ebook img

Krótki traktat z ontologii przejściowej PDF

226 Pages·2018·5.111 MB·Polish
Save to my drive
Quick download
Download
Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Krótki traktat z ontologii przejściowej

Alain Badiou Krótki traktat z ontologii przejściowej przełożył Marek Karaś WARSZAWA 2018 Projekt okładki i stron tytułowych Krzysztof Bielecki Grafika na okładce Tomasz Bardamu Redakcja naukowa Piotr Herbich Korekta Krzysztof Rosiński Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury Ministerstwo Kultury I Dziedzictwa Narodowego. Cet ouvrage a bénéficié du soutien des Programmes d’aide à la publication de l’institut français. Książkę wydano dzięki dofinansowaniu w ramach Programu Wsparcia Wydawniczego Instytutu Francuskiego. Alain Badiou, Court traité d'ontologie transitoire Copyright © Editions du Seuil, 1998 Copyright © for this édition by Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego ISBN 978-83-65787-24-8 Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego ul. Mianowskiego 15/65, 02-044 Warszawa e-mail: [email protected] Wydanie pierwsze, Warszawa 2018 Skład Studio Artix, Jacek Malik, [email protected] Druk środków i oprawa Drukarnia Sowa, Piaseczno Druk okładek Drukarnia uniPrint, Raszyn „Ontologią przejściową” nazywam tę, która rozpościera się pomiędzy nauką o bycie jako bycie, czyli teorią czystej mnogości, a nauką o przejawie, czyli logiką konsystencji rzeczywiście prezentowanych uniwersów. Jest to droga my­ ślenia, której niniejsza książeczka dostarcza kilku orienta­ cyjnych punktów. A.B., kwiecień 1998 Prolog Bóg jest martwy „Bóg jest martwy”: co nazywa „Bóg” w tej formule? Nie możemy zakładać, że zachodzi dla nas jakakolwiek oczy­ wistość w tej kwestii. Tym bardziej że jeśli rzeczywiście Bóg jest martwy, to - jak to się zdarza umarłym, których nawet nagrobek jest już tylko zatartym lub zapiaszczonym kamieniem - prawdopodobnie pamięć o tym, co wskazywa­ ła nazwa „Bóg”, jest pogrzebana, rozproszona, opuszczona. To zresztą cała różnica między teoretyczną formułą „Bóg nie istnieje” a konstatacją historyczną lub dotyczącą fak­ tów: „Bóg jest martwy”. Pierwsza z nich zakłada - w for­ mie twierdzenia, tak jak mówi się, że nie istnieje liczba wymierna wyrażająca stosunek między bokiem kwadratu a jego przekątną - że Bóg to pojęcie, którego znaczenie poddawane jest reaktywacji przez twierdzenie o nieistnie­ niu, dowiedlne bez końca. Mówiąc natomiast, że „Bóg jest martwy”, czyni się z Boga nazwę własną, tak jak mówi się o prapradziadku Kazimierzu Dubois, że nie żyje, nie 7 Krótki traktat z ontologii przejściowej wiedząc może, a w każdym razie nie rozumiejąc - prócz samej jego śmierci - nic z tej jednostkowej żywej nieskoń­ czoności, która urządzona była pod zamkniętą syntagmą „Kazimierz Dubois”. Pytanie jest tym poważniejsze, że jeśli założyć, że Bóg jest martwy, to bez wątpienia zgodzić się trzeba, że martwy jest już od dawna. Być może zaraz po kazaniach świętego Pawła zaczyna się uśmiercanie tego, co było jedynym praw­ dziwym życiem Boga - zmartwychwstania Chrystusa, jedy­ nego i rozstrzygającego zwycięstwa nad śmiercią, jakie od­ notowano; śmiercią jako figurą podmiotu, a nie biologiczną obiektywnością. Renesans w każdym razie przesłania żywe­ go Boga podejrzaną mnogością mitologicznych bóstw, o któ­ rych Renan powie później, że w wielkiej sztuce klasycznej były tak obecne i nagie tylko dlatego, że wszystkie owinięte były w purpurowy całun, w którym śpią martwi bogowie. A jeśli nie renesans, to Galileusz lub Kartezjusz, dla których wszechświat, rodzaj materialnego grafu matematyczności, osadza Boga w pozamatematycznej punktowości aktualnej nieskończoności - co jest życiem tylko w literalnej śmierci. Albo też filozofowie oświecenia, dla