ebook img

Księga Jogi i Magii PDF

123 Pages·2016·0.39 MB·Polish
Save to my drive
Quick download
Download
Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Księga Jogi i Magii

Aleister CROWLEY - Ksiêga Jogi i Magiji Aleister CROWLEY ” Joga “ t³um. Dariusz Misiuna ¯ycie , takie jakim je znamy , jest pe³ne cierpienia. Wystarczy wspomnieæ tylko , ¿e ka¿dy cz³owiek otrzyma³ wyrok , lecz nie zna daty jego wykonania. Nikomu nie wydaje siê to przyjemne. Podobnie, ka¿dy robi wszystko co w jego mocy, by wyrok ten odroczyæ, a gdyby by³ w stanie go odwróciæ, poœwiêci³by wszystko, co tylko ma. St¹d te¿ praktycznie wszystkie religie i wszystkie filozofie zaczynaj¹ bez os³onek od obiecywania swoim zwolennikom nagrody w postaci nieœmiertelnoœci. ¯adna religia nie upad³a jak dot¹d z nadmiaru obietnic. Obecny rozpad religii wi¹¿e siê z tym, ¿e ludzie prosz¹ o dowody. Prêdzej wyrzekli by siê znacz¹cych korzyœci materialnych, jakie dobrze zorganizowana religia przynosi Pañstwu, ani¿eli zgodzili na oszustwo czy fa³szerstwo, czy te¿ jakikolwiek system, który, nawet jeœli nie jest winny, to w ostatecznoœci nie jest w stanie dowieœæ swojej niewinnoœci. Gdy jest siê po czêœci bankrutem, najlepiej podejœæ na nowo do problemu bez z góry przyjêtych za³o¿eñ. Zacznijmy w¹tpiæ w ka¿de stwierdzenie. OdnajdŸmy sposób na poddawanie ka¿dego stwierdzenia testowi eksperymentu. Czy istnieje choæ ziarno prawdy w twierdzeniach rozmaitych religii ? Niechaj nam wolno bêdzie znaleŸæ odpowiedŸ na to pytanie. Pocz¹tkow¹ trudnoœæ sprawia niezmierne bogactwo materia³u do sprawdzenia. Krytyczne sprawdzenie wszystkich systemów by³oby niekoñcz¹cym siê zadaniem; lista œwiadectw jest zbyt d³uga. Teraz ka¿da religia jest równie dobra i ka¿da wymaga wiary. Odrzucimy wiêc to pytanie z braku mo¿liwoœci potwierdzenia. Lepiej wiêc sprawdziæ, czy nie istnieje jakaœ kwestia, co do której wszystkie religie s¹ zgodne: bo jeœli tak jest, mo¿e okazaæ siê ona godna zbadania. Nie nale¿y jej z pewnoœci¹ szukaæ w dogmatach. Nawet tak prosta idea jak przekonanie o wy¿szym i wieczystym bycie jest negowana przez jedn¹ trzeci¹ rasy ludzkiej. Legendy tycz¹ce siê cudów s¹ pewnie uniwersalne, lecz z braku naocznych dowodów mijaj¹ siê ze zdrowym rozs¹dkiem. Wiêc co z pocz¹tkiem religii? Jak to siê sta³o, ¿e tyle nieudowodnionych twierdzeñ zosta³o przyjêtych przez ludzi wszelkiego rodzaju ? Czy¿ to nie graniczy z cudem? Istnieje jednak jeden rodzaj cudu, który z pewnoœci¹ siê wydarza, a jest nim dzia³anie geniuszu. Nie znajdziemy jego analogii w przyrodzie. Nie do pomyœlenia jest nawet jakiœ “super-pies” przekszta³caj¹cy œwiat psów, podczas gdy w historii ludzkoœci zdarza siê to z du¿¹ regularnoœci¹. Dzisiaj mamy trzech “super-ludzi”, bêd¹cych