali- zatorem sprzyjaj„cym zdobywaniu przez Ja(cid:159)æ samowiedzy i w‡asnej to¿samo(cid:156)ci. Nie spos(cid:243)b zatem, pozostaj„c na gruncie Heglowskich usta- leæ, m(cid:243)wi(cid:230) o obco(cid:156)ci muzyki, o jej ahumanizmie. Przeciwnie (cid:150) mu- zyczno(cid:156)(cid:230) wyp‡ywa w pe‡ni z istoty cz‡owieka, stanowi lustro, w kt(cid:243)re cz‡owiek spogl„da i widzi, i lepiej rozumie samego siebie, cho(cid:230) prze- cie¿ patrzy na co(cid:156) zewnŒtrznego i jakby innego(cid:133) Jest rzecz„ interesuj„c„, ¿e pos„dzany o tzw. logocentryzm Hegel w(cid:160)odniesieniu do muzyki pokazuje oblicze indywidualistycznego intu- icjonisty. Blisko sto lat p(cid:243)(cid:159)niej Ferdynand Ebner idzie za Heglowskim twierdzeniem (powszechnym zreszt„ w tym czasie), ¿e muzyka (cid:132)prze- mawia bezpo(cid:156)rednio do cz‡owieka wewnŒtrznego(cid:148) i ¿e muzyczno(cid:156)(cid:230) wszystko, co jej potrzebne do wyrazu, czerpie z wnŒtrza podmiotu: (cid:132)prawdziwa fantazja muzyczna nigdy nie zostaje zap‡odniona z ze- wn„trz, przez jakikolwiek moment (cid:156)wiata czy natury(cid:148)13. I tu ju¿ Eb- ner pod„¿a w ca‡kiem inn„ stronŒ, albowiem (cid:150) jak t‡umaczy: (cid:132)w intu- icji muzycznej cz‡owiek nie wychodzi z «samotno(cid:156)ci Ja» swej egzystencji ku relacji do Ty(cid:148)14. Co gorsza, powiada Ebner, muzyczna intuicja nie daje nawet (cid:156)wiadomo(cid:156)ci samotnej egzystencji Ja i istnienia Ty. Praw- dziwa duchowo(cid:156)(cid:230), jego zdaniem, ma (cid:159)r(cid:243)d‡o w s‡ownym dialogu Ja (cid:150) Ty, jest etycznym i religijnym ze swej istoty otwarciem na zewn„trz. Bezs‡owno(cid:156)(cid:230) muzyki, jej czysta, bezznaczeniowa zmys‡owo(cid:156)(cid:230) uto¿sa- miona zostaje ze skrajn„ duchowo(cid:156)ci„, a obie (cid:150) zamkniŒte na dialog i(cid:160)etyczno(cid:156)(cid:230) (cid:150) z wyrafinowan„ estetyczno(cid:156)ci„. Muzyka, potraktowana w ten spos(cid:243)b, czyli ogl„dana z punktu widzenia dialogiki eksponuj„cej s‡owo jako (cid:159)r(cid:243)d‡o wszelkiej relacji buduj„cej ja(cid:159)æ i warto(cid:156)ci, tak po- strzegana muzyka zatem, nie dociera do Ja fundamentalnego, jak to dzieje siŒ u Hegla. Dla Ebnera (cid:132)bezs‡owno(cid:156)(cid:230)(cid:148) muzyki to jej najwiŒksza duchowa u‡omno(cid:156)(cid:230). Albowiem, jak uwa¿a austriacki my(cid:156)liciel (cid:150) id„c za Pismem (cid:140)wiŒtym, tylko dziŒki s‡owu cz‡owiek sta‡ siŒ cz‡owiekiem, (cid:132)przez s‡owo zosta‡ on stworzony(cid:148)15. Ebner, inaczej ni¿ Hegel, nega- 13 F. Ebner, S‡owo i realno(cid:156)ci duchowe. Fragmenty pneumatologiczne, prze‡. K.(cid:160)Skorulski, Warszawa 2006, s. 63. 14 Ibidem, s. 65. 