ebook img

Klechdy sezamowe Ali-Baba i czterdziestu zbójców PDF

110 Pages·2017·0.96 MB·Polish
by  
Save to my drive
Quick download
Download
Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Klechdy sezamowe Ali-Baba i czterdziestu zbójców

Talektura,podobnie(cid:3095)aktysiąceinnych,(cid:3095)estdostępnaon-linenastronie wolnelektury.pl. Utwóropracowanyzostałwramachpro(cid:3095)ektuWolneLekturyprzezfun- dac(cid:3095)ęNowoczesnaPolska. BOLESŁAW LEŚMIAN Klechdy sezamowe Ali-Baba i czterdziestu zbójców W (cid:3095)ednym z pomnie(cid:3095)szych miast perskich mieszkali dwa(cid:3095) bracia. Starszy nazywał się Kassim, a młodszy — Ali-Baba. O(cid:3095)ciec, umiera(cid:3095)ąc, zostawił im w spadku szmat ziemi niewielki dla równego podziału¹. Każdy z braci swo(cid:3095)ą część otrzymał i na nie(cid:3095) osiadł, abyziemięuprawiaćinakawałekchlebażmudnie,wpocieczołapracować.Obydwa(cid:3095)żyli wubóstwieiwspomagalisiebienawza(cid:3095)em.Aleniedługotrwałamiłośćpomiędzybraćmi. Odmienny bowiem mieli charakter i różne dusze. Kassim był zły, pochmurny, zawistny Obrazświata,Bieda,Dom i na dukaty łakomy, Ali-Baba zaś był łagodny, wesoły, nikomu bogactw nie zazdrościł iniepragnąłzłota.Kassimnarzekałnalos,naludziinaswo(cid:3095)eubóstwo,Ali-Babazaśna losnienarzekał,ludzikochałiniewstydziłsięswegoubóstwa.Kassimpomalowałswo(cid:3095)ą chałupęnaczarnoirzekłdoAli-Baby: — Życie (cid:3095)est czarne, los (cid:3095)est czarny i dusze ludzkie są czarne, więc niechże i mo(cid:3095)a chałupabędzieczarna(cid:3095)aknoc. Ali-Babazaśswo(cid:3095)ąchałupępiękniei(cid:3095)asnopobieliłirzekłdoKassima: —Życie(cid:3095)estbiałe,los(cid:3095)estbiałyiduszeludzkiesąbiałe,więcniechżeimo(cid:3095)achałupa będziebiała(cid:3095)akdzieńoświcie. Ikażdymiałtakąchałupę,(cid:3095)akie(cid:3095)samzapragnął. KiedyKassimzeswo(cid:3095)e(cid:3095)czarne(cid:3095)chałupywchodziłdobiałe(cid:3095)chatyswegobrata,wzruszał ramionamiimówiłzzazdrością: — Jakże tu (cid:3095)asno i biało i wesoło! Widocznie Bóg się tobą bardzie(cid:3095), niż mną, opie- ku(cid:3095)e…Omniezupełniezapomniał.Smutnominaświecieiczarnoimarkotnie. NatoAli-Babaodpowiadał: —Nieskłada(cid:3095)winynaBoga,botonieJego,lecztwo(cid:3095)awłasnawina.Bógciniekazał chałupynaczarnomalowaćismucićsięw(cid:3095)e(cid:3095)wnętrzu.Przemalu(cid:3095)(cid:3095)ąnabiało,azobaczysz, (cid:3095)aksięoczytwo(cid:3095)erozweselą. AleKassimnieusłuchałradymłodszegobratainadalmieszkałwczarne(cid:3095)chałupie. Pewnego poranku postanowili obydwa(cid:3095) bracia ożenić się i tegoż dnia wieczorem (cid:3095)uż byliżonaci.Ali-BabawziąłzażonęubogąZobeidę,córkęswegosąsiada,Kassimzaśwziął zażonębogatąAminę,córkęsłynnegowmieściekupca.NatychmiastKassimspaliłswo(cid:3095)ą czarnąchałupę,któramutakobrzydła,izamieszkałrazemzpięknąAminąwolbrzymim pałacuwsamymśrodkumiasta. Ali-Babaudałsięwrazzeswo(cid:3095)ąubogąZobeidądopałacuKassima,żebymupowin- szowaćbogategoożenku.Drzwipałacubyłyzamknięte,więcAli-Babalaskądodrzwiza- pukał.Kassimusłyszałpukanieidomyśliłsię,żetoAli-Babaprzyszedłwodwiedziny.Nie Pycha kazał (cid:3095)ednak drzwi otworzyć, (cid:3095)eno² sam wybiegł na krużganek pałacu i stamtąd dumnie iwynioślespo(cid:3095)rzałnaAli-Babę,którywrazzżonąstałnaulicyi,radośnieuśmiechnięty, witałbratapokłonem. Nie odkłonił mu się Kassim, (cid:3095)eno się sztywnie wyprostował, pusząc się i nadyma(cid:3095)ąc odnadmierne(cid:3095)pychy. ¹dlarównegopodziału—dziśpopr.:dorównegopodziału.[przypisedytorski] ²jeno(daw.)—tylko.[przypisedytorski] — Kassimie, bracie kochany! — zawołał Ali-Baba, podnosząc ku niemu głowę — przychodzę wraz z mo(cid:3095)ą żoną Zobeidą, aby ci powinszować bogatego ożenku i życzyć szczęściaipowodzenia! —Jakśmiesznazywaćmniebratem?—krzyknąłgniewnieKassim.—Nieznamani Bieda,Brat ciebie, ani two(cid:3095)e(cid:3095) żony! Chodzisz w łachmanach i masz minę nędzarza, więc nie możesz byćbratemtakiego,(cid:3095)ak(cid:3095)a,bogacza! —Kassimie,bracierodzony!