ze sob¹ w niezgodzie. Co wspólnego odnajdziemy u Chrystusa, Buddy i Mahometa? Czy jest coœ, co ich ³¹czy? ¯aden punkt w doktrynie, ¿aden punkt w etyce, ¿adna teoria “¿ycia po ¿yciu”, a jednak w historii ich ¿ycia odnajdziemy pewn¹ to¿samoœæ, mimo wielu ró¿nic. Budda urodzi³ siê ksiêciem, a zmar³ jako ¿ebrak. Mahomet urodzi³ siê ¿ebrakiem, a zmar³ jako ksi¹¿ê. Chrystus pozosta³ nieznany jeszcze wiele lat po swojej œmierci. Wielkie ¿ywoty ka¿dego z nich spisane by³y przez dewotów i jest w nich coœ wspólnego - przemilczenie. Nie wiemy nic o ¿yciu Chrystusa miêdzy dwunastym a trzydziestym rokiem jego ¿ycia. Mahomet znikn¹³ w jaskini. Budda po opuszczeniu swojego pa³acu przez wiele lat przebywa³ na pustyni. Ka¿dy z nich, doskonale cichy podczas swojego znikniêcia, gdy wróci³, natychmiast zacz¹³ nauczaæ nowego prawa. Jest to zadziwiaj¹ce i sprawia, ¿e kusi nas sprawdzenie, czy równie¿ innym wielkim nauczycielom religii nie wydarzy³o siê coœ podobnego. Moj¿esz wiód³ spokojne ¿ycie, póki go nie wygnano z Egiptu. Skry³ siê wtedy w krainie Midian i nie wiadomo, co tam porabia³, a przecie¿ natychmiast po powrocie postawi³ ca³e miejsce na g³owie. Potem znowu znikn¹³ na górze Synaj na kilka dni i powróci³ z Tablicami Prawa w rêkach. Œwiêty Pawe³ (znowu), po przygodach w drodze do Damaszku, uda³ siê na Pustyniê Arabsk¹, gdzie przebywa³ przez wiele lat, a po powrocie obali³ Cesarstwo Rzymskie. Nawet w legendach dzikich plemion znajdziemy podobny schemat. Ktoœ, kto nie jest nikim szczególnym, udaje siê na odosobnienie, by wróciæ jako wielki uzdrowiciel; i nikt nie wie w³aœciwie, co mu siê przydarzy³o. We wszystkich mitach i bajkach pojawia siê ten sam zbieg okolicznoœci. Nikt odchodzi, by wróciæ jako Ktoœ. Nie da siê tego wyjaœniæ w jakiœ zwyczajny sposób. Nie ma jakiejkolwiek poszlaki, która by kaza³a nam twierdziæ, ¿e ludzie ci byli od pocz¹tku wyj¹tkowi. Mahomet z trudem dosiada³ wielb³¹da, gdy mia³ trzydzieœci piêæ lat, nie mówi¹c ju¿ o jakimkolwiek talencie do czegoœ innego. Œwiêty Pawe³ posiada³ trochê talentu, ale plasuje siê na koñcu tej pi¹tki. ¯aden z nich nie posiada³ narzêdzia w³adzy, takiego jak rz¹d czy pieni¹dze. Moj¿esz by³ znacz¹c¹ postaci¹ w Egipcie, zanim go opuœci³; wróci³ jako obcy cz³owiek. Chrystus nie by³ w Chinach i nie o¿eni³ siê z córk¹ cesarza. Mahomet nie dysponowa³ liczebn¹ i zdyscyplinowan¹ armi¹. Budda nie zjednoczy³ organizacji religijnych. Œwiêty Pawe³ nie spiskowa³ z ambitnym genera³em. Ka¿dy z nich powróci³ biedny; ka¿dy z nich powróci³ samotny. Jaka by³a istota ich w³adzy? Co im siê wydarzy³o na odosobnieniu? Historia nie pomo¿e nam rozwi¹zaæ tego problemu, bo historia milczy. Posiadamy jedynie zapiski, jakie oni sporz¹dzali. By³oby znacz¹ce, gdybyœmy