15 Ibidem, s. 66. Muzyczno(cid:156)(cid:230): od mitu i rytua‡u do mitu ja(cid:159)ni 11 tywnie waloryzuje estetyczno(cid:156)(cid:230) muzyki i jej wobec ja(cid:159)ni dzia‡anie (cid:150) de- struktywne raczej, zdaniem austriackiego my(cid:156)liciela, ni¿ buduj„ce. Z(cid:160)dru- giej strony, bli¿szy zdaje siŒ Steinerowi, gdy ten ostatni og‡asza obco(cid:156)(cid:230) muzycznego ¿ywio‡u zar(cid:243)wno wobec logosu cz‡owieka, jak i jego ethosu (Ebner:(cid:132)Nic nie jest bardziej oddalone i obce muzykalno(cid:156)ci ni¿ etyka(cid:148)16). W gruncie rzeczy, pogl„d o obco(cid:156)ci muzyki mo¿e wyda(cid:230) siŒ dziwny, i to nie tylko na tle Heglowskich opis(cid:243)w przenikania siŒ Ja(cid:159)ni i d(cid:159)wiŒk(cid:243)w. Powt(cid:243)rzŒ tu niemal dos‡ownie pytanie z pocz„tku tych rozwa¿aæ. Jak- ¿e to wytw(cid:243)r ludzki, jakim jest muzyka, mo¿e siŒ wyda(cid:230) cz‡owiekowi obcy (oczywi(cid:156)cie, nie w sensie heglowsko-marksistowskim!)? II. Wielo(cid:156)(cid:230) tr(cid:243)jdzielno(cid:156)ci George Steiner czyni z Apolla element ludzko-boski w muzyce, przy- pisuj„c mu ekspresjŒ za pomoc„ s‡owa i pie(cid:156)ni, Marsjasza za(cid:156) uznaje za pierwiastek przedludzki, mocno osadzony w irracjonalnej przyro- dzie. Nieco inaczej dualizm ten wydaje siŒ przedstawia(cid:230) Zbigniew Her- bert w swoim s‡ynnym wierszu Apollo i Marsjasz: z jednej strony Apollo, b(cid:243)g bezwzglŒdny i dok‡adny, obdarzony (cid:132)absolutnym s‡uchem(cid:148) i (cid:132)ner- wami z tworzyw sztucznych(cid:148), a wiŒc wyzuty z emocji i przepe‡niony obrzydzeniem dla nieokie‡znanej cielesno(cid:156)ci; z drugiej strony za(cid:156) (cid:132)do- k‡adnie odarty ze sk(cid:243)ry(cid:148) Marsjasz, (cid:132)ogromna skala(cid:148) (wyrazu muzycz- nego i pozamuzycznego) i rozedrgana, wype‡niona nieludzkim cier- pieniem, cielesno(cid:156)(cid:230): opowiada Marsjasz nieprzebrane bogactwo swego cia‡a ‡yse g(cid:243)ry w„troby pokarm(cid:243)w bia‡e w„wozy szumi„ce lasy p‡uc s‡odkie pag(cid:243)rki miŒ(cid:156)ni stawy ¿(cid:243)‡(cid:230) krew i dreszcze zimowy wiatr ko(cid:156)ci nad sol„ pamiŒci17 W istocie, bli¿sze jest nam cierpienie Marsjasza, na kt(cid:243)re nawet natura nie pozostaje obojŒtna ((cid:132)skamienia‡y s‡owik(cid:148), (cid:132)drzewo zupe‡- 16 Ibidem, s. 65. 17 Z. Herbert, Apollo i Marsjasz, w: idem, Wyb(cid:243)r wierszy, Warszawa 1983, s. 78. 12 Zbigniew Ambro¿ewicz nie siwe(cid:148)), ni¿ bezlitosny, wyrachowany (cid:132)absolutny(cid:148) pod ka¿dym wzglŒdem b(cid:243)g. S„dzŒ, ¿e wiersz Herberta ka¿e zrewidowa(cid:230) dualistyczne podej(cid:156)cie Steinera do muzyczno(cid:156)ci. By(cid:230) mo¿e inaczej nale¿y roz‡o¿y(cid:230) akcenty i nie ‡„czy(cid:230) tego, co ludzkie, z tym, co boskie, nawet za po- moc„ logosu(cid:133) By(cid:230) mo¿e trzeba wr(cid:243)ci(cid:230) do zapomnianego tr(cid:243)jpodzia‡u muzyki, wprowadzonego przez Boecjusza. Boecjusz dokona‡ niegdy(cid:156) podzia‡u muzyki na musica mundana, musica humana i musica in- strumentalis. Tylko ostatnia jest zjawiskiem fizycznym, s‡yszalnym, bo stanowi„cym efekt (cid:156)piewu i gry na instrumentach. Pierwsza to boska muzyka sfer niebieskich, druga (cid:150) wewnŒtrzna muzyka (cid:150) harmonia duszy ludzkiej. Przez ca‡e (cid:156)redniowiecze musica instrumentalis by‡a najmniej ceniona a instrumentali(cid:156)ci i (cid:156)piewacy uwa¿ani