Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Kronos. Metafizyka, kultura, religia. (Hegel / Neokolonializm / Biopolityka)

METAFIZYKA KULTURA RELIGIA KWARTALNIK / NR 4/2014 / ISSN: 1897-1555 / CENA 20 ZE (W TYM 5% VAT) / INDEKS 253928 A K Y T I L O P O I B PREZENTACJE Alexandre Kojève, Kolonializm z perspektywy europejskiej.........................................................5 Alexandre Kojève, Carl Schmitt, Korespondencja.......................................................................17 Alexandre Kojève, Moskwa. Sierpień 1957 roku..........................................................................34 ESEJE Piotr Graczyk, Boska komedia nowoczesności...............................................................................41 Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Wykłady jenajskie. Filozofia ducha........................................56 Alexandre Koyré, Hegel w Jenie......................................................................................................73 Alexandre Kojève, Hegel, Marks i chrześcijaństwo....................................................................102 Alexandre Kojève, Kartezjusz i Budda.........................................................................................122 Walerij Gubin, G.W.F. Hegel w rosyjskiej historii i kulturze....................................................... 125 Jacob Taubes, Hegel.......................................................................................................................133 Waldemar Bulira, Biopolityka ponowoczesności: casus Agnes Heller I Ferenca Fehéra.... 138 Agnes Heller, Ferenc Fehćr, Nowoczesność i ciało....................................................................154 Agnes Heller, Czy biopolityka zmieniła pojęcie polityczności?...................................................163 Susanne Lettow, Biofilozofie. Filozoficzne strategie i polityczno-etyczne kształtowanie bionauk..........................................................................................................175 Jan P. Hudzik, Filozofia polityczna - o najnowszej historii pychy, zagubienia i praktycznego działania......................................................................................................186 ARCHIWUM FILOZOFII POLSKIEJ Henryk Głębocki, Prawda o Rosji hrabiego Adama Gurowskiego, czyli anatomia, fizjologia i patologia Historii......................................................................208 Adam Gurowski, Prawda o Rosji i o buncie polskich prowincji...................................................224 ANTYKWARIAT Artur Rodziewicz, Prowincjusz na skrzyżowaniu........................................................................253 RECENZJE I POLEMIKI Georg Wilhelm Friedrich Hegel, O trzecim tomie pism Jacobiego..........................................277 Wojciech Kunicki, Instrukcja dehumanizacji i uprzedmiotowienia............................................294 Krzysztof Tyszka-Drozdowski, Odrodzenie w upadku.............................................................300 Piotr Skalski, Byt i wydarzenie......................................................................................................304 Aleksander Temkin, Ślinomyślenie. Parę słów o warsztacie W. Rozanowa...............................309 KRONOS POLECA 315 SUMMARY................................................................................................................................... 