których polityka jest wyłącznie sprawą ludzi, praktyczną immanencją, z której należy usunąć wszelkie odwołania do opatrznościowych zamysłów Wszechmocnego. Albo Cantor, który przepędza Boga z jego nieskończonego lokum, by w nim zainstalować liczbę i rachunek. Być może Bóg kona powoli, ale to właśnie kolejne formy balsamowania go zajmują nas od wielu stuleci. Dlatego kwestia tego, co spoczywa pod jego nazwą, jest coraz mniej jasna. Rozjaśnić jej nam nie może dostoso­ wanie jego funkcji do funkcji Ojca. Już Feuerbach twierdził, 8 Prolog : Bóg jest martwy że chrześcijański Bóg i cała jego aparatura to tylko pro­ jekcje organizacji rodzinnej i jej konstytutywnej symbo­ liki - ale twierdzić tak mógł tylko dlatego, że Bóg był już martwy albo konający. Możemy przyjąć, że ta teza o Bogu uczestniczyła w procesie jego śmierci i zapomnienia tego, co żyło pod jego nazwą. Sprowadzenie funkcjonowania Boga do funkcjonowania Imienia Ojca jest tylko sposobem odsunięcia - za samo jego imię własne i za ideał nauki - osobliwości Boga żywego. W kwestii znaczenia formuły „Bóg jest martwy” to punkt kluczowy. Jest on prosty i trudny zarazem. Jeśli się stwierdza: „Bóg jest martwy”, to dlatego, że „Bóg”, o któ­ rym mowa, był żywy, należał do wymiaru życia. O pojęciu, symbolu czy funkcji znaczącej można powiedzieć, że wy­ szły z użycia, zostały odrzucone, stały się nieskuteczne. Nie można powiedzieć, że zmarły. Dlatego właśnie wszelkie rozumienie kwestii Boga w oparciu o pierwotne symboli- zacje prowadzi do wniosku, że nie jest on martwy - wręcz: że jest nieśmiertelny. Z tego punktu widzenia psychoanaliza zachowuje, ko­ niec końców, dwuznaczny stosunek do kwestii Boga. Czy­ niąc z niego za Feuerbachem wzniosłe imię jednej z funkcji, w których przyszpilane jest pragnienie, psychoanaliza kon­ tynuuje naukowe uśmiercanie transcendencji. Stwierdzając jednak trwałość tej funkcji, bez której żadna podmiotowa konstytucja nie może się radykalnie obejść, psychoanaliza zapewnia Bogu - z wnętrza jego rzekomej śmierci - pojęcio­ wą wieczność bez precedensu. Jako empiryczny tego dowód wskażmy, że wielu wybitnych i utalentowanych analityków, jak Françoise Dolto czy Michel de Certeau, nie widziało 9 Krótki traktat z ontologii przejściowej żadnej sprzeczności formalnej - wręcz przeciwnie - między swym freudowskim zaangażowaniem i religijną wiarą. Lub też że Lacan, którego nie sposób podejrzewać o klerykalne skłonności, utrzymywał jednak, że pozbycie się religii jest zwyczajnie niemożliwe. Jestem przeciwnego zdania. Traktuję formułę „Bóg jest martwy” całkowicie dosłownie. To się stało; albo, jak mówi Rimbaud: to już zanami1. Bóg-to już skończone. I religia także - to już skończone. Jest w tym, jak z wielką mocą wyraził to Jean-Luc Nancy, coś nieodwracalnego, w odnie­ sieniu do czego pozostaje tylko zrozumieć, jaki podmiotowy mechanizm pozwala tak łatwo wierzyć, że nic podobnego, że religia ma się świetnie lub nawet, jak się obecnie mówi, powraca. Ależ nie. Nic nie powraca; nie musimy wierzyć w widma, zmarły dryfuje samotny i zapomniany w swej anonimowej i pozbawionej miejsca mogile. Oczywiście pod warunkiem przyjęcia, że umrzeć - bez możliwości zmartwychwstania - mógł tylko Bóg żywy. A co to jest Bóg żywy? Bóg żywy, jak wszystko, co żywe, jest tym, z czym innym żywym istotom przychodzi żyć. Pascal, jeden z ostatnich obrońców tego skazanego Boga, rozumiał to doskonale. Bóg mogący umrzeć nie jest i nie może być pojęciowym Bogiem Kartezjusza, zastępnikiem nieskończoności, zszyciem matematycznych prawd z ich bytem, ani też gwarantem sądów pod postacią wielkiego 1 1 „To już za nami” - fr. ceci est passé', parafraza Sezonu w piekle'. „Cela s'est passé. Je sais aujourd'hui saluer la beauté", w przekładzie Artura Mię­ dzyrzeckiego: „To już za mną. Potrafię dzisiaj witać piękno”, por. A. Rim­ baud, Sezon w piekle. Iluminacje, przeł. A. Międzyrzecki, Warszawa 1999, s. 41. (Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie przypisy w książce pochodzą od tłumacza). 