za zwyk‡ych rzemie(cid:156)lnik(cid:243)w. Reginon z Pr(cid:252)m w swoim dziele De harmonica insti- tutione oznajmia‡, ¿e: (cid:132)nie tego nazywa siŒ muzykiem, kto jedynie rŒ- kami muzykŒ uprawia, lecz naprawdŒ muzykiem jest ten, kto dziŒki wrodzonym zdolno(cid:156)ciom umie o muzyce dyskutowa(cid:230) i t‡umaczy(cid:230) j„ opieraj„c siŒ na pewnych teoretycznych zasadach(cid:148)18. Panowa‡ po- wszechnie pogl„d, jak pisa‡ (cid:243)wczesny Anonim, ¿e muzyka niebiaæska to (cid:132)zasada wszelkiej muzyki (cid:156)wiata, pocz„tek wszelkiej muzyki ludz- kiej i instrumentalnej(cid:148)19. Ludzie (cid:156)redniowiecza (nie byli oni wyj„tkiem(cid:133)) uwielbiali upra- wia(cid:230) liczbowe spekulacje. Nie dziwi chyba, ¿e liczba trzy wzbudza‡a szczeg(cid:243)lne zainteresowanie. Joachim z Fiore w XII wieku, zainspiro- wany trynitarn„ doktryn„, podzieli‡ dzieje ludzko(cid:156)ci na trzy epoki: Ojca, symbolizowan„ przez Abrahama, Syna z postaci„ Chrystusa i(cid:160)Du- cha, kt(cid:243)rej mia‡ przewodzi(cid:230) Dux e Babylone20. Znalaz‡ Joachim gorli- wych na(cid:156)ladowc(cid:243)w i to ju¿ bynajmniej nie w (cid:156)redniowieczu; wystarczy wymieni(cid:230) Hegla, Cieszkowskiego, Marksa i Comte(cid:146)a, a w(cid:156)r(cid:243)d Amery- kan(cid:243)w (cid:150) Peirce(cid:146)a i Royce(cid:146)a. Ale kilka wiek(cid:243)w przed Joachimem z Fiore problem Tr(cid:243)jcy (cid:140)wiŒtej pr(cid:243)bowa‡ zbada(cid:230) (cid:156)w. Augustyn. Skoro, dowodzi‡ Augustyn, cz‡owiek stworzony zosta‡ na wz(cid:243)r i podobieæstwo Boga i jest Jego obrazem, zatem w cz‡owieku powinno siŒ odnale(cid:159)(cid:230) odpowiedniki bo¿ej troisto- (cid:156)ci. W duszy ludzkiej, czyli w cz‡owieku wewnŒtrznym, tr(cid:243)jcŒ tak„ sta- 18 Cyt. za: W. Tatarkiewicz, op. cit., s. 127. 19 Cyt. za: ibidem. 20 Zob. E. Voegelin, Nowa nauka polityki, prze‡. P. (cid:140)piewak, Warszawa 1992, s.(cid:160)106-107. Muzyczno(cid:156)(cid:230): od mitu i rytua‡u do mitu ja(cid:159)ni 13 nowi„: pamiŒ(cid:230), odpowiadaj„ca osobie Ojca, rozum jako odwzorowanie Syna i mi‡o(cid:156)(cid:230), bŒd„ca aktem woli (cid:150) odpowiednik Ducha (cid:140)wiŒtego. Tak zwany cz‡owiek zewnŒtrzny, czyli cz‡owiek w akcie poznania zmys‡o- wego r(cid:243)wnie¿ daje siŒ przedstawi(cid:230) pod postaci„ triady: (cid:132)cia‡o postrze- gane, forma wyci(cid:156)niŒta we wzroku patrz„cego, oraz uwaga woli ‡„cz„- ca jedno z drugim(cid:148)21. W konstrukcjach tych nietrudno zauwa¿y(cid:230) rz„dz„c„ nimi zasadŒ, kt(cid:243)r„ opisa(cid:230) mo¿na jako ci„g‡„ interakcjŒ trzech element(cid:243)w. Po pierwsze, element istniej„cy i trwaj„cy obiektywnie, niczym odwieczny B(cid:243)g-Ojciec; w odniesieniu do cz‡owieka wewnŒtrz- nego bŒdzie to pamiŒ(cid:230), w kt(cid:243)rej, wedle (cid:156)w. Augustyna, zgromadzone zosta‡o nieprzebrane i nieu(cid:156)wiadamiane w pe‡ni bogactwo wiedzy, tak- ¿e tej o Bogu; w odniesieniu do cz‡owieka zewnŒtrznego bŒdzie to jaki- kolwiek przedmiot poznania. Ten pierwszy element stanowi wz(cid:243)r