znaleŸli w nich jakieœ punkty wspólne. Z poprzednio wymienionych wielkich nauczycieli jedynie Chrystus milczy; pozosta³a czwórka coœ nam mówi; jedni wiêcej, inni mniej. Budda szczegó³owo omawia, co siê z nim dzia³o, i nie starcza nam tutaj miejsca na przytoczenie tego. Sens tego wszak¿e jest taki, ¿e powierzono mu w opiece tajemn¹ si³ê œwiata. O doœwiadczeniu œwiêtego Paw³a wiemy jedynie, ¿e mia³ zwidy jakoby zosta³ porwany do Nieba i tam widzia³ i s³ysza³ rzeczy, o których nie ma prawa mówiæ. Mahomet mówi dziwne rzeczy o tym, ¿e odwiedzi³ go anio³ Gabriel, który przekaza³ mu s³owa Boga. Moj¿esz powiada, ¿e ujrza³ Boga. Pomimo i¿ wszystkie te stwierdzenia na pierwszy rzut oka wydaj¹ siê odmienne, maj¹ jednak coœ wspólnego. Opisuj¹ doœwiadczenia, które jeszcze piêædziesi¹t lat temu zwane by³y ponadzmys³owymi, dzisiaj nazywa siê je duchowymi, a za piêædziesi¹t lat nada im siê w³aœciw¹ nazwê dla fenomenu, jaki one opisuj¹. Teoretycy ró¿nych religii nie maj¹ problemu z ich wyjaœnianiem, ale ró¿ni¹ siê miêdzy sob¹. Mahomet twierdzi, ¿e Bóg istnieje i ¿e naprawdê wys³a³ do niego anio³a Gabriela, ale inni siê z nim nie zgadzaj¹. I jeœli chodzi o naturê tego przypadku, nie da siê dostarczyæ wiarygodnego dowodu. Brak dowodów silnie jest odczuwany przez chrzeœcijañstwo (i w mniejszym stopniu przez islam), co sprawia, ¿e jak na pniu produkowane s¹ cuda, by wesprzeæ jego chwiejn¹ strukturê. Myœl nowo¿ytna, odrzucaj¹c te cuda, przyswoi³a teorie mówi¹ce o epilepsji i szaleñstwa. Tak jakby organizacja mog³a powstaæ z dezorganizacji ! Nawet jeœli epilepsja by³a przyczyn¹ tych wszystkich ruchów, które wynios³y cywilizacjê po cywilizacji ze stanu barbarzyñstwa, to by³by to tylko argument na rzecz epilepsji. Oczywiœcie, wielcy ludzie nigdy nie podlegaj¹ standardom maluczkich, a ten, którego misj¹ jest obalenie œwiata, z trudem mo¿e unikn¹æ tytu³u rewolucjonisty. Manie danego okresu zawsze dostarczaj¹ sposobnoœci do nadu¿yæ. Mani¹ Kajfasza by³ judaizm, a faryzeusze powiedzieli mu, ¿e Chrystus “bluŸni”. Pi³at by³ lojalnym Rzymianinem; przed nim oskar¿ono Chrystusa o “bunt”. Za czasów wszechw³adzy papie¿a wa¿ne by³o udowodniæ wrogowi “herezjê”. Dziœ, w czasach oligarchii medycznej staramy siê dowieœæ “szaleñstwa” naszych przeciwników i (w krajach purytañskich) atakujemy ich “moralnoœæ”. Powinniœmy zatem porzuciæ wszelk¹ retorykê i bez ¿adnych uprzedzeñ dociec zjawisk, które przydarzy³y siê tym wielkim przywódcom ludzkoœci. Nie trudno zauwa¿yæ, ¿e oni sami niezbyt dobrze rozumieli to, co im siê przytrafi³o. Jedynie Budda wyjaœnia swój system dog³êbnie i tylko on nie jest wœród nich dogmatykiem. Mo¿emy przypuszczaæ, ¿e inni s¹dzili, i¿ zbyt klarowne wyjaœnienia nie s¹ wskazane dla ich