—zawołałznowuAli-Baba—Czycisięrozumpomie- szał?Czyteżuda(cid:3095)esztylko,żemnieniepoznałeś?Nieżądamodciebiezłotychdukatów, (cid:3095)eno pragnę miłości braterskie(cid:3095)! Nie przychodzę z prośbą o wsparcie, lecz z życzeniami szczęścia i powodzenia! Czemu ze wstrętem odwracasz się od moich łachmanów? Prze- cieżtełachmanystarannieiprzychylnieosłania(cid:3095)ąciałotwegobrataoddeszczuichłodu! Więc powinieneś szanować i cenić mo(cid:3095)e łachmany za to, że są dla mnie tak przy(cid:3095)azne itakopiekuńczoprzylega(cid:3095)ądomegociała. ZaśmiałsięnatoKassim—iśmiechnatychmiastrozweselił,rozpogodziłiroz(cid:3095)aśnił (cid:3095)egoduszę.Udobruchanyśmiechem,rzekłKassimzkrużgankadoAli-Baby: —Śmie(cid:3095)ęsięztego,żetakszczerzewychwalaszswo(cid:3095)ełachmany.Ponieważwidzę,że mnienaprawdękochasz,więcustępu(cid:3095)ętwoimżądaniom.Pozwalamciodwiedzaćsiebie, alebardzorzadkoitylkowieczorem.Wieczorembowiemświatsięściemniaiściemnia(cid:3095)ą się postacie przechodniów. W zmierzchu wieczornym możesz niepostrzeżenie we(cid:3095)ść do mego pałacu. Nie chcę, aby ktokolwiek zauważył, że taki (cid:3095)ak ty nędzarz odwiedza mnie wmoimpałacu.Iwte(cid:3095)chwiliniemogęcięprzy(cid:3095)ąć,bomambogatychgości.Wstydbymi było,gdybygościemoidowiedzielisię,żemambratanędzarza.Wraca(cid:3095)więcrazemzswo(cid:3095)ą żonąZobeidądochałupy.Odwiedziszmniekiedyindzie(cid:3095),wczasieodpowiednie(cid:3095)szym. Pokłonił się Kassimowi Ali-Baba i pokłoniła się Zobeida. Wzięli się obo(cid:3095)e za ręce i podybali³ do swo(cid:3095)e(cid:3095) białe(cid:3095) chałupy. Odtąd Kassim spędzał życie w pałacu, na ucztach nieustannych.Ali-Babazaścodzieńpędziłdolasudwamuły,rąbałwlesiedrwa,narąba- nymdrzewemob(cid:3095)uczałswo(cid:3095)emuły,wracałznimidomiastaisprzedawałdrzewonatargu. W ten sposób zarabiał na kawałek chleba. Lecz ów ciężko zarobiony chleb przy(cid:3095)emnie mubyłospożywaćwbiałe(cid:3095),(cid:3095)asne(cid:3095),wesołe(cid:3095)chałupie. SmakowałchlebAli-BabieismakowałZobeidzie.Obo(cid:3095)ebyliszczęśliwiiwieczorem poukończone(cid:3095)pracyśpiewalipieśnirozmaite.Kassim(cid:3095)adłdużoispałnałożupuchowym, ależadnychpieśninieśpiewał. * RazupewnegopopędziłAli-Babaswemułydolasu,abyswoimzwycza(cid:3095)emwiązkami narąbanegodrzewaob(cid:3095)uczyćichpracowitegrzbiety.Dzieńbyłpogodny.Słońceświeciło tak(cid:3095)asnoizłociście,żetrzebabyłomrużyćoczy.Ali-Babiesięzdawało,żeptaki,śpiewa(cid:3095)ąc, teżmrużąnasłońcuswo(cid:3095)ebłękitneiczerwoneoczywżółtychiczarnychobwódkach.A Ptak wlesieroiłosięodptaków. Papugi pąsowe, zielone i białe napełniały powietrze krzykiem, podobnym do szcze- kania. Jedna olbrzymia papuga pąsowa, zwana Arą pąsową, mówiła w (cid:3095)ęzyku papuzim do swo(cid:3095)e(cid:3095)zielone(cid:3095)sąsiadki: — Jak możesz ciągle chodzić w zielone(cid:3095) sukni! Ja bym za żadne skarby świata nie przywdziałanietylkozielone(cid:3095)sukni,lecznawetzielonegostanika.Nieznoszękoloruzie- lonego.Na(cid:3095)ładnie(cid:3095)sza(cid:3095)estsukniapąsowazpąsowymogonem.—I,mówiącto,poruszyła zlekkaswoimpąsowymogonem. Natorzekłazielonapapuga: —Nieznoszękolorupąsowego!Animo(cid:3095)amatka,animo(cid:3095)ababka,animo(cid:3095)aprabab- ka nie nosiły sukien pąsowych. Kolor pąsowy od dawna wyszedł z mody, przyna(cid:3095)mnie(cid:3095) w nasze(cid:3095) rodzinie. Kto mieszka w lesie, powinien być zielony, (cid:3095)ak las! Na(cid:3095)ładnie(cid:3095)sza (cid:3095)est sukniazielonaz zielonym ogonem. — I, mówiąc to, poruszyła z lekka swoim zielonym ogonem. Wówczas(cid:3095)ednazbiałychpapugwtrąciłasiędorozmowy. ³podybać(reg.)—pó(cid:3095)ść,udaćsię.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe  —Niekłóćciesię,mo(cid:3095)ekochane!—zawołałaześmiechem.—Bo(cid:3095)ęsię,żekłótnia pobudziwasdozłości,azłośćmożeodmienićwaszekolory!…Samanawłasneoczywi- działam miesiąc temu, (cid:3095)ak (cid:3095)edna pąsowa papuga ze złości zzieleniała, a druga zielona — spąsowiała. Co do mnie, nie znoszę ani pąsowe(cid:3095), ani zielone(cid:3095) sukni. W mo(cid:3095)e(cid:3095) rodzinie istnie(cid:3095)eprzysłowie: Wżyciu(cid:3095)edentylkocel: Białymbyćikochaćbiel. Tak,mo(cid:3095)epąsoweizielonekumoszki!Na(cid:3095)ładnie(cid:3095)sza(cid:3095)estsukniabiałazbiałymogonem. —I,mówiącto,zlekkaporuszyłaswoimbiałymogonem. Ali-Baba nie rozumiał (cid:3095)ęzyka papuziego. Zdawało mu się, że papugi tylko szczeka- (cid:3095)ą bez sensu i bez związku. Szedł dale(cid:3095), pogania(cid:3095)ąc swe muły. W oczach migały mu co chwila kolibry — ptaszki małe, (cid:3095)ak chrabąszcze, z dziobkami