lub rezerwuar, na kt(cid:243)rym opiera siŒ i z kt(cid:243)rego czerpie dzia‡anie i istnie- nie element drugi (cid:150) Syn, rozum, poznanie, s‡owo, a w odniesieniu do cz‡owieka zewnŒtrznego (cid:150) zmys‡. Wreszcie element trzeci, scalaj„cy i,(cid:160)w gruncie rzeczy, umo¿liwiaj„cy jakiekolwiek dzia‡anie lub interak- cjŒ dw(cid:243)ch pozosta‡ych (cid:150) Duch (cid:140)wiŒty, mi‡o(cid:156)(cid:230)22, uwaga woli. (cid:140)w. Augu- styn bardzo mocno podkre(cid:156)la jedno(cid:156)(cid:230) i wzajemne przenikanie siŒ wszystkich trzech os(cid:243)b Tr(cid:243)jcy: (cid:132)nie w ten spos(cid:243)b nale¿y pojmowa(cid:230) Tr(cid:243)jcŒ (cid:140)wiŒt„ na podstawie tr(cid:243)jcy naszej my(cid:156)li, jakoby Ojciec by‡ pa- miŒci„ wszystkich trzech, Syn inteligencj„ wszystkich trzech, a Duch (cid:140)wiŒty mi‡o(cid:156)ci„ wszystkich trzech, jak gdyby Ojciec nie poznawa‡ sie- bie, ani nie kocha‡, a tylko pamiŒta‡ o sobie i innych, jak gdyby Syn 21 (cid:140)w. Augustyn, O Tr(cid:243)jcy (cid:140)wiŒtej, prze‡. M. Stokowska, Krak(cid:243)w 1996, s. 464. 22 Trzeba tu podkre(cid:156)li(cid:230) szczeg(cid:243)lny, bardzo szeroki spos(cid:243)b pojmowania mi‡o(cid:156)ci przez (cid:156)w. Augustyna jako rodzaju woli. W traktacie O Tr(cid:243)jcy (cid:140)wiŒtej czytamy: (cid:132)Ona [dusza] ju¿ siebie zna‡a, tak jak s„ znane rzeczy zawarte w pamiŒci, nawet w(cid:243)w- czas, kiedy siŒ o nich nie my(cid:156)li. M(cid:243)wimy np., ¿e jaki(cid:156) cz‡owiek zna literaturŒ, nawet wtedy gdy my(cid:156)li nie o literaturze, a o innych rzeczach. Te dwa rodzaje poznania (cid:150) zradzaj„ce i zrodzone (cid:150) s„ z sob„ zwi„zane mi‡o(cid:156)ci„, jako trzecim elementem. Mi- ‡o(cid:156)(cid:230) za(cid:156) nie jest niczym innym jak aktem woli rozkoszuj„cej siŒ z posiadania rzeczy po¿„danej, albo pragn„cej, d„¿„cej do jej posiadania(cid:148) (ibidem, s. 432). Mo¿na po- wiedzie(cid:230), ¿e mi‡o(cid:156)(cid:230) jest szczeg(cid:243)lnie mocno umotywowan„ wol„ osi„gaj„c„ satysfak- cjŒ, zw‡aszcza gdy poprzez akt poznania osi„gnie co(cid:156), co bŒd„c w pamiŒci, budzi‡o jej po¿„danie. Jak wyja(cid:156)nia Etienne Gilson, mi‡o(cid:156)(cid:230) u (cid:156)w. Augustyna pojmowana jest zgodnie ze staro¿ytnym przekonaniem o istnieniu d„¿enia ka¿dego fizycznego pierwiastka do zajŒcia naturalnego dlaæ miejsca. Mi‡o(cid:156)(cid:230) stanowi w duszy ludzkiej motor wszelkich ludzkich d„¿eæ, a ponadto (cid:132)nigdy nie spoczywa. To, co tworzy, mo¿e by(cid:230) dobre lub z‡e, ale zawsze co(cid:156) tworzy(cid:148) (E. Gilson, Wprowadzenie do nauki (cid:156)w. Augustyna, prze‡. Z. Jakimiak, Warszawa 1953, s. 175). 