nastêpców; tak¹ metodê na pewno przyj¹³ œwiêty Pawe³. Dlatego najlepszym dokumentem, jakim dysponujemy, jest system Buddy; lecz jest on tak z³o¿ony, ¿e ¿adne krótkie wyjaœnienie nie bêdzie mog³o nam s³u¿yæ. W przypadku zaœ innych, skoro nie mamy zapisków samych Mistrzów, musimy opieraæ siê na zapiskach ich najbli¿szych uczniów. Metody doradzane przez nich s¹ zadziwiaj¹co do siebie podobne. Rekomenduj¹ “cnoty” (rozmaitego rodzaju) , samotnoœæ, nie niepokojenie siê, umiarkowanie w jedzeniu i na koniec praktykê, któr¹ niektórzy z nich nazywaj¹ modlitw¹, a inni medytacj¹. (Pierwsze cztery po dok³adnym zbadaniu mog¹ siê okazaæ jedynie warunkiem dla ostatniego.) Kiedy poszukujemy znaczenia modlitwy i medytacji, odnajdujemy, ¿e s¹ one jednym. Bo czym jest stan modlitwy i medytacji ? Ograniczeniem umys³u do pojedynczego aktu, stanu lub myœli. Kiedy usi¹dziemy w spokoju i przeszukamy zawartoœæ naszych myœli, odnajdziemy zasadnicz¹ ich cechê, któr¹ jest b³¹dzenie i rozproszenie. Ka¿dy, kto mia³ do czynienia z dzieæmi i niewytrenowanymi umys³ami, wie dobrze, ¿e obce jest im skupienie uwagi, choæby nawet by³y bardzo inteligentne i obdarzone dobr¹ wol¹. A zatem my, obdarzeni wytrenowanymi umys³ami, chc¹c kontrolowaæ te b³¹dz¹ce myœli, zrozumiemy, ¿e mo¿emy je wprowadziæ w w¹ski kana³, po³¹czone ze sob¹ w doskonale racjonalny sposób; lecz jeœli spróbujemy zatrzymaæ ten nurt, miast sukcesu, po prostu przerwiemy wa³ kana³u. Umys³ zostanie zalany i miast ³añcucha myœli otrzymamy chaos pomieszanych wyobra¿eñ. Dzia³alnoœæ umys³owa jest tak wielka i tak zwyczajna, ¿e a¿ trudno nam zrozumieæ, jak ktoœ móg³ wpaœæ na pomys³, ¿e jest ona s³aboœci¹ i przeszkod¹. Mo¿e jest tak, gdy¿ podczas praktyk nabo¿nych ludzie zauwa¿aj¹, ¿e ich myœli nachodz¹ na siebie. W ka¿dym przypadku spokój i samokontrola wy¿ej s¹ cenione od niepokoju. Darwin w swojej pracy podkreœla ten znacz¹cy kontrast na przyk³adzie ma³py w klatce. Ogólnie mówi¹c, im wiêksze, mocniejsze i bardziej rozwiniête jest zwierzê, tym mniej siê porusza, a jego ruchy s¹ powolne i zasadne. Porównajcie bezustann¹ aktywnoœæ bakterii z rozs¹dn¹ statecznoœci¹ bobra; i z wyj¹tkiem niewielu zorganizowanych wspólnot zwierzêcych, takich jak pszczo³y, najwy¿sz¹ inteligencjê wykazuj¹ te, które prowadz¹ samotny tryb ¿ycia. Jest to równie¿ prawda o czlowieku. Psychologowie zmuszeni zostali traktowaæ stan umys³u t³umów tak, jakby by³ zupe³nie jakoœciowo odmienny od stanu umys³u jednostek. Uwalniaj¹c nasz umys³ z zewnêtrznych wp³ywów, czy to przypadkowych czy emocjonalnych, osi¹gamy moc widzenia jakiejœ prawdy o rzeczach. Kontynuujmy jednak nasz¹ praktykê. B¹dŸmy panami naszych umys³ów. Wkrótce odnajdziemy sprzyjaj¹ce po temu warunki. Nie bêdzie potrzeby