cienkimi, niby igły. Na gałęziach tu i ówdzie siedziały małpki drobne i płochliwe. Małpki te w dziób układały swe pyszczki i głośno gwizdały, zupełnie, (cid:3095)ak kanarki. Gdyby Ali-Baba znał (cid:3095)ęzyk tych małpek,zrozumiałbypiosenkę,którągwizdały: „Lasdokołaszumi,gwarzy, Opowiadaba(cid:3095)ki-straszki. Choćnamniebrakmałpie(cid:3095)twarzy, Chcemygwizdać,nibyptaszki. Po(cid:3095)eziorzepłyniewoda, Śpiewnaszpłyniehen—poświecie. Cozaszkoda,cozaszkoda, Żenamskrzydełbraknagrzbiecie!” Takśpiewałymałpki. Słońce świeciło coraz mocnie(cid:3095). Cienie od gałęzi padały na ziemię i poruszały się na nie(cid:3095),nibyżywe.Kwiaty,zagrzanesłońcem,pachniały.Ali-Babaszedłdale(cid:3095),pędzącprzed Las sobąswo(cid:3095)emuły. W ten sposób zaszedł w głąb lasu — w na(cid:3095)dalsze szumy i gąszcze. Tam u(cid:3095)rzał skałę olbrzymią.Odskałycieńpadałnapolanęleśną.Leczcieńskałynieporuszałsięzawia- trem,(cid:3095)akcieniedrzew.Leżał nieruchomoi zasłaniałtrawęi kwiaty.A żecień skałybył błękitny,więcitrawaikwiatynabrałyodtegocieniabłękitnawe(cid:3095)barwy. — Odpocznę sobie w cieniu te(cid:3095) skały — pomyślał Ali-Baba — a potem zabiorę się dorąbaniadrzewa. Ali-Babaprzysiadłwcieniuskały.ObydwamułyprzystanęłyobokAli-Babyizaczęły szczypaćsoczystą,wysoką,wonnątrawę. Ali-Babapatrzałnasłońce,nadrzewa,naptakiimówił: —Żadenpałacnie(cid:3095)esttakpiękny,(cid:3095)aklas.Wpałacupłonąświecealbolampy,awlesie płoniesamosłońce.Wpałacusto(cid:3095)ąmartwemeble,piętrząsięmartweściany,anadnimi trwazawsze(cid:3095)ednakimartwysufit.Wlesiezaśszumiążywedrzewa,śpiewa(cid:3095)ążyweptaki, brzęczążyweowady,pachnążywekwiaty—iponadtymwszystkim,zamiastmartwego sufitu, (cid:3095)aśnie(cid:3095)e żywe niebo, które się wiecznie zmienia, napełnia(cid:3095)ąc się coraz to nowymi blaskami i obłokami. Żaden ptak, żaden obłok, żaden wicher nie zamieszkałby nawet Więzienie wna(cid:3095)pięknie(cid:3095)szympałacu.Tylkoczłowieklubiwięzićsiebiewczterechścianach.I(cid:3095)eżeli teścianysązłote,wówczasnazywaswo(cid:3095)ewięzieniepałacem.Imwięzienie(cid:3095)estmnie(cid:3095)sze, tymmnie(cid:3095)zabieramie(cid:3095)scanaświecie.Aświat(cid:3095)estpięknyidlakażdegodostępny.Pełno Cisza,Ta(cid:3095)emnica,Modlitwa na świecie ba(cid:3095)ek — ale na(cid:3095)pięknie(cid:3095)sze ba(cid:3095)ki kry(cid:3095)ą się w lesie. Ba(cid:3095)ki cza(cid:3095)ą się w gęstych krzakach, szumią w rozchwianych gałęziach, dzwonią w powietrzu wtedy właśnie, kiedy iciszadzwoni.Boktosięciszydługoprzysłuchiwał,tenwie,żeciszawuszachdzwoni. Mówiąctesłowa,Ali-Babazacząłsiętakdługoprzysłuchiwaćciszyleśne(cid:3095),ażzadzwo- niłamuwuszach.PotemAli-Babaukląkłiszepnął: —Boże!Zróbtak,żebymniewlesiezaskoczyłanagłainiespodzianaba(cid:3095)ka!Niechta ba(cid:3095)kabędziestrasznaigroźna,bylebybyłaciekawaipiękna. (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe  Muły,widząc,żeAli-Babaklęczy,teżpoklękałynaprzednichnogach,(cid:3095)akbymodliły sięoba(cid:3095)kę. Wte(cid:3095)chwiliwgęstwinieleśne(cid:3095)cośzaszumiało,zachrzęściło,zatętniłoizadudniło. Obydwamuły(cid:3095)ednocześniepodniosłysięzziemii,zlęknione,przytuliłysięnawza(cid:3095)em dosiebie.Ali-Babaprzypadłuchemdoziemiinasłuchiwał…PonieważAli-Babaprzywykł dowsłuchiwaniasięwciszęleśną,więcmiałuchowprawneiczu(cid:3095)nenawszelkieodgłosy. Toteżnatychmiastrozróżniłtętentkopytkońskich.Tętentzbliżałsięizbliżał,izbliżał… Ali-Babiezdawałosięnarazie,żepędządwakonie.Potemzgadywał,że(cid:3095)estichdziesięć. Potem zrozumiał, że tak głośny tętent może pochodzić co na(cid:3095)mnie(cid:3095) od dwudziestu albo iwięce(cid:3095),niżdwudziestu,rumaków.Wówczasskoczyłnarównenogiipomyślał,żelepie(cid:3095) się ukryć, bo nie wiadomo, kto na tych rumakach nad(cid:3095)eżdża. Przede wszystkim ukrył obydwa swo(cid:3095)e muły w krzaku i przywiązał do krzaka tak, aby się nie mogły poruszyć. Następnie sam wdrapał się na drzewo, które rosło obok skały. Drzewo było tak gęste, żezasłoniłoAli-Babęswymigałęźmi.Mógłwięcspoko(cid:3095)niesiedziećnadrzewieipatrzeć poprzezliścienapolanę. Tętentkońskiwciążsięzbliżał.Ziemiadrżałaigrzmiałaodtegotętentu,aechoniosło Złodzie(cid:3095) gopolesie.Wreszciezgęstwinyleśne(cid:3095)wynurzyłasię(cid:3095)ednamordakońska,zaniądruga i trzecia… Po chwili kilkudziesięciu (cid:3095)eźdźców wpadło na polanę. Wszyscy byli brodaci iwąsaci.Wszyscybylizbro(cid:3095)niwmiecze,siekieryiłuki.Wszyscy,pochyleninakoniach, strasznieigroźniemruczelipodwąsami: —Jestnasczterdziestu…(cid:3095)estnasczterdziestu…(cid:3095)estnasczterdziestu! Tenzaś,co(cid:3095)echałnaprzedzie,(cid:3095)eszczestrasznie(cid:3095)i(cid:3095)eszczegroźnie(cid:3095)pomrukiwał: —Jam(cid:3095)est⁴kapitanzbó(cid:3095)ów…(cid:3095)am(cid:3095)estkapitanzbó(cid:3095)ów…(cid:3095)am(cid:3095)estkapitanzbó(cid:3095)ów!