10 Prolog I Bóg jest martwy Innego. Musi to być Bóg Izaaka, Abrahama i Jakuba czy też Chrystus przemawiający bezpośrednio do Pascala w jego wewnętrznym Ogrójcu. Bóg żywy jest zawsze czyimś Bo­ giem. Bogiem, z którym ktoś - Izaak, Jakub, Paweł czy Pas­ cal - dzieli moc życia w czystej teraźniejszości swego pod­ miotowego rozpostarcia. Tylko takim Bogiem żywym karmi się przekonanie rzeczywiście religijne. Podmiot musi z nim mieć do czynienia jako z mocą, której doświadcza w te­ raźniejszości. Musi go spotkać. I to spotkać, wychodząc od samego siebie. Tak jest z Bogiem Kierkegaarda, innego spóźnionego obrońcy umierającego Boga, gdy stwierdza on, oczyszczając afekt rozpaczy, że „w swoim stosunku do sa­ mej siebie, chcąc być samą sobą, jaźń zanurza się, poprzez swą własną przejrzystość, w mocy, która ją ustanowiła”2. To, że Bóg jest martwy, znaczy: nie jest on już istotą żywą, którą można spotkać, gdy egzystencja zanurza się poprzez własną przejrzystość. Prasowe deklaracje tego czy innego, że spotkał Boga pod drzewem albo w wiejskiej kaplicy, nic tu nie zmieniają. Wiemy przecież, że żadne myślenie nie może już dowieść swych praw w oparciu o takie spotkanie - podobnie jak temu, kto widzi zjawy, nie przyznaje się nic ponad stwierdzenie widocznych u niego objawów. W tym sensie należy oświadczyć, że religia jest martwa 1 nawet wtedy, gdy ukazuje się w całej pozornej rozpięto­ ści swych mocy, rezultatem jest tylko partykularny objaw 2 W polskim przekładzie Jarosława Iwaszkiewicza zdanie to brzmi: „To jest formuła, która określa stan jaźni, kiedy rozpacz jest całkowicie wykorzeniona: łącząc się z sobą i utwierdzając wolę bycia sobą, jaźń opiera się przejrzyście na Mocy, która ją założyła”, S. Kierkegaard, Choroba na śmierć, w: tenże, Bojaźń i drżenie. Choroba na śmierć, przeł. J. Iwaszkiewicz, Warszawa 1982, s. 148. 11 Krótki traktat z ontologii przejściowej upamiętniania, w którym wszechobecna jest śmierć. Trwa już nie religia, lecz jej teatr. Tylko w teatrze bowiem, jak w Hamlecie, widma utrzymują pozór sprawczości. W tym teatrze - potencjalnie krwawym - przedstawiane jest nam to, czym według naszych wyobrażeń religia mogłaby być, gdyby Bóg żywy - o którym nikt już nie ma najmniejszego pojęcia - nie był martwy. Pospolite obiekcje przeciw motywowi rzeczywistej śmierci Boga żywego, a więc religii, czerpią z dwóch źródeł: z jednej strony z doktryny sensu, z drugiej - z tak zwanych integryzmów, mających wspierać przekonanie o powrocie religijności. Nie sądzę, by te obiekcje były trafne. Nie ma wątpliwości, że jedną z funkcji religii jest nada­ wanie sensu życiu, a zwłaszcza rzucanemu przez nie cienio­ wi: śmierci, zakorzenionej w realnym. Ale nie jest ściśle tak, że wszelka donacja sensu jest religijna: że wymaga Boga żywego, czyli historycznie zdolnego umrzeć. Decydujące jest tu rozróżnienie tego, co nazywa słowo „Bóg” w formule „Bóg jest martwy” - w punkcie, w któ­ rym słowo to dotyka religii - oraz tego, co to samo sło­ wo nazywa w metafizyce spekulatywnej. Jedną z licznych zasług niedawnej rozprawy doktorskiej Quentina Meilla- ssoux (£ 'Inexistence divine, przygotowywana do druku) jest ustalenie - w ramach ontologicznego i etycznego projektu o wielkiej oryginalności - że Bóg metafizyki zawsze był centralnym elementem racjonalistycznej machiny wojennej skierowanej przeciw żywemu Bogu religii. Metafizyce bowiem, jak Pascal zarzucał Kartezjuszowi, w rzeczywistości odpowiada tylko Bóg martwy - martwy 12

See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.