317 NOTY 0 AUTORACH 319 KLASYCY POLSKIEJ NOWOCZESNOŚCI ks. Stanisław Chołoniewski Filozofia antysalonu Wybór pism Okropny to był próg do przestąpienia. Wszakże wahanie się w tak cięż­ kim położeniu jeszcze mi się przykrzejszym wydało. Porywam więc świecę - i wchodzę. Za mną drudzy. Wszędzie cichość wielka. Rzucam okiem po pokoju - wszędzie dość porządnie - nic w tym pomieszkaniu śmierci nie zdawało się zapowiadać gwałtownej jej ofiary. Tylko jeden zakątek, gdzie łóżko stało... ach! straszny to zakątek!... będę go długo pamiętał. Na koniec trzeba było i do niego przystąpić... Leżał na łożu Jan Potocki w szlafroku, obrócony niby twarzą do muru. Położenie jego ciała było tak spokojne, jakby człowieka głęboko uśpionego - żadnego nie było widać konwulsyjnego rzutu członków. Ręce przed sobą miał niby od niechcenia rozwarte, obok nich złowróżbny pistolet na pościeli, w części rozerwany. Przystąpił także ze świecą Konstanty i szuka oblicza - ale tego ani śladu nie było. Całe wysadzone zostało na miazgi potęż­ nym strzałem i tylko tylni czerep głowy z mózgiem drgającym, jakby naczynie jakie garncarskie strzaskane, ukazał się przed oczy. Po ścianie, po posadzce, wszędzie wkoło nas było pełno mózgu. W mózgu Potoc­ kiego jednemu z nas noga się poślizgnęła. Abominatio desolationis!!! ks. Stanisław Chołoniewski METAFIZYKA KULTURA RELIGIA Gdzie leży Europa? Czym ona właściwie jest? Jak uchwycić duchową postać Eu­ ropy, jej eidos? Czy przynależą do niej „Eskimosi” albo „Indianie z jarmarcznych bud”? Czy za Europejczyków wolno brać „Cyganów od wieków włóczących się Nr 4 (311/2014 po całej Europie”? Są to pytania, które Redaktor Naczelny: nie dawały spać staremu Husserlowi. Wawrzyniec Rymkiewicz Jest coś bardzo atrakcyjnego w Europejczykach, co wy­ Zastępca Redaktora Naczelnego: musza na mieszkańcach innych kontynentów respekt albo Piotr Nowak wyzwala w nich chęć europeizowania się. Husserl pisał Redaktorzy: o „wrodzonej europejskiemu człowieczeństwu entelechii". Anna Dziedzic Miał na myśli Logos - język ludzi wolnych, cywilizowanych, Piotr Graczyk charakteryzujący się nastawieniem teoretycznym, zarazem Janusz Ostrowski Mateusz Werner ' dążeniem do poznawania całości świata i władania nim, Mikołaj Wiśniewski do ostatecznego zapanowania nad jego materią. W naturze Sekretarz Redakcji: Europejczyka leży bowiem konkwista, zamiłowanie do pod­ Krzysztof Rosiński boju, pragnienie oswojenia wszystkiego, co mu się opiera, Zastępca Sekretarza Redakcji: co pozostaje względem niego obce i jeszcze nie do końca Marcin Rychter poznane. Kolonializm - trzeba powiedzieć to bardzo dobitnie Sekretariat: - wydaje się pierwszym określeniem nastawienia mieszkań­ Rafał Kuczyński ców Europy do otaczającego ich świata. Biblijny imperatyw Michał Piekarski działania - „I napełniajcie ziemię, a czyńcie ją sobie pod­ Andrzej Serafin Jan Tokarski daną” (Rdz 1,28) - to przecież fundament oraz credo chrze­ Korekta: ścijańskiej kultury. Piotr Herbich Impuls kolonialny określa ruch całych narodów - na zewnątrz (wyprawy, podboje) i do środka (krwawe wojny toczone w Eu­ Okładka: ropie); nadaje dynamikę czynnościom, dzięki którym konty­ Tomasz Bardamu nent ten - bo przecież nie ma lub zaraz nie będzie żadnych Przewodniczącą Rady Redakcyjnej: innych kontynentów - stopniowo przekształca się - to słowa Zofia Rosińska, IF UW Husserla - w „nową ludzkość”. Państwa leżące na granicach Rada Redakcyjna: Europy, Rosja i Ameryka, od których zależeć będzie przyszły Seweryn Blandzi, IFiS PAN Tadeusz Gadacz, IFiS PAN kształt świata, to tylko jej przesilenie, jej wzmocniony do ka­ Stanisław Pierógj IF UW rykatury obraz. Dlatego barbarzyńcą jest ten, komu brakuje Adres redakcji: europejskich słów na samookreślenie, kto nie potrafi zakwe­ Instytut Filozofii stionować założeń własnej kultury, kogo mowa - jak mowa Uniwersytetu Warszawskiego ul. Krakowskie Przedmieście 3 Kalibana składająca się z samych obelg, bełkotu, powtórzeń Ó0-927 Warszawa, i pretensji - pozostaje niezrozumiała. e-mail: [email protected] www.kronos.org.pl Wokół tak pojętego kolonializmu przez wieki wykuwała się tożsamość europejska polegająca na zaciekawieniu rze­ Wydawca: czywistością, dążeniu