14 Zbigniew Ambro¿ewicz jedynie siebie i innych rozumia‡, a Duch (cid:140)wiŒty kocha‡. Przeciwnie, trzeba raczej s„dzi(cid:230), ¿e i wszystkie trzy osoby, i ka¿da z osobna posia- daj„ te doskona‡o(cid:156)ci ka¿da w swej naturze. Te doskona‡o(cid:156)ci nie s„ w(cid:160)nich r(cid:243)¿ne, tak jak w nas pamiŒ(cid:230) jest czym innym ni¿ inteligencja albo mi‡o(cid:156)(cid:230)(cid:148)23. Augustyn konstatuje paradoks: chocia¿ wszystkie te elementy w Bogu istniej„ jako Osoby, Tr(cid:243)jca (cid:140)wiŒta odznacza siŒ ab- solutnym stopniem jedno(cid:156)ci, podczas gdy w ludziach (cid:150) boskich obra- zach, integralno(cid:156)(cid:230) ma bardzo zr(cid:243)¿nicowany poziom: (cid:132)u jednego widzi- my pamiŒ(cid:230) wiŒksz„ od rozumu, u innego odwrotnie, a u innego jeszcze mi‡o(cid:156)(cid:230) przewy¿sza pozosta‡e w‡adze, a one same mog„ by(cid:230) sobie r(cid:243)w- ne lub nie(cid:148)24. Ale, jak s„dzŒ, poza wymiarem (cid:156)ci(cid:156)le teologicznym i reli- gijnym, paralela boskiej i ludzkiej triady ma r(cid:243)wnie¿ sens antropolo- giczny i psychologiczny. Widziana w tym aspekcie Tr(cid:243)jca (cid:140)wiŒta staje siŒ swoist„ ide„ regulatywn„, celem integruj„cym dla sk‡onnej do au- todestrukcji ludzkiej osobowo(cid:156)ci. Carl Gustav Jung interpretuje dok- trynŒ trynitarn„ jako przejaw zbiorowego procesu psychicznego wy- ra¿aj„cego szczeg(cid:243)ln„ sytuacjŒ dziejow„ duchowego prze‡omu: (cid:132)wszystkie spory, sofistyczne chwyty, nicowanie s‡(cid:243)w, intrygi i gwa‡- ty, kt(cid:243)re a¿ do przesady plami„ dzieje tego dogmatu, zawdziŒczaj„ swe istnienie kompulsywno-numinalnemu charakterowi archetypu i nie- s‡ychanym trudno(cid:156)ciom, z jakimi wi„¿„ siŒ wszelkie pr(cid:243)by zintegro- wania go ze (cid:156)wiatem ludzkiego rozumu(cid:148)25. Zdaniem Junga, szczeg(cid:243)l- na si‡a archetypu Tr(cid:243)jcy (cid:140)wiŒtej wi„¿e siŒ w‡a(cid:156)nie z przekroczeniem przezeæ zwyk‡ej logiki. B(cid:243)g-Ojciec, jako Jeden, to wyraz postrzegania (cid:156)wiata jako stworzonej ca‡o(cid:156)ci, na poziomie bezkonfliktowej i bezre- fleksyjnej afirmacji. Wszelako, wraz z pierwsz„ refleksj„ nad z‡em i(cid:160)nie- doskona‡o(cid:156)ci„ w (cid:156)wiecie, Jeden ulega rozszczepieniu i pojawia siŒ Inny (cid:150) Syn. Ta dwoisto(cid:156)(cid:230) wydaje siŒ konieczna w spos(cid:243)b niejako naturalny (cid:150) z Ojca wynika bowiem obecno(cid:156)(cid:230) Syna. Trzeci„ osobŒ (cid:150) Ducha wyja- (cid:156)nia Jung jako usuniŒcie dwoisto(cid:156)ci, czyli w„tpliwo(cid:156)ci, przywr(cid:243)cenie jedni przez akt mi‡o(cid:156)ci. Ujawnienie siŒ trzeciej osoby stanowi w inter- pretacji Junga absolutn„ konieczno(cid:156)(cid:230) psychologiczn„, kt(cid:243)ra wype‡nia znany ju¿ z egipskiej mitologii archetyp: triadŒ ojca, syna i (cid:132)ducha ¿ycia(cid:148), hipostazy si‡y ¿yciowej i rozrodczej. 23 Ibidem, s. 498. 24 Ibidem, s. 514. 25 C. G. Jung, Pr(cid:243)ba psychologicznej interpretacji dogmatu o Tr(cid:243)jcy (cid:156)w., prze‡. J.(cid:160)Prokopiuk, w: idem, Archetypy i symbole. Pisma wybrane, Warszawa 1981, s.(cid:160)183.

Description:
To paradoks, określony przez Steinera jako „intymna obcość muzyki wobec icjonisty. Blisko sto lat później Ferdynand Ebner idzie za Heglowskim twierdzeniem Ale francuski antropolog nie ma bynajmniej na myśli jakiejś
See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.