… Ali-Babapoprzezliścieszumiącegodrzewapoliczyłzbó(cid:3095)ów—irzeczywiściebyłoich czterdziestu.Oczyichbłyszczały,(cid:3095)akrozżarzonewęgle,asumiastewąsyporuszałysięod ciągłegogniewu.Wszyscypod(cid:3095)echalidoskałyizsiedlizrumaków.WówczasAli-Babaza- uważył,żerumakizbó(cid:3095)eckiebyłyob(cid:3095)uczonekuami,napełnionymipobrzeginiezliczoną ilością dukatów. Zbó(cid:3095)cy bowiem grabili ludzi po drogach i po rozsta(cid:3095)ach i zagrabionym złotemładowaliswo(cid:3095)ekuy. — Ciekawy (cid:3095)estem, gdzie oni pochowa(cid:3095)ą swo(cid:3095)e skarby? — pomyślał Ali-Baba na Czary drzewie. Tymczasemkapitan,trzyma(cid:3095)ąckoniazauzdę,spo(cid:3095)rzałsurowonaswoichpodwładnych izapytał: —Czywszyscy(cid:3095)esteście?Czyżadnegozwasniebrak? —Jestnasczterdziestuwrazztobą!Żadnegoniebrak—żadnegoniebrak—żadnego niebrak!—zawołalichóremzbó(cid:3095)cy. Wówczaskapitanzbliżyłsiędoskałyirzekłgłosemgrzmiącym: „Jesttubramawskale, Isączarywbramie! Kuswe(cid:3095)własne(cid:3095)chwale Otwórzsię,Sezamie!” Pod wpływem tych słów magicznych i zaklętych na gładkie(cid:3095) ścianie skalne(cid:3095) z(cid:3095)awiła się brama, (cid:3095)akby (cid:3095)ą narysowała nagle ręka niewidzialna. Rysunek bramy stawał się coraz wyraźnie(cid:3095)szy,ażwreszciezgrzytnęłyzawiasy,ibramarozwarłasięnaoścież.Kapitanstanął uwe(cid:3095)ścia,azbó(cid:3095)cy,dźwiga(cid:3095)ącswekuy,kole(cid:3095)nowchodziliprzezbramędownętrzaskały. Gdy wszedł ostatni zbó(cid:3095)ca, kapitan za nim wsunął się do wnętrza. Wówczas brama się zamknęła i zaczęła się stawać coraz mnie(cid:3095) wyraźna, coraz bardzie(cid:3095) mglista, aż wreszcie pozostałnaskalezaledwowidocznyrysunekbramy.Pochwiliirysunekzniknąłbezśladu. Nikt by teraz nie poznał, patrząc na skałę, że tai się w nie(cid:3095) czarodzie(cid:3095)ska brama. Skała wyglądała(cid:3095)akdawnie(cid:3095),nibyzwykłaiwcaleniezaklętaskała. Ali-Babasiedziałnadrzewie,pełenstrachu,podziwuiciekawości.Terazzrozumiał,że zbó(cid:3095)cyukrywa(cid:3095)ąswo(cid:3095)eskarbywewnętrzuskały,zwane(cid:3095)Sezamem.Izrozumiał,żeSezam ⁴jamjest—dziś:(cid:3095)a(cid:3095)estem.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe  otwieraswąbramętylkoprzedtym,ktozaklętyczterowierszwgłos⁵powie.Słowazaklę- tego czterowiersza brzmiały mu w myśli raz po raz i tak (cid:3095)e często powtarzał, aż wreszcie nauczyłsięichnapamięć. Nieschodził(cid:3095)ednakzdrzewa,gdyżbałsię,żezbó(cid:3095)cycochwila⁶mogąwy(cid:3095)śćzwnętrza skały na polanę. Siedział więc cierpliwie wśród gałęzi, pomiędzy ptakami, które wprost douchaśpiewałymuswo(cid:3095)epieśni. Upłynęłoczasuanimało,aniwiele,(cid:3095)enotylewłaśnie,ileupłynęło.Narazzgrzytnęły niewidzialne zawiasy i skała znowu się rozwarła na oścież. Zbó(cid:3095)cy wyszli z (cid:3095)e(cid:3095) wnętrza kole(cid:3095)no, (cid:3095)eden po drugim. Każdy dźwigał pusty kufer, aby go w ponownych grabieżach napełnićdukatami.Naostatkuwynurzyłsięzrozwarte(cid:3095)bramysamkapitanibramana- tychmiastzanimsięzamknęła.Miałaonabowiemodwiekówtakizwycza(cid:3095),żezamykała się sama w chwili, gdy właśnie powinna się była zamknąć. Lecz otwierała się tylko pod ta(cid:3095)emniczymnakazemzaklętegoczterowiersza. Kapitan spo(cid:3095)rzał groźnie na swych podwładnych, zmarszczył brwi, błysnął oczami, zgrzytnąłzębami,poruszyłwąsem,tupnąłnogąoziemięizawołał: —Czygotowi(cid:3095)esteściedonowychgrabieży,donowychnapadówidonowychczynów krwiożerczych? —Jesteśmygotowi—(cid:3095)esteśmygotowi—(cid:3095)esteśmygotowi!—odkrzyknęlichórem zbó(cid:3095)cy. —Czyżadnegozwasniebrak?—zapytałznowukapitan. —Żadnegoniebrak—żadnegoniebrak—żadnegoniebrak!