do hegemonii, na agresji poznawczej Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego ul. Mianowskiego 15/65 i wojnach kulturowych. Nie ma co się na to obrażać ani uda­ 02-Ó44 Warszawa wać, że tak nie było, że bezwzględne dążenie do panowania © Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego nad innymi to chwilowe zaćmienie umysłu europejskiego, du­ Publikacja dotowana ze środków badań chowa aberracja, na którą znajdzie się jakiś sposób. statutowych Instytutu Filozofii UW Nakład 2500 egz. ISSN: 1897-1555 Na tle zaszczepionego na duchu europejskim dążenia do zawłaszczania rzeczywistości czymś zagadkowym wydaje się jego nowa postać, ochrzczona mianem neokolonializmu. Neokolonializm, mówiąc skrótem, polega na tym, że kolonizowany człowiek kolonizuje w gruncie rzeczy samego siebie. Wyrzeka się imienia Boga, któremu przez setki lat wznosił najświetniejsze pomniki kultury europejskiej (nie ma innej, inne „kultury” to kicz, cepelia, ikebana); porzuca język, w którym do tej pory o sobie myślał, jednocześnie odwołuje się do pożyczonych - sam nie wie, od kogo - pojęć i rozwiązań. Podbite zoomorfemy gatunku homo sapiens - uległe, zastraszone, niesamodzielne - stanowią zaprzeczenie brawury pierwszych kolonistów. Z bezwstydną szczerością rozprawia o ich zbydlęceniu Kojěve na spotkaniu w klubie niemieckich przemysłowców. Dostrzega w nich nie ludzi wolnych, lecz klientów i konsumentów uzależnionych od szybko rosnących potrzeb materialnych, przedkładających jedzenie, cuda i tajemnicę nad pozostałe dobra - duchowe i obywatelskie. Ten, kto kolonizuje te bezwiedne, odarte z godności i resztek rozumu istoty - do końca nie wiadomo, kim ten ktoś jest - musi to robić po przyjacielsku i demokratycznie, aby dobra, które im podsuwa, były przyjmowane z wdzięcznością i ochotą. W tym celu pierwszą sztuką, w jakiej musi się wy­ ćwiczyć, jest sztuka dawania. Trzeba nauczyć się tak dawać, by móc jak najwięcej odebrać. „Ich wollte nur darauf aufmerksam machen, dass vom etymologischen Standpunkt aus das Zeitwort ,Geben' manchmal besser klingt als das Verbum ,Nehmen' - auch wenn es praktisch dasselbe bedeutet!” - powiada Kojěve. „Ostateczne rozwiązanie” „kwestii antropologicznej” przynosi więc dawanie, nie eksterminacja. Trudno wybronić się przed zorganizowaną „dobrocią” neokolonialistów przystrojonych w pióra filantropów. Nie obronią nas przed nimi ani urzędnicy, ani politycy, gdyż oni pierwsi padli ich ofiarą. Pomocy nie znajdziemy też u naszych nauczycieli czy poważanych autorytetów - również oni brali. Właściwie nie ma dobrej drogi wyjścia z tego impasu - impasu filantropii - który stał się udziałem całej Europy. Natomiast pewne jest jedno - nic nie ma za darmo. Dostatek okupiliśmy wolnością, wiara ustąpiła zapotrzebowaniu na cuda, tajemnicę rozwiał nieograniczony z pozoru dostęp do wiedzy i informacji. Piotr Nowak Zastępca Redaktora Naczelnego Biblioteka kwartalnika =====^^ KRONOS ========== W.H. Auden Wykłady o Shakespearze U Shakespearea najbardziej podoba mi się jego stosunek do własnej twórczości. Jest coś irytującego u największych artystów - Danta, Joy- ce'a, Miltona - w ich uporze tworzenia arcydzieł i podkreślania swej doniosłej roli. Umiejętność poświęcenia życia sztuce bez zapominania, że stanowi ona zajęcie frywolne, jest niesłychanym, osobistym osiąg­ nięciem twórcy. Shakespeare nigdy nie traktuje siebie nazbyt poważnie. Gdy sztuka bierze siebie na serio, wówczas próbuje osiągnąć więcej, niż może. Alexandre Kojève KOLONIALIZM Z PERSPEKTYWY EUROPEJSKIEJ Panie i Panowie! Zanim rozpocznę swój wykład, chciałbym serdecznie podziękować klubowi Rhein-Ruhr za łaskawe zaproszenie. Możliwość wygłoszenia wykładu w języku Hegla to dla mnie ogromna radość. Jednocześnie chciałbym z góry przeprosić za mój słaby niemiecki - pozostawia on wiele do życzenia, stąd prośba o