wmawiaæ sobie, ¿e wszystkie zewnêtrzne wp³ywy s¹ niekorzystne. Nowe twarze, nowe sceny bêd¹ nam przeszkadzaæ; nawet nowe nawyki, które przyjêliœmy po to, by kontrolowaæ umys³, na samym pocz¹tku bêd¹ nas niepokoiæ. Bêdziemy musieli porzuciæ nawyk ob¿erania siê i jeœæ tylko wtedy, kiedy siê jest g³odnym, s³uchaj¹c wewnêtrznego g³osu, kiedy mamy doœæ. Ta sama regu³a odnosi siê do snu. Zdecydowaliœmy siê kontrolowaæ nasze umys³y, a wiêc czas medytacji musi dominowaæ nad pozosta³ymi czynnoœciami. Musimy ustaliæ godziny praktyki. A¿eby sprawdziæ nasz postêp, musimy mieæ notes, d³ugopis i zegarek, gdy¿ medytacji (tak jak wszystkie fizjologiczne sprawy) nie da siê zmierzyæ uczuciami. Bêdziemy zatem mierzyæ, jak czêsto podczas pierwszego kwadransa godziny umys³ zbacza z idei, na której mia³ siê skoncentrowaæ. Bêdziemy tak praktykowaæ dwa razy dziennie i z czasem zrozumiemy, jakie warunki s¹ dla nas korzystne, a jakie nie. Kiedy bêdziemy tak d³ugo praktykowaæ, doœæ szybko nast¹pi zniecierpliwienie i zrozumiemy, ¿e musimy wprowadziæ nowe elementy do naszej praktyki, które by mog³y nam pomóc. Wci¹¿ bêd¹ pojawiaæ siê nowe problemy, z którymi bêdziemy musieli siê uporaæ. Na przyk³ad, zapewne odnajdziemy swój niepokój. ¯adna pozycja nie bêdzie dla nas przyjemna, mimo ¿e wczeœniej tego nie zauwa¿yliœmy ! Problem ten rozwi¹¿e praktyka asany, któr¹ opiszemy póŸniej. Myœli o zdarzeniach z codziennego ¿ycia bêd¹ nas drêczyæ; musimy tak zaplanowaæ nasz dzieñ, aby nic nie mog³o siê wydarzyæ. Nasze myœli bêd¹ nam przywo³ywaæ nadzieje i lêki, mi³oœci i nienawiœci, ambicje, zazdroœci i wiele innych emocji. Wszystko to musi zostaæ odciête. Musimy nie mieæ ¿adnych zainteresowañ w ¿yciu poza uspokojeniem naszego umys³u. Jest to przedmiot zwyczajnych klasztornych œlubów ubóstwa, czystoœci i pos³uszeñstwa. Gdy nie masz ¿adnej w³asnoœci, nie masz o co siê troszczyæ i niepokoiæ; nikt nie niepokoi siê o czystoœæ, ani te¿ czystoœæ nie mo¿e rozproszyæ twojej uwagi; a gdy œlubujesz pos³uszeñstwo, nie martwisz siê o to, co robisz : po prostu jesteœ pos³uszny. Jest wiele innych przeszkód, które napotkasz na swojej drodze i z którymi musisz siê uporaæ. Ale zbli¿my siê na chwilê do chwili, kiedy jesteœ bliski sukcesu. Na samym pocz¹tku twojej walki trudno ci bêdzie przezwyciê¿yæ sen; i bêdziesz zbacza³ z przedmiotu twej medytacji, nawet nie zauwa¿aj¹c tego; lecz póŸniej, kiedy odczujesz, ¿e “robisz to ju¿ dobrze”, bêdziesz zszokowany tym, ¿e ca³kiem zapomnia³eœ o sobie i o swoim otoczeniu. Powiesz : “Na Boga! Musia³em chyba spaæ!” lub “Po co ja w ogóle medytowa³em?”, a nawet “Co ja robi³em?”, “Gdzie ja jestem?”, “Kim jestem?”. Mo¿e ciê to zatrwo¿yæ i trwoga ta siê nie zmniejszy, kiedy odzyskasz pe³n¹ œwiadomoœæ i zamyœlisz siê nad tym, ¿e naprawdê zapomnia³eœ, kim jesteœ i co robisz ! Jest to tylko jedna z wielu przygód, która mo¿e ci siê przydarzyæ; jedna z najbardziej typowych. Do tego czasu godziny medytacji wype³ni¹ ci wiêkszoœæ dnia i prawdopodobnie ca³y czas bêdziesz oczekiwa³, ¿e coœ siê wydarzy. Mo¿esz siê nawet przestraszyæ ide¹, ¿e twój umys³ mo¿e znikn¹æ; lecz nauczysz siê rozpoznawaæ symptomy zmêczenia umys³owego i bêdziesz stara³ siê ich unikaæ. Nale¿y je bardzo dok³adnie odró¿niæ od bezczynnoœci ! Czasami bêdziesz odczuwa³ jak¹œ walkê miêdzy wol¹ a umys³em; kiedy indziej czu³ bêdziesz, ¿e s¹ one w harmonii; ale istnieje te¿ trzeci stan, który nale¿y odró¿niæ od dwóch poprzednich. Jest to oznaka bliskiego sukcesu. Pojawia siê wtedy, gdy umys³ zmierza ku wybranemu przedmiotowi, nie tak jakby by³ pos³uszny woli posiadacza umys³u, lecz jakby nic nim nie kierowa³o lub te¿ jakby kierowa³y nim bezosobowe si³y; jakby spada³ moc¹ swojej wagi, a nie by³ spychany. Prawie zawsze, kiedy ktoœ staje siê tego œwiadom , posêpna odwieczna walka miêdzy kowbojsk¹ wol¹ a byczym umys³em zaczyna siê od nowa. Jak ka¿dy proces fizjologiczny, œwiadomoœæ tego oznacza zaburzenia i chorobê. Rozpatruj¹c naturê tej pracy nad kontrol¹ umys³u, student z trudnoœci¹ zauwa¿a fakt, ¿e dwie sprawy s¹ w ni¹ w³¹czone - osoba postrzegaj¹ca i rzecz widziana - osoba poznaj¹ca i rzecz poznawana; zaczyna uznawaæ je za warunek konieczny dla wszelkiej œwiadomoœci. Jesteœmy zbyt przyzwyczajeni, a¿eby przyj¹æ, ¿e istniej¹ sprawy o których nie dane by³o by nam s¹dziæ. Przyjmujemy, na przyk³ad, ¿e nieœwiadomoœæ jest têpa; a przecie¿ nic nie jest bardziej pewne od organów cielesnych, które funkcjonuj¹ w ciszy. Najlepszy sen jest wtedy, gdy nie ma snów. Nawet podczas gier zrêcznoœciowych naszym najlepszym osi¹gniêciom towarzyszy myœl “Nie wiem, jak to zrobi³em” i nie potrafimy ich powtórzyæ. W chwili, kiedy zaczynamy myœleæ œwiadomie o naszych czynach, stajemy siê “nerwowi” i przegrywamy. Faktycznie istniej¹ trzy g³ówne klasy poci¹gniêæ : z³e poci¹gniêcia, które wi¹¿emy ze zb³¹kan¹ uwag¹; dobre poci¹gniêcia, które wi¹¿emy ze sta³¹ uwag¹; i doskona³e poci¹gniêcia, których nie rozumiemy, a które spowodowane s¹ tym, ¿e nawyk sta³ej uwa¿noœci jest niezale¿ny od woli, a wiêc mo¿e dzia³aæ swobodnie w swej w³asnej harmonii. To samo zjawisko odnosi siê do powy¿szego jako dobra oznaka. W koñcu, pojawia siê coœ, czego natura bêdzie przedmiotem dalszej dyskusji. Na razie, wystarczy powiedzieæ, ¿e œwiadomoœæ “ja” i “nie-ja”, widz¹cego i rzeczy widzianej, poznaj¹cego i rzeczy poznawanej zostaje wymazana. Pojawia siê wtedy zazwyczaj intensywne œwiat³o, intensywny dŸwiêk i uczucie tak nieodpartej rozkoszy, ¿e zasoby jêzyka wci¹¿ i wci¹¿ siê wyczerpuj¹, kiedy próbujemy to opisaæ. Jest to wybuch, który pora¿a umys³. Tak silny i przera¿aj¹cy, ¿e ci , którzy go doœwiadczyli, znajduj¹ siê w œmiertelnym niebezpieczeñstwie utraty wszelkiego zmys³u proporcji. Dziêki temu œwiat³u wszelkie inne zdarzenia w ¿yciu jawi¹ siê jako ciemnoœæ. Ktokolwiek to prze¿y³, nie mo¿e tego zanalizowaæ ani oszacowaæ. Mo¿e jedynie powiedzieæ, ¿e w porównaniu z tym ca³e ludzkie ¿ycie jest zwyk³ym odpadkiem. Niestety wiele zeznañ wykracza poza to oszczêdne stwierdzenie, i ¿le. Ci, którzy tego doœwiadczyli argumentuj¹, ¿e “skoro jest to coœ, co przekracza ¿ycie ziemskie, musi byæ czymœ niebiañskim”. Jedn¹ z tendencji wystêpuj¹cych w ich umys³ach jest nadzieja osi¹gniêcia Nieba, ktor¹ wpoili w nich nauczyciele i rodzice, lub te¿ któr¹ sami sobie wytworzyli. Nie maj¹c jakichkolwiek dowodów na to mówi¹ “To jest To”. W Bhagawad-Gicie wizja tego stanu oczywiœcie przypisywana jest zjawie Wisznu, który by³ “lokalnym” bogiem tego okresu. Anna Kingsford, która p³awi³a siê w hebrajskim mistycy¿mie i by³a feministk¹, prze¿y³a tak¹ sam¹ wizjê. Lecz “bosk¹” postaæ , któr¹ ujrza³a, nazywa³a raz “Adonai”, raz “Mari¹”. Ta kobieta , mimo umys³u pe³nego zgni³ej miazgi i ca³kowitego braku pozycji spo³ecznej, wykszta³cenia i charakteru moralnego , zrobi³a w œwiecie religii o wiele wiêcej, ani¿eli jakakolwiek inna osoba przez wiele pokoleñ. Ona jedyna udostêpni³a teozofiê, a gdyby nie teozofia, to powszechne zainteresowanie takimi sprawami nigdy by siê nie pojawi³o. To zainteresowanie ma siê tak do Prawa Thelemy, jak modlitwy Jana Chrzciciela mia³y siê do chrzeœcijañstwa. Znajdujemy siê teraz w miejscu, kiedy warto powiedzieæ, co siê przydarzy³o Mahometowi. Tak czy inaczej ten fenomen pojawi³ siê w jego umyœle. Bêd¹c wiêkszym ignorantem od Anny Kingsford, choæ na szczêœcie maj¹c wiêksze morale, powi¹za³ swoje doœwiadczenie z histori¹ “Zwiastowania”, któr¹ musia³ chyba us³yszeæ w dzieciñstwie, i rzek³ “Objawi³ mi siê Gabriel”. Lecz pomimo swej ignorancji, swego ca³kowitego fa³szywego zrozumienia prawdy, moc wizji by³a taka, ¿e by³ on w stanie wytrwaæ przeœladowania i za³o¿y³ religiê, do której dzisiaj nale¿y jeden cz³owiek na oœmiu. Historia chrzeœcijañstwa ujawnia dok³adnie ten sam znacz¹cy fakt. Jezus Chrystus wyrós³ na bajkach Starego Testamentu i by³ zmuszony przypisywaæ swoje doœwiadczenia “Jehowie”, chocia¿ jego szlachetny duch móg³ nie mieæ w ogóle nic wspólnego z monstrum, które zawsze nakazywa³o gwa³tem dziewic i mordowani dzieci¹tek, a którego rytua³y niegdyœ i teraz celebrowane s¹ ofiar¹ z cz³owieka. Podobnie, wizje Joanny d’Arc by³y ca³kowicie chrzeœcijañskie. Ona, podobnie,

See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.