—odkrzyknęlichó- remzbó(cid:3095)cy. Wówczas kapitan skinął dłonią — i wszyscy natychmiast i (cid:3095)ednocześnie dosiedli swych rumaków. Rumaki ruszyły z kopyta, ziemia zadudniła, las zahuczał, echo rozle- głosiępolesie.Zbó(cid:3095)cy,od(cid:3095)eżdża(cid:3095)ąc,mruczelistrasznieigroźniepodwąsem: —Jestnasczterdziestu—(cid:3095)estnasczterdziestu—(cid:3095)estnasczterdziestu! Akapitanpomrukiwał(cid:3095)eszczestrasznie(cid:3095)igroźnie(cid:3095): —Jam(cid:3095)estkapitanzbó(cid:3095)ów—(cid:3095)am(cid:3095)estkapitanzbó(cid:3095)ów—(cid:3095)am(cid:3095)estkapitanzbó(cid:3095)ów! Po chwili wszyscy zanurzyli się w gęstwę leśną i tętent kopyt końskich począł się oddalać.Oddalałsięioddalał,ażwreszciezamilkłiucichłzupełnie. WówczasdopieroAli-Babazsunąłsięzdrzewanaziemię,odwiązałmuły,wywiódł(cid:3095)e zkrzakówiwrazznimizbliżyłsiędoskały. —Nigdyniewiadomo,gdziesięba(cid:3095)kakry(cid:3095)e!—zawołałAli-Baba,ogląda(cid:3095)ącskałę.— Przyrodanieożywiona, Zdawałomisiędotąd,żeba(cid:3095)kina(cid:3095)częście(cid:3095)kry(cid:3095)ąsięwstrumieniach,kwiatach,gwiazdach Czary iwobłokach.Naskałyzaśpatrzyłemzazwycza(cid:3095)(cid:3095)aknarzeczymartwe,pusteibezba(cid:3095)ek. Tymczasempierwszaba(cid:3095)ka,doktóre(cid:3095)wżyciusięzbliżam,ukryłasięwskale. Powiedziawszytesłowa,Ali-Babapogłaskałrękąskałętwardąizimnąizawołał. „Jesttubramawskale, Isączarywbramie! Kuswe(cid:3095)własne(cid:3095)chwale Otwórzsię,Sezamie!” Natychmiast na gładkie(cid:3095) ścianie skalne(cid:3095) z(cid:3095)awił się nie(cid:3095)asny i mglisty rysunek bramy. Rysunek stawał się coraz wyraźnie(cid:3095)szy i dokładnie(cid:3095)szy. W końcu rysunek zamienił się wprawdziwąolbrzymiąbramę.Wówczaszgrzytnęłyzawiasyibramarozwarłasięnaoścież. Ali-Babastanąłwbramieiza(cid:3095)rzałdownętrza(cid:3095)askini.Spodziewałsięzobaczyćciemność zupełną—alesięomylił.Jaskiniawcaleniebyłaciemna,lecz,przeciwnie—(cid:3095)asna,anawet bardzo(cid:3095)asna. —Nigdyniewiadomo,gdziepanu(cid:3095)eciemność,agdzie(cid:3095)asność!—pomyślałAli-Baba. Czary,Cud —Byłempewien,żewłaśniewewnętrzute(cid:3095)skałypanu(cid:3095)eciemność,i(cid:3095)użżałowałem,że nie mam przy sobie latarni albo świecy. Tymczasem nigdy (cid:3095)eszcze nie oglądałem takie(cid:3095) dziwne(cid:3095),cudowne(cid:3095)ita(cid:3095)emnicze(cid:3095)(cid:3095)asności(cid:3095)akwgłębite(cid:3095)(cid:3095)askini. Mówiąc to, popędził przed siebie muły do wnętrza (cid:3095)askini i sam wszedł za muła- mi. Brama natychmiast zamknęła się za nim. Co za cuda, co za dziwy u(cid:3095)rzał Ali-Baba Bogactwo ⁵wgłos—dziś:nagłos.[przypisedytorski] ⁶cochwila—tu:wkażde(cid:3095)chwili.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe  wewnętrzuzaklęte(cid:3095)(cid:3095)askini!U(cid:3095)rzałkuy,napełnionedukatami;u(cid:3095)rzałcałestosykamie- ni drogocennych; u(cid:3095)rzał drzewa koralowe i olbrzymie pnie zielonego malachitu. Ale to wszystko żyło i poruszało się nieustannie. Brylanty same przesypywały się z brzękiem i szmerem z (cid:3095)edne(cid:3095) szkatuły do drugie(cid:3095). Turkusy, niby krówki boże, zręcznie i zwinnie wpełzały na drzewa koralowe i suwały potem z gałązki na gałązkę. Rubiny razem z to- pazami kręciły się i wirowały po ziemi w (cid:3095)akimś dziwnym rubinowo-topazowym tańcu. Dukaty, dzwoniąc w kuach, bawiły się nawza(cid:3095)em w orła i reszkę: same podrzucały się wgóręi samespadałydoswoichkuów,ukazu(cid:3095)ącorłaalboreszkę.Olbrzymiezaśpnie zielonegomalachitumówiłydosiebiebasem: —Jakaszkoda,żeimyniemożemysiębawićworłaireszkęalbowirowaćpoziemi w tańcu rubinowo-topazowym, albo na kształt turkusów wpełzać na drzewa koralowe, albowreszcieprzesypywaćsięzbrzękiemiszmeremzeszkatułydoszkatuły,(cid:3095)akbrylanty! Możemyzatowywrócićsięitoczyćpoziemi,nibybeczki. Ipniemalachitowe,wywróciwszysięztrudem,potoczyłysięnatychmiastpoziemi, nibybeczki. Terazdopieropo(cid:3095)ąłAli-Baba,skądtaka(cid:3095)asnośćpanu(cid:3095)ew(cid:3095)askini.Brylanty,turkusy, Światło topazy, korale i dukaty, rozgrzane tańcem i zabawą, iskrzyły się i płonęły oślepia(cid:3095)ącym blaskiem.Zbrylantówwydobywałsięblaskbrylantowy,zturkusów—turkusowy,zto- pazów—topazowy,zkorali—koralowy,azdukatów—dukatowy.Iwszystkieteblaski napełniały (cid:3095)askinię. Widno tu było i tęczowo, i złociście, i cudownie! Nawet pnie mala- chitowe,toczącsięażdozmęczeniapoziemi,nabrałyzielonegopołyskuiteżroz(cid:3095)aśniały wnętrze(cid:3095)askinisłabymzielonawymświatłem. Długostałwmie(cid:3095)scuAli-Baba,olśnionywidokiemtychdziwówicudów.Idwa(cid:3095)ego mułyteżstałynieruchomeiwpatrzonewtęczoweświatłata(cid:3095)emnicze(cid:3095)(cid:3095)askini. Upłynęło czasu ani mało, ani wiele, (cid:3095)eno tyle, ile właśnie upłynęło. Ocknął się Ali- -Babazeswegozachwytuioczarowaniaipomyślał,że,pókiczas,trzeba(cid:3095)askinięopuścić, bozbó(cid:3095)cykażde(cid:3095)chwili⁷mogąpowrócićizastaćgowśródswoichskarbów.Ponieważte skarbystałysię(cid:3095)użzaklęteizamieniływba(cid:3095)kę,więcnależałydokażdego,ktokolwiekdo ba(cid:3095)ki zbliżyć się i przedostać potrafił. Toteż Ali-Baba postanowił cząstkę tych skarbów zabraćzsobądoswo(cid:3095)e(cid:3095)ubogie(cid:3095)chaty.Znalazłw(cid:3095)askinidwaworki,napełnił(cid:3095)edukatami, ob(cid:3095)uczyłworkamiswemuły,skierowałsiękuwy(cid:3095)ściu(cid:3095)askiniiznówzawołał: „Jesttubramawskale, Isączarywbramie! Kuswe(cid:3095)własne(cid:3095)chwale Otwórzsię,Sezamie!” Sezamsięnatychmiastotworzył.Ali-Babawrazzmułamiwyszedłz(cid:3095)askininapolanę leśną.Sezamsamzamknąłsięzanim. Był(cid:3095)użwieczór.Chłodnawywieczornywiatrwiałpolesie.Wiałipachniałkwiatami i wilgotną ziemią. Słońce zachodziło, a ponieważ słońce zachodzące świeci purpurowo, więcpomiędzypniamidrzewnymiwidaćbyłopurpuroweblaskizachodzącegosłońca. Ali-Babazerwałkilkagęstychgałęziizasłoniłnimiworkinagrzbietachmułów.Nikt byterazniezgadł,żemułydźwiga(cid:3095)ąworki,pełnedukatów.Każdybypomyślał,żeAli-Baba wracadodomuzwiązkamichrustunapodpałki. Słońcezachodziłocorazszybcie(cid:3095).Naświeciebyłocorazciemnie(cid:3095)icorazwieczornie(cid:3095). Ro(cid:3095)ekomarówkrążyływpowietrzuitaknieustanniebrzęczały,(cid:3095)akgdybygrałynabardzo małych,lilipucichskrzypeczkach. Ali-Baba,wesołopogwizdu(cid:3095)ąc,wracałdodomu.Gdysięzbliżyłdoswo(cid:3095)e(cid:3095)białe(cid:3095)cha- łupy, wziął na plecy obydwa wory, pełne dukatów. Z (cid:3095)ednego wora garść dukatów wy- sypała mu się na ziemię. Ali-Baba pozbierał dukaty i, nie mogąc sobie inacze(cid:3095) poradzić, włożył (cid:3095)e wszystkie do ust, tak że mu się policzki odęły⁸. Z odętymi policzkami wszedł Ali-Baba do chałupy. Zobeida była właśnie za(cid:3095)ęta gotowaniem wieczerzy. W chałupie płonęłalampaoliwnaiświatłoodlampymigałonabiałychścianachinabiałymsuficie. Zobeida,u(cid:3095)rzawszyswegomężazdwomaworaminaplecach,zawołała: ⁷każdejchwili—dziś:wkażde(cid:3095)chwili.[przypisedytorski] ⁸odąć—dziśczęście(cid:3095):wydąć.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe  — Pewno kartofle w workach przywiozłeś? Zaraz (cid:3095)e ugotu(cid:3095)ę na wieczerzę, bo mi właśniekartoflizabrakło. PonieważAli-Babamiałgębępełnądukatów,więcnicniemógłZobeidzieodpowie- dzieć.Zsunąłobydwaworkizplecównaziemięipatrzyłnażonęzuśmiechem. Zobeidaprzy(cid:3095)rzałamusięuważnie(cid:3095),klasnęławdłonieizawołała: —Policzkicispuchły!Trzebawodyzimne(cid:3095)przyłożyć! Ali-Baba uśmiechał się, lecz nie odpowiadał, tylko dłonią poklepał swo(cid:3095)e odęte po- liczki.ZniecierpliwiłotoZabeidę,żeAli-Babanicniemówi,tylkouśmiechasięiodyma policzki,więcrzekła: —Czemusiętakuśmiechasz,(cid:3095)akbyśmiałgębępełnądukatów? PonieważAli-Babanaprawdęmiałgębępełnądukatów,więcniemógłsiępowstrzy- maćodśmiechu,słysząc,(cid:3095)akżonaniechcącyodgadłapowód(cid:3095)egomilczenia.Nozdrzamu zadrgały,wargizaczęłysięrozchylaćirozszerzać,iparsknąłnagletakgłośnymśmiechem, żewszystkiedukatywyskoczyłymuzgębynaziemięizbrzękiempotoczyłysiępoizbie. ZdziwiłasięZobeidanawidokdukatówinatychmiastza(cid:3095)rzaładoworków.Blaskzłota Bogactwo,Pieniądz oślepił(cid:3095)ąioszołomił. —Skądwziąłeśtyledukatów?—spytałauśmiechniętegoAli-Babę. Ali-Babaopowiedział(cid:3095)e(cid:3095)wszystko,comusięwlesieprzytrafiło,apotemdodał: —Zachowa(cid:3095)towszystkowta(cid:3095)emnicyiprzednikimsłówkiemsię(cid:3095)ednymnieprze- gada(cid:3095)⁹!Gdybysięludziedowiedzielioobecnościwnasze(cid:3095)ubogie(cid:3095)chałupietyludukatów, posądzilibymnieokradzieżiwtrącilidowięzienia. NatorzekłaZobeida: —Muszępoliczyćnaszedukaty. Przykucnęłanaziemiprzyworkachizabrałasiędoliczeniadukatów. — Kobieto! — zawołał zrozpaczony Ali-Baba. — Czyż nie masz nic lepszego do roboty? Przecież może kto we(cid:3095)ść do nasze(cid:3095) chaty i zastać cię przy liczeniu dukatów! Na domiarzłegonieznaszrachunkuiumieszliczyćtylkodostu! Zobeidazałamaładłonieirzekła: —Jestemnieszczęśliwa!Zapomniałam,żeumiemliczyćtylkodostu,więcniemogę nawet policzyć wszystkich dukatów, które do mnie należą!… Ale wiem, co zrobię! Jest właśniewieczór,awieczoremwolnomiwe(cid:3095)śćdopałacuKassima.Pó(cid:3095)dędopałacuipo- życzę od Aminy garnca do mierzenia zboża. Garncem potrafię zmierzyć ilość dukatów. Będzie to dla mnie radość nie lada, gdy się dowiem, ile garnców złota mam w swo(cid:3095)e(cid:3095) chałupie! IZobeidapobiegładopałacu. Kassima w domu nie było, bo wyszedł na miasto, żeby sobie kupić nowego konia, nową fa(cid:3095)kę i nową lunetę, gdyż Kassim lubił z krużganku swego pałacu patrzyć przez lunetęnamiasto. ZobeidazastałatylkoAminę. —Amino!— rzekła—mążmó(cid:3095)przyniósłdzisia(cid:3095)dochałupydwaworkizboża,ale niemamgarnca,abyzmierzyćilośćzboża.Pożyczmiswegogarnca,abędęcizatobardzo wdzięczna. Aminapode(cid:3095)rzliwiespo(cid:3095)rzałanaZobeidęiodparła: —Todziwna¹⁰,żetakpóźnymwieczoremprzychodziszpogarniec.Czyśniemogła do(cid:3095)utraranazaczekać? —Niemogłam—odrzekłaZobeida. —Śpiesznociwidaćipilno?—spytałaznowuAmina. —Śpiesznomiipilno—odpowiedziałaZobeida. —Niecierpliwiszsięicałapłoniesznatwarzy—zauważyłaAmina. —Niecierpliwięsięicałapłonęnatwarzy—powtórzyłaZobeida. —Dlaczego?—spytałaznowuAmina. —Dlatego,żemiśpieszno—odrzekłaZobeida. —Adlaczegociśpieszno?—pytaładale(cid:3095)Amina. —Dlatego,żemipilno—odpowiedziałaZobeida. ⁹przegadaćsię—dziśracze(cid:3095):wygadaćsię.[przypisedytorski] ¹⁰todziwna(daw.)—todziwne.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe  Aminauśmiechnęłasiępode(cid:3095)rzliwieirzekła: —Zaczeka(cid:3095)tuchwilęwpoko(cid:3095)u,zarazcisamagarniecprzyniosę. Aminaposzłasamadokuchnipogarniec.Zd(cid:3095)ęłagarnieczpółkiiposmarowałaspód smołą.Smaru(cid:3095)ączaśspódsmołą,mówiła: „Cokolwiekwtymgarncudziśmabyćibędzie, Niechzarazodspodunasmoleosiędzie”. Poczymwróciładopoko(cid:3095)uioddałagarniecZobeidzie. Zobeidapochwyciłaradośniegarniecirzekła: — Dzięku(cid:3095)ę ci, Amino, za pożyczenie garnca! Jak tylko zboże swo(cid:3095)e odmierzę, na- tychmiastcigarniecodniosę. —Odnieśmidziś(cid:3095)eszcze,bomi(cid:3095)estpotrzebny—odparłaAmina. Zobeida wróciła do chałupy i poczęła garncem dukaty z worów wygarniać. Co wy- garnęła z wora, to wysypała na podłogę. Wysypu(cid:3095)ąc zaś, liczyła: „(cid:3095)eden garniec — drugi garniec—trzecigarniec”.—InaliczyłaZobeidagarncówanimało,aniwiele,(cid:3095)enotyle, ilewłaśniebyło. Worki (cid:3095)uż były puste, a cały stos dukatów leżał na ziemi. Zobeida, zmęczona swo(cid:3095)ą robotą, postawiła garniec na stosie dukatów. Wówczas (cid:3095)eden dukat przylgnął do smoły odspodu. — Wróć do pałacu — rzekł Ali-Baba — i odda(cid:3095) Aminie garniec, boś dziś (cid:3095)eszcze oddaćprzyrzekła,a(cid:3095)atymczasemdwadoływnaszymogrodziewykopięiworkizdukatami wtychdołachpochowam. PobiegłaZobeidaznowudopałacu,oddałaAminiegarnieciwróciładochałupy.Ali- -Babatymczasemzdążyłworkizdukatamiwogrodzieukryć. * Amina,otrzymawszygarnieczpowrotem,natychmiastspodemgodogóryodwróciła iażkrzyknęłazpodziwu!Naczarne(cid:3095)smolezłociłsięipołyskiwałokrągływspaniałydukat. Właśnie w te(cid:3095) chwili Kassim wrócił do domu z nowym koniem, z nową fa(cid:3095)ką i z nową lunetą. Konia zostawił na podwórzu, a sam wszedł do pałacu, trzyma(cid:3095)ąc w (cid:3095)edne(cid:3095) ręce fa(cid:3095)kę, w drugie(cid:3095) — lunetę. Amina pokazała mu garniec z dukatem, przylepionym do smołyizawołała: — Twó(cid:3095) brat Ali-Baba uda(cid:3095)e tylko nędzarza, a w rzeczy same(cid:3095) (cid:3095)est daleko bogatszy odnas!Tyswo(cid:3095)edukatytylkoliczysz,aonswo(cid:3095)edukatymierzynagarnce! Słyszącto,Kassimzbladłzezdumienia,poczerwieniałzezłościipozieleniałzzazdrości. Zadrgał mu podbródek, zachwiały się pod nim nogi i zatrzęsły mu się ręce. Nowa fa(cid:3095)ka inowalunetawypadłymuzrąknaziemię.Zgrzytnąłzębamiizawołał: —JakśmienędzarzAli-Bababyćbogatszymodemnie?Pó(cid:3095)dęnatychmiastdoniego izmuszęgo,abysięprzyznał,skądmaowedukaty. IKassimpobiegłdobiałe(cid:3095)chałupyswegobrata. Zdziwił się Ali-Baba, u(cid:3095)rzawszy Kassima, wchodzącego do chałupy. Zobeida wyszła przedchwilądoogrodu,więcKassimmógłsamnasamzAli-Babąsięrozmówić.Tupnął odrazunogąoziemięizawołał: —Gdzieśukryłswo(cid:3095)edukaty? Ali-Babaodpowiedział: —Niemamżadnychdukatów. —Wiem,żemasz!—odparłKassim.—Żonamo(cid:3095)aposmarowałaspódgarncasmołą i(cid:3095)edendukatprzylgnąłdosmoły.Masztyledukatów,że(cid:3095)enagarncemierzysz. — Żona two(cid:3095)a (cid:3095)est mądra, a mo(cid:3095)a — głupia! — odpowiedział Ali-Baba. — Widać i(cid:3095)a(cid:3095)estemgłupszyodciebie,bomniepotrafił¹¹ta(cid:3095)emnicyzachować.Trudnarada!Muszę ciwyznać,żemamdukatyiżemierzę(cid:3095)enagarnce. —Tozamało!—wołałdale(cid:3095)Kassim.—Musisz(cid:3095)eszczewyznać,skądmaszdukaty. —Znikąd—odrzekłAli-Baba. ¹¹bomniepotrafił—dziś:boniepotrafiłem.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe  —Jakto:znikąd?—spytałKassim. — Jeśli ci się nie podoba słowo: znikąd, to w takim razie powiem, że mam dukaty skądciś—rzekłAli-Baba. —Niebawsięwgłupiesłówka,leczmówwyraźnie!—wrzasnąłKassim. —Otóżmówięciwyraźnie,żeniewyznam,skądmamdukaty—odpowiedziałAli- Szantaż -Baba. WówczasKassim,rozgniewany,krzyknął: —Jeśliminatychmiastniewyznaszwszystkiego,tozaskarżęciędosądu!Sąddukaty odbierze,aciebie,(cid:3095)akozłodzie(cid:3095)a,wtrącidowięzienia! PrzestraszyłytegroźbyAli-BabęiwyznałwszystkoprzedKassimem.Opowiedziałmu nie tylko o czterdziestu zbó(cid:3095)cach i o skarbach, ukrytych w Sezamie, ale nawet nauczył gozaklętegoczterowiersza,podktóregowpływemskałaczarodzie(cid:3095)skaotwierałanaoścież swo(cid:3095)ąbramę.KassimkilkarazyzrzędukazałAli-Babieówczterowierszzaklętypowtarzać, ażeby go dobrze zapamiętać; po czym, nie pożegnawszy się nawet z Ali-Babą, wybiegł zchałupyiwróciłdoswegopałacu. Ali-Babapowy(cid:3095)ściuKassimawychyliłgłowęprzezoknodoogroduizawołał: —Zobeido,Zobeido! Zobeidanawołaniemężapodeszładooknaispytała: —Czemutakgłośnowykrzyku(cid:3095)eszmo(cid:3095)eimię? Ali-Babachwyciłsięoburączzagłowęiznowuzawołał: —Kobieto!Nieszczęścieściągnęłaśnamo(cid:3095)ągłowę,którąwłaśnietrzymamoburącz, żebymiczasemzkarkuniespadła!KassimiAminawykrylinasząta(cid:3095)emnicędziękitwo(cid:3095)e(cid:3095) niecierpliwościichęcizliczeniadukatów!—IAli-BabaopowiedziałZobeidziewszystko, coprzedchwiląwchałupiepomiędzynimaKassimemzaszło. —Coterazbędzie?—spytałazatrwożonaZobeida,gdyAli-Babaskończyłsweopo- wiadanie. —Albo(cid:3095)awiem?—rzekłAli-Babazrozpaczony.—Wkażdymraziestokroćlepie(cid:3095) byś zrobiła, ucząc się rachunku, którego nie umiesz, niż rachu(cid:3095)ąc złoto, które posiadasz. Kto zna dodawanie, ten przy liczeniu dukatów obe(cid:3095)dzie się bez garnca, posmarowanego odspoduzdradliwąsmołą. Zobeidabardzosięzawstydziłairzekłacichymgłosem: — Natychmiast wrócę do chaty i dziś (cid:3095)eszcze w nocy zacznę się uczyć dodawania. Umiem(cid:3095)użliczyćdostu,więcminaukapó(cid:3095)dziełatwo. IrzeczywiścieZobeidacałąnocuczyłasiędodawania,anadranemumiała(cid:3095)użliczyć dodwustu. * Kassim przez noc całą nie spał. Wciąż rozmyślał o dniu (cid:3095)utrze(cid:3095)szym, bo postanowił zranapó(cid:3095)śćdolasuposkarbyzaklęte. Skoro tylko świt roz(cid:3095)aśnił obłoki i pierwszy ptak, poruszywszy się w gnieździe nad oknem,zaćwierkał,Kassimwstałiwyszedłnapodwórze.Samwyprowadziłzesta(cid:3095)nidzie- sięćmułów,nakażdegomuładwapusteworkizarzuciłipośpieszyłdolasu,pędzącmuły przedsobą.PonieważAli-BabadokładniemudrogędoSezamuopisał,więcKassimdro- gę znalazł i wkrótce, opętany żądzą złota, zbliżył się do skały. Nie czeka(cid:3095)ąc ani chwili, zokiemwskalezawistnieutkwionymzawołałszybkoiniecierpliwie: „Jesttubramawskale, Isączarywbramie! Kuswe(cid:3095)własne(cid:3095)chwale Otwórzsię,Sezamie!” Sezam otworzył się na oścież. Kassim worki z mułów pościągał i z dwudziestoma workamipodpachąwbiegłdownętrzaSezamu,zostawia(cid:3095)ącswo(cid:3095)emułynapolanieleśne(cid:3095) podskałą. Kassimwcalesięnieprzyglądałtańcowiizabawomturkusów,topazów,rubinówiko- Chciwość (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe 

Description:
kwitły teraz na czarno-złote wodzie cztery lilie czterech kolorów. ońcu na b ękicie ak mego rachunku .. pani ta emnicza i te ryby czterech kolorów?
See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.