wyrozumiałość. Ponadto chciałbym powtórzyć to, co pan Koch już państwu powiedział. Mianowi­ cie, że wszystko, co tu powiem, jest moją osobistą opinią, którą przedstawiam bynajmniej nie jako francuski urzędnik, lecz wyłącznie jako osoba prywatna, a także poniekąd jako niegdysiejszy student Uniwersytetu w Heidelbergu. Chciałbym także podkreślić, że w moim wykładzie zupełnie świadomie i z roz­ mysłem unikam wszystkiego, co mogłoby być w jakimkolwiek sensie polityczne lub wyglądać na takie. Zamierzam radykalnie zdepolityzować wszystkie pojęcia, które będę tu rozpatrywał, szczególnie pojęcie tak zwanego „kolonializmu”. Wszystkie problemy będę zatem rozważał z perspektywy czysto ekonomicznej, a zwłaszcza z perspektywy ekonomii państwowej. I Słowo „kapitalizm” zostało ukute w XIX wieku, a Karol Marks nadał temu pojęciu bardzo precyzyjne, ekonomiczne znaczenie. Przez „kapitalizm” Marks rozumiał system ekonomiczny charakteryzujący się następującymi cechami. Po pierwsze, gospodarka „kapitalistyczna” jest gospodarką 4/2014 KRONOS 5 ALEXANDRE KOJÈVE uprzemysłowioną. Po drugie, przemysłowe środki produkcji nie należą w tym systemie do fizycznie pracującej (za pomocą tych środków produkcji) większości populacji, lecz do politycznie i ekonomicznie „wiodącej” czy też „przewodniej” mniejszości, czyli elity tak zwanych kapitalistów. Po trzecie, system ten został ustanowiony w taki sposób, iż pra­ cująca większość, tak zwany proletariat, nie czerpie absolutnie żadnych zysków z postępu technicznego, z industrializacji czy też, innymi słowy, z racjonalizacji środków produkcji. Postęp techniki przemysłowej zwiększył wydajność pracy, dziś nazywaną „pro­ duktywnością”. Wytwarzanej w procesie pracy „wartości dodanej” nie wypłacano ma­ som pracującym - zatrzymywała ją kapitalistyczna mniejszość. Tym samym pracująca większość populacji pozostała - mimo postępu technicznego - na tym samym poziomie życiowym, który, co więcej, stanowił życiowe minimum i tylko dlatego nie mógł być dalej obniżony. Postęp techniczny pozwalał natomiast na stałe zwiększenie dochodów kapitalistycznej mniejszości. Świadomie używam sformułowania „zwiększenie dochodów”, a nie „poziomu życiowego”. Tak samo bowiem jak istnieje minimum życiowe, tak jest też maksimum, czy też, powiedzmy, życiowe optimum, którego się nie przekracza. Ten optymalny poziom został osiągnięty przez „wiodącą” mniejszość na długo przed uprzemysłowieniem. Marks uznał to za coś dobrego i twierdził tak nawet w swoich pracach naukowych. Tylko nieznaczna część kapitalistycznej wartości dodanej była de facto konsu­ mowana. Niemal wszystko było „inwestowane”, a zatem służyło dalszemu postępowi, to znaczy ekspansji i „wypełnianiu” industrializacji czy też racjonalizacji gospodarki państwowej. Wszelako, jak już wspomniałem, „kapitalizm”, który miał na myśli Marks, był tak ustanowiony, ażeby pracująca większość w ogóle nie czerpała korzyści z postępu. I choć nie stawała się ona biedniejsza w sensie absolutnym (co zresztą nie było zgoła możliwe), to jednak ubożała w sensie relatywnym, mianowicie różnica między jej dochodami a łącz­ nymi dochodami elity stawała się coraz większa. Z tej marksistowskiej teorii tworzenia kapitału i wartości dodanej sam Marks oraz tak zwani marksiści XIX wieku wyciągnęli znane społeczne i polityczne konsekwencje - „rewolucja społeczna” została obwieszczona jako historyczna konieczność. Powiadano, że wytwarzanie kapitału w oparciu o wartość dodaną niszczy równowagę społeczną, a cały system prędzej czy później runie w gruzy. Ten gwałtowny upadek kapitalizmu nazwano właśnie „rewolucją społeczną”. Dziś można stwierdzić, że marksistowscy prorocy się pomylili. W prawdziwie kapitalistycznych krajach nie miała miejsca żadna „rewolucja społeczna” i żaden poważny człowiek nie będzie twierdził, że istnieje w tych krajach możliwość takiej rewolucji. Nie sposób obecnie zaprzeczać dłużej tym faktom, ale można je fałszywie inter­ pretować. Można twierdzić, że Marks mylił się w swych prognozach, ponieważ opierały się one na fałszywych podstawach teoretycznych. W istocie często tak twierdzono. Moim jednak zdaniem tego rodzaju wytłumaczenie jest nie tylko samo w sobie błędne, lecz także niebezpieczne. Marks bowiem mylił się nie dlatego, że jego podstawy teoretyczne były niesłuszne, lecz właśnie dlatego, że były prawdziwe. Skąd zatem wzięła się ta powszechnie dziś uznawana pomyłka Marksa? Nie stąd, że na Zachodzie nie było żadnej rewolucji, choć opisany przez Marksa kapitalizm nadal 6 UMK 4/2014 KOLONIALIZM Z PERSPEKTYWY EUROPEJSKIEJ istnieje. Także nie stąd, że nigdy nie było takiego kapitalizmu, jaki on opisuje (jak często twierdzono w minionym stuleciu). W istocie Marks mylił się przede wszystkim dlatego, że w jego czasach kapitalizm był dokładnie tym, za co on go miał, a po drugie dlatego, że taki właśnie kapitalizm sam rozwiązywał odkryte i opisane przezeń problemy ekonomiczne. I to zmierzając we wskazanym przez samego Marksa kierunku. Wszelako nie na sposób „rewolucyjny” i „dyktatorski”, lecz przyjacielski i demokratyczny. Marks i marksiści mylili się naprawdę tylko co do jednego. Zakładali, że ka­ pitaliści są dokładnie tak naiwni i krótkowzroczni, dokładnie tak nierozumni i ślepi jak burżuazyjni ekonomiści państwowi i w ogóle intelektualiści, którzy wierzyli, że „obalili” teorię Marksa za pomocą mniej lub bardziej opasłych tomów. Gdyby rze­ czywiście tak było, to Marks z pewnością nie pomyliłby się w swych prognozach. De facto jednak tak nie było. Kapitaliści publikowali „antymarksistowskie” książki, a czasem nawet (jako młodzi studenci) je czytali, lecz czynili coś zgoła przeciwnego, niż można by z tych książek wywnioskować. Mianowicie rekonstruowali kapitalizm na marksistowską modłę. Krótko mówiąc, kapitaliści widzieli dokładnie to samo, co widział i opisywał Marks (jakkolwiek niezależnie od niego i z pewnym opóźnieniem). Dostrzegali mia­ nowicie, że kapitalizm nie może się rozwijać ani nawet istnieć, jeżeli „wartość dodana” wytwarzana przez technologie przemysłowe nie będzie rozdzielana pomiędzy mniejszość kapitalistów a pracującą większość. Innymi słowy, postmarksistowscy kapitaliści zrozu­ mieli, że nowoczesny, wysoce uprzemysłowiony kapitalizm produkcji masowej nie tylko pozwala na stały wzrost dochodów oraz poziomu życiowego pracujących mas, lecz wręcz go wymaga. I zgodnie z tym postępowali. Krótko mówiąc, kapitaliści zrobili dokładnie to, co zgodnie z marksistowską teorią powinni byli zrobić, aby uczynić „rewolucję społeczną” niemożliwą, to znaczy zbędną. Ta „marksistowska” przebudowa pierwotnego kapitalizmu została dokonana w dużej mierze anonimowo. Wszelako, jak zawsze, także i tutaj pojawił się wielki ideolog, mia­ nowicie Henry Ford. Można zatem powiedzieć, że Henry Ford był jedynym wielkim, autentycznym marksistą XX wieku. Wszyscy inni tak zwani teoretycy byli w mniejszym lub większym stopniu „romantykami”, którzy, co więcej, zniekształcili marksistowskie teorie, aby dopasować je do niekapital¡stycznych stosunków, to jest do takich właśnie systemów gospodarczych, jakich Marks nie miał na uwadze. Wszelako po tym, jak Ford z pełną świadomością uczynił to, co zaawansowani kapitaliści robili przed nim mniej lub bardziej nieświadomie, nadeszli intelektualni teo­ retycy, którzy rozwinęli idee Forda pod hasłem fuli employment. Uczynili to w uczonym języku niezrozumiałym dla przeciętnego człowieka i byli w tym tak skuteczni, że z trudem można było pojąć, że chodziło tu wciąż o idee Forda, które jawiły się jako prawdziwie marksistowskie. Wraz z ich realizacją de facto dokonywało się stopniowe obalanie teorii pseudomarksistowskich. Jakkolwiek było, należy przyjąć fakt, że kapitalizm opisywany i krytykowany przez Marksa, to znaczy staroświecki kapitalizm wytwarzający kapitał inwestycyjny przez sztuczne ograniczanie dochodów klasy robotniczej, nie istnieje już w żadnym uprzemysło­ wionym kraju - z wyjątkiem Rosji sowieckiej, gdzie zresztą nazywa się go socjalizmem, czy nawet komunizmem. Wykazuje on te same socjopolityczne efekty uboczne - policyjne 4/2014 UMK 7 ALEXANDRE KOJÈVE z jednej strony, a rewolucyjne z drugiej - co dziewiętnastowieczny kapitalizm europejski. W zupełnej zgodzie z teorią marksistowską. Albowiem z punktu widzenia tej teorii jest całkowicie obojętne, czy wartość dodana będzie inwestowana przez osoby prywatne, czy przez urzędników państwowych. Ważne jest tylko, że wytwarzająca kapitał wartość dodana jest obliczana w taki sposób, że masy pracujące są utrzymywane na poziomie bliskim minimum. II Otóż w tym, co powiedziałem, nie ma zgoła nic nowego. Są to dziś wręcz truizmy. Toteż z pewnością zadajecie sobie Państwo pytanie, dlaczego w ogóle o tym mówię. Tym bar­ dziej że niniejszy wykład nie ma w tytule „kapitalizmu”, lecz „kolonializm”. Mówiłem o Marksie, o marksistowskim kapitalizmie, jak również o jego pokojo­ wym i demokratycznym czy też, by tak rzec, „politycznym” przezwyciężeniu, ponieważ moim zdaniem ten staroświecki kapitalizm nie został wcale całkowicie i ostatecznie prze­ zwyciężony, jak by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać. Nie tylko dlatego, że nadal istnieje w Rosji sowieckiej (i w tzw. państwach satelickich) pod mniej lub bardziej słuszną nazwą „socjalizmu”, lecz także dlatego, że nadal - niestety - istnieje on na Zachodzie, gdzie się go dzisiaj nazywa „kolonializmem”. Sam Marks wszelako miał na względzie jedynie Europę. Było to w jego czasach zupełnie zasadne. Mniej jednak zasadne jest to, że dzisiaj wielu jego następców i kryty­ ków wciąż przyjmuje taką samą perspektywę, jaką mógłby mieć ekonomista państwowy w starożytnym Rzymie. Tyle tylko, że Stany Zjednoczone Ameryki Północnej również są częścią tego orbis terrarum. Tymczasem po II wojnie światowej tak zwany świat za­ chodni de facto nie jest już zgoła europejski czy nawet euro-amerykański. Jest on również, czy raczej przede wszystkim afrykański i azjatycki, przynajmniej na dłuższą metę. Jeżeli jednak rozpatruje się świat jako całość, to znaczy takim, jakim rzeczywi­ ście on jest, wówczas nietrudno dostrzec, że marksistowską definicję kapitalizmu można z powodzeniem doń odnieść, i to z wszelkimi jej konsekwencjami, wynikającymi z niej „logicznie”, a zatem nie tylko „faktycznie”, lecz także „koniecznie”. W istocie widzimy, że obecnie najważniejsze środki produkcji przemysłowej należą do mniejszości euro-amerykańskiej, która jako jedyna czerpie korzyści z postępu tech­ nicznego i z roku na rok powiększa swoje dochody, podczas gdy afro-azjatycka większość wprawdzie nie ubożeje w sensie absolutnym (co byłoby fizycznie niemożliwe), jednak staje się relatywnie coraz biedniejsza. Przy czym nie jest tak, że mamy tu do czynienia z dwoma odrębnymi systemami gospodarczymi. Zachodzi bowiem żywotna wymiana ekonomiczna pomiędzy krajami euro-amerykańskimi oraz afro-azjatyckimi. System ten skonstruowany jest w taki sposób, że jedna, mniejsza jego część staje się każdego roku coraz bogatsza, podczas gdy ta druga, większa, nigdy nie wznosi się ponad poziom ab­ solutnego życiowego minimum. Innymi słowy: w żadnym wysoko uprzemysłowionym kraju - z wyjątkiem Rosji - nie ma dziś „proletariatu” w sensie marksistowskim, to znaczy prawdziwie ubogich warstw społecznych, mogących właściwie tylko egzystować, pozbawionych jakiego­ kolwiek prawdziwego bogactwa. W tak zwanych „kapitalistycznych” krajach wszyscy są w mniejszym lub większym stopniu bogaci, a nie biedni; wszyscy bowiem żyją tam 8 UMK 4/2014

See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.