Talektura,podobnie(cid:3095)aktysiąceinnych,(cid:3095)estdostępnaon-linenastronie wolnelektury.pl. Utwóropracowanyzostałwramachpro(cid:3095)ektuWolneLekturyprzezfun- dac(cid:3095)ęNowoczesnaPolska. BOLESŁAW LEŚMIAN Klechdy sezamowe Ali-Baba i czterdziestu zbójców W (cid:3095)ednym z pomnie(cid:3095)szych miast perskich mieszkali dwa(cid:3095) bracia. Starszy nazywał się Kassim, a młodszy — Ali-Baba. O(cid:3095)ciec, umiera(cid:3095)ąc, zostawił im w spadku szmat ziemi niewielki dla równego podziału¹. Każdy z braci swo(cid:3095)ą część otrzymał i na nie(cid:3095) osiadł, abyziemięuprawiaćinakawałekchlebażmudnie,wpocieczołapracować.Obydwa(cid:3095)żyli wubóstwieiwspomagalisiebienawza(cid:3095)em.Aleniedługotrwałamiłośćpomiędzybraćmi. Odmienny bowiem mieli charakter i różne dusze. Kassim był zły, pochmurny, zawistny Obrazświata,Bieda,Dom i na dukaty łakomy, Ali-Baba zaś był łagodny, wesoły, nikomu bogactw nie zazdrościł iniepragnąłzłota.Kassimnarzekałnalos,naludziinaswo(cid:3095)eubóstwo,Ali-Babazaśna losnienarzekał,ludzikochałiniewstydziłsięswegoubóstwa.Kassimpomalowałswo(cid:3095)ą chałupęnaczarnoirzekłdoAli-Baby: — Życie (cid:3095)est czarne, los (cid:3095)est czarny i dusze ludzkie są czarne, więc niechże i mo(cid:3095)a chałupabędzieczarna(cid:3095)aknoc. Ali-Babazaśswo(cid:3095)ąchałupępiękniei(cid:3095)asnopobieliłirzekłdoKassima: —Życie(cid:3095)estbiałe,los(cid:3095)estbiałyiduszeludzkiesąbiałe,więcniechżeimo(cid:3095)achałupa będziebiała(cid:3095)akdzieńoświcie. Ikażdymiałtakąchałupę,(cid:3095)akie(cid:3095)samzapragnął. KiedyKassimzeswo(cid:3095)e(cid:3095)czarne(cid:3095)chałupywchodziłdobiałe(cid:3095)chatyswegobrata,wzruszał ramionamiimówiłzzazdrością: — Jakże tu (cid:3095)asno i biało i wesoło! Widocznie Bóg się tobą bardzie(cid:3095), niż mną, opie- ku(cid:3095)e…Omniezupełniezapomniał.Smutnominaświecieiczarnoimarkotnie. NatoAli-Babaodpowiadał: —Nieskłada(cid:3095)winynaBoga,botonieJego,lecztwo(cid:3095)awłasnawina.Bógciniekazał chałupynaczarnomalowaćismucićsięw(cid:3095)e(cid:3095)wnętrzu.Przemalu(cid:3095)(cid:3095)ąnabiało,azobaczysz, (cid:3095)aksięoczytwo(cid:3095)erozweselą. AleKassimnieusłuchałradymłodszegobratainadalmieszkałwczarne(cid:3095)chałupie. Pewnego poranku postanowili obydwa(cid:3095) bracia ożenić się i tegoż dnia wieczorem (cid:3095)uż byliżonaci.Ali-BabawziąłzażonęubogąZobeidę,córkęswegosąsiada,Kassimzaśwziął zażonębogatąAminę,córkęsłynnegowmieściekupca.NatychmiastKassimspaliłswo(cid:3095)ą czarnąchałupę,któramutakobrzydła,izamieszkałrazemzpięknąAminąwolbrzymim pałacuwsamymśrodkumiasta. Ali-Babaudałsięwrazzeswo(cid:3095)ąubogąZobeidądopałacuKassima,żebymupowin- szowaćbogategoożenku.Drzwipałacubyłyzamknięte,więcAli-Babalaskądodrzwiza- pukał.Kassimusłyszałpukanieidomyśliłsię,żetoAli-Babaprzyszedłwodwiedziny.Nie Pycha kazał (cid:3095)ednak drzwi otworzyć, (cid:3095)eno² sam wybiegł na krużganek pałacu i stamtąd dumnie iwynioślespo(cid:3095)rzałnaAli-Babę,którywrazzżonąstałnaulicyi,radośnieuśmiechnięty, witałbratapokłonem. Nie odkłonił mu się Kassim, (cid:3095)eno się sztywnie wyprostował, pusząc się i nadyma(cid:3095)ąc odnadmierne(cid:3095)pychy. ¹dlarównegopodziału—dziśpopr.:dorównegopodziału.[przypisedytorski] ²jeno(daw.)—tylko.[przypisedytorski] — Kassimie, bracie kochany! — zawołał Ali-Baba, podnosząc ku niemu głowę — przychodzę wraz z mo(cid:3095)ą żoną Zobeidą, aby ci powinszować bogatego ożenku i życzyć szczęściaipowodzenia! —Jakśmiesznazywaćmniebratem?—krzyknąłgniewnieKassim.—Nieznamani Bieda,Brat ciebie, ani two(cid:3095)e(cid:3095) żony! Chodzisz w łachmanach i masz minę nędzarza, więc nie możesz byćbratemtakiego,(cid:3095)ak(cid:3095)a,bogacza! —Kassimie,bracierodzony!—zawołałznowuAli-Baba—Czycisięrozumpomie- szał?Czyteżuda(cid:3095)esztylko,żemnieniepoznałeś?Nieżądamodciebiezłotychdukatów, (cid:3095)eno pragnę miłości braterskie(cid:3095)! Nie przychodzę z prośbą o wsparcie, lecz z życzeniami szczęścia i powodzenia! Czemu ze wstrętem odwracasz się od moich łachmanów? Prze- cieżtełachmanystarannieiprzychylnieosłania(cid:3095)ąciałotwegobrataoddeszczuichłodu! Więc powinieneś szanować i cenić mo(cid:3095)e łachmany za to, że są dla mnie tak przy(cid:3095)azne itakopiekuńczoprzylega(cid:3095)ądomegociała. ZaśmiałsięnatoKassim—iśmiechnatychmiastrozweselił,rozpogodziłiroz(cid:3095)aśnił (cid:3095)egoduszę.Udobruchanyśmiechem,rzekłKassimzkrużgankadoAli-Baby: —Śmie(cid:3095)ęsięztego,żetakszczerzewychwalaszswo(cid:3095)ełachmany.Ponieważwidzę,że mnienaprawdękochasz,więcustępu(cid:3095)ętwoimżądaniom.Pozwalamciodwiedzaćsiebie, alebardzorzadkoitylkowieczorem.Wieczorembowiemświatsięściemniaiściemnia(cid:3095)ą się postacie przechodniów. W zmierzchu wieczornym możesz niepostrzeżenie we(cid:3095)ść do mego pałacu. Nie chcę, aby ktokolwiek zauważył, że taki (cid:3095)ak ty nędzarz odwiedza mnie wmoimpałacu.Iwte(cid:3095)chwiliniemogęcięprzy(cid:3095)ąć,bomambogatychgości.Wstydbymi było,gdybygościemoidowiedzielisię,żemambratanędzarza.Wraca(cid:3095)więcrazemzswo(cid:3095)ą żonąZobeidądochałupy.Odwiedziszmniekiedyindzie(cid:3095),wczasieodpowiednie(cid:3095)szym. Pokłonił się Kassimowi Ali-Baba i pokłoniła się Zobeida. Wzięli się obo(cid:3095)e za ręce i podybali³ do swo(cid:3095)e(cid:3095) białe(cid:3095) chałupy. Odtąd Kassim spędzał życie w pałacu, na ucztach nieustannych.Ali-Babazaścodzieńpędziłdolasudwamuły,rąbałwlesiedrwa,narąba- nymdrzewemob(cid:3095)uczałswo(cid:3095)emuły,wracałznimidomiastaisprzedawałdrzewonatargu. W ten sposób zarabiał na kawałek chleba. Lecz ów ciężko zarobiony chleb przy(cid:3095)emnie mubyłospożywaćwbiałe(cid:3095),(cid:3095)asne(cid:3095),wesołe(cid:3095)chałupie. SmakowałchlebAli-BabieismakowałZobeidzie.Obo(cid:3095)ebyliszczęśliwiiwieczorem poukończone(cid:3095)pracyśpiewalipieśnirozmaite.Kassim(cid:3095)adłdużoispałnałożupuchowym, ależadnychpieśninieśpiewał. * RazupewnegopopędziłAli-Babaswemułydolasu,abyswoimzwycza(cid:3095)emwiązkami narąbanegodrzewaob(cid:3095)uczyćichpracowitegrzbiety.Dzieńbyłpogodny.Słońceświeciło tak(cid:3095)asnoizłociście,żetrzebabyłomrużyćoczy.Ali-Babiesięzdawało,żeptaki,śpiewa(cid:3095)ąc, teżmrużąnasłońcuswo(cid:3095)ebłękitneiczerwoneoczywżółtychiczarnychobwódkach.A Ptak wlesieroiłosięodptaków. Papugi pąsowe, zielone i białe napełniały powietrze krzykiem, podobnym do szcze- kania. Jedna olbrzymia papuga pąsowa, zwana Arą pąsową, mówiła w (cid:3095)ęzyku papuzim do swo(cid:3095)e(cid:3095)zielone(cid:3095)sąsiadki: — Jak możesz ciągle chodzić w zielone(cid:3095) sukni! Ja bym za żadne skarby świata nie przywdziałanietylkozielone(cid:3095)sukni,lecznawetzielonegostanika.Nieznoszękoloruzie- lonego.Na(cid:3095)ładnie(cid:3095)sza(cid:3095)estsukniapąsowazpąsowymogonem.—I,mówiącto,poruszyła zlekkaswoimpąsowymogonem. Natorzekłazielonapapuga: —Nieznoszękolorupąsowego!Animo(cid:3095)amatka,animo(cid:3095)ababka,animo(cid:3095)aprabab- ka nie nosiły sukien pąsowych. Kolor pąsowy od dawna wyszedł z mody, przyna(cid:3095)mnie(cid:3095) w nasze(cid:3095) rodzinie. Kto mieszka w lesie, powinien być zielony, (cid:3095)ak las! Na(cid:3095)ładnie(cid:3095)sza (cid:3095)est sukniazielonaz zielonym ogonem. — I, mówiąc to, poruszyła z lekka swoim zielonym ogonem. Wówczas(cid:3095)ednazbiałychpapugwtrąciłasiędorozmowy. ³podybać(reg.)—pó(cid:3095)ść,udaćsię.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe —Niekłóćciesię,mo(cid:3095)ekochane!—zawołałaześmiechem.—Bo(cid:3095)ęsię,żekłótnia pobudziwasdozłości,azłośćmożeodmienićwaszekolory!…Samanawłasneoczywi- działam miesiąc temu, (cid:3095)ak (cid:3095)edna pąsowa papuga ze złości zzieleniała, a druga zielona — spąsowiała. Co do mnie, nie znoszę ani pąsowe(cid:3095), ani zielone(cid:3095) sukni. W mo(cid:3095)e(cid:3095) rodzinie istnie(cid:3095)eprzysłowie: Wżyciu(cid:3095)edentylkocel: Białymbyćikochaćbiel. Tak,mo(cid:3095)epąsoweizielonekumoszki!Na(cid:3095)ładnie(cid:3095)sza(cid:3095)estsukniabiałazbiałymogonem. —I,mówiącto,zlekkaporuszyłaswoimbiałymogonem. Ali-Baba nie rozumiał (cid:3095)ęzyka papuziego. Zdawało mu się, że papugi tylko szczeka- (cid:3095)ą bez sensu i bez związku. Szedł dale(cid:3095), pogania(cid:3095)ąc swe muły. W oczach migały mu co chwila kolibry — ptaszki małe, (cid:3095)ak chrabąszcze, z dziobkami cienkimi, niby igły. Na gałęziach tu i ówdzie siedziały małpki drobne i płochliwe. Małpki te w dziób układały swe pyszczki i głośno gwizdały, zupełnie, (cid:3095)ak kanarki. Gdyby Ali-Baba znał (cid:3095)ęzyk tych małpek,zrozumiałbypiosenkę,którągwizdały: „Lasdokołaszumi,gwarzy, Opowiadaba(cid:3095)ki-straszki. Choćnamniebrakmałpie(cid:3095)twarzy, Chcemygwizdać,nibyptaszki. Po(cid:3095)eziorzepłyniewoda, Śpiewnaszpłyniehen—poświecie. Cozaszkoda,cozaszkoda, Żenamskrzydełbraknagrzbiecie!” Takśpiewałymałpki. Słońce świeciło coraz mocnie(cid:3095). Cienie od gałęzi padały na ziemię i poruszały się na nie(cid:3095),nibyżywe.Kwiaty,zagrzanesłońcem,pachniały.Ali-Babaszedłdale(cid:3095),pędzącprzed Las sobąswo(cid:3095)emuły. W ten sposób zaszedł w głąb lasu — w na(cid:3095)dalsze szumy i gąszcze. Tam u(cid:3095)rzał skałę olbrzymią.Odskałycieńpadałnapolanęleśną.Leczcieńskałynieporuszałsięzawia- trem,(cid:3095)akcieniedrzew.Leżał nieruchomoi zasłaniałtrawęi kwiaty.A żecień skałybył błękitny,więcitrawaikwiatynabrałyodtegocieniabłękitnawe(cid:3095)barwy. — Odpocznę sobie w cieniu te(cid:3095) skały — pomyślał Ali-Baba — a potem zabiorę się dorąbaniadrzewa. Ali-Babaprzysiadłwcieniuskały.ObydwamułyprzystanęłyobokAli-Babyizaczęły szczypaćsoczystą,wysoką,wonnątrawę. Ali-Babapatrzałnasłońce,nadrzewa,naptakiimówił: —Żadenpałacnie(cid:3095)esttakpiękny,(cid:3095)aklas.Wpałacupłonąświecealbolampy,awlesie płoniesamosłońce.Wpałacusto(cid:3095)ąmartwemeble,piętrząsięmartweściany,anadnimi trwazawsze(cid:3095)ednakimartwysufit.Wlesiezaśszumiążywedrzewa,śpiewa(cid:3095)ążyweptaki, brzęczążyweowady,pachnążywekwiaty—iponadtymwszystkim,zamiastmartwego sufitu, (cid:3095)aśnie(cid:3095)e żywe niebo, które się wiecznie zmienia, napełnia(cid:3095)ąc się coraz to nowymi blaskami i obłokami. Żaden ptak, żaden obłok, żaden wicher nie zamieszkałby nawet Więzienie wna(cid:3095)pięknie(cid:3095)szympałacu.Tylkoczłowieklubiwięzićsiebiewczterechścianach.I(cid:3095)eżeli teścianysązłote,wówczasnazywaswo(cid:3095)ewięzieniepałacem.Imwięzienie(cid:3095)estmnie(cid:3095)sze, tymmnie(cid:3095)zabieramie(cid:3095)scanaświecie.Aświat(cid:3095)estpięknyidlakażdegodostępny.Pełno Cisza,Ta(cid:3095)emnica,Modlitwa na świecie ba(cid:3095)ek — ale na(cid:3095)pięknie(cid:3095)sze ba(cid:3095)ki kry(cid:3095)ą się w lesie. Ba(cid:3095)ki cza(cid:3095)ą się w gęstych krzakach, szumią w rozchwianych gałęziach, dzwonią w powietrzu wtedy właśnie, kiedy iciszadzwoni.Boktosięciszydługoprzysłuchiwał,tenwie,żeciszawuszachdzwoni. Mówiąctesłowa,Ali-Babazacząłsiętakdługoprzysłuchiwaćciszyleśne(cid:3095),ażzadzwo- niłamuwuszach.PotemAli-Babaukląkłiszepnął: —Boże!Zróbtak,żebymniewlesiezaskoczyłanagłainiespodzianaba(cid:3095)ka!Niechta ba(cid:3095)kabędziestrasznaigroźna,bylebybyłaciekawaipiękna. (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe Muły,widząc,żeAli-Babaklęczy,teżpoklękałynaprzednichnogach,(cid:3095)akbymodliły sięoba(cid:3095)kę. Wte(cid:3095)chwiliwgęstwinieleśne(cid:3095)cośzaszumiało,zachrzęściło,zatętniłoizadudniło. Obydwamuły(cid:3095)ednocześniepodniosłysięzziemii,zlęknione,przytuliłysięnawza(cid:3095)em dosiebie.Ali-Babaprzypadłuchemdoziemiinasłuchiwał…PonieważAli-Babaprzywykł dowsłuchiwaniasięwciszęleśną,więcmiałuchowprawneiczu(cid:3095)nenawszelkieodgłosy. Toteżnatychmiastrozróżniłtętentkopytkońskich.Tętentzbliżałsięizbliżał,izbliżał… Ali-Babiezdawałosięnarazie,żepędządwakonie.Potemzgadywał,że(cid:3095)estichdziesięć. Potem zrozumiał, że tak głośny tętent może pochodzić co na(cid:3095)mnie(cid:3095) od dwudziestu albo iwięce(cid:3095),niżdwudziestu,rumaków.Wówczasskoczyłnarównenogiipomyślał,żelepie(cid:3095) się ukryć, bo nie wiadomo, kto na tych rumakach nad(cid:3095)eżdża. Przede wszystkim ukrył obydwa swo(cid:3095)e muły w krzaku i przywiązał do krzaka tak, aby się nie mogły poruszyć. Następnie sam wdrapał się na drzewo, które rosło obok skały. Drzewo było tak gęste, żezasłoniłoAli-Babęswymigałęźmi.Mógłwięcspoko(cid:3095)niesiedziećnadrzewieipatrzeć poprzezliścienapolanę. Tętentkońskiwciążsięzbliżał.Ziemiadrżałaigrzmiałaodtegotętentu,aechoniosło Złodzie(cid:3095) gopolesie.Wreszciezgęstwinyleśne(cid:3095)wynurzyłasię(cid:3095)ednamordakońska,zaniądruga i trzecia… Po chwili kilkudziesięciu (cid:3095)eźdźców wpadło na polanę. Wszyscy byli brodaci iwąsaci.Wszyscybylizbro(cid:3095)niwmiecze,siekieryiłuki.Wszyscy,pochyleninakoniach, strasznieigroźniemruczelipodwąsami: —Jestnasczterdziestu…(cid:3095)estnasczterdziestu…(cid:3095)estnasczterdziestu! Tenzaś,co(cid:3095)echałnaprzedzie,(cid:3095)eszczestrasznie(cid:3095)i(cid:3095)eszczegroźnie(cid:3095)pomrukiwał: —Jam(cid:3095)est⁴kapitanzbó(cid:3095)ów…(cid:3095)am(cid:3095)estkapitanzbó(cid:3095)ów…(cid:3095)am(cid:3095)estkapitanzbó(cid:3095)ów!… Ali-Babapoprzezliścieszumiącegodrzewapoliczyłzbó(cid:3095)ów—irzeczywiściebyłoich czterdziestu.Oczyichbłyszczały,(cid:3095)akrozżarzonewęgle,asumiastewąsyporuszałysięod ciągłegogniewu.Wszyscypod(cid:3095)echalidoskałyizsiedlizrumaków.WówczasAli-Babaza- uważył,żerumakizbó(cid:3095)eckiebyłyob(cid:3095)uczonekuami,napełnionymipobrzeginiezliczoną ilością dukatów. Zbó(cid:3095)cy bowiem grabili ludzi po drogach i po rozsta(cid:3095)ach i zagrabionym złotemładowaliswo(cid:3095)ekuy. — Ciekawy (cid:3095)estem, gdzie oni pochowa(cid:3095)ą swo(cid:3095)e skarby? — pomyślał Ali-Baba na Czary drzewie. Tymczasemkapitan,trzyma(cid:3095)ąckoniazauzdę,spo(cid:3095)rzałsurowonaswoichpodwładnych izapytał: —Czywszyscy(cid:3095)esteście?Czyżadnegozwasniebrak? —Jestnasczterdziestuwrazztobą!Żadnegoniebrak—żadnegoniebrak—żadnego niebrak!—zawołalichóremzbó(cid:3095)cy. Wówczaskapitanzbliżyłsiędoskałyirzekłgłosemgrzmiącym: „Jesttubramawskale, Isączarywbramie! Kuswe(cid:3095)własne(cid:3095)chwale Otwórzsię,Sezamie!” Pod wpływem tych słów magicznych i zaklętych na gładkie(cid:3095) ścianie skalne(cid:3095) z(cid:3095)awiła się brama, (cid:3095)akby (cid:3095)ą narysowała nagle ręka niewidzialna. Rysunek bramy stawał się coraz wyraźnie(cid:3095)szy,ażwreszciezgrzytnęłyzawiasy,ibramarozwarłasięnaoścież.Kapitanstanął uwe(cid:3095)ścia,azbó(cid:3095)cy,dźwiga(cid:3095)ącswekuy,kole(cid:3095)nowchodziliprzezbramędownętrzaskały. Gdy wszedł ostatni zbó(cid:3095)ca, kapitan za nim wsunął się do wnętrza. Wówczas brama się zamknęła i zaczęła się stawać coraz mnie(cid:3095) wyraźna, coraz bardzie(cid:3095) mglista, aż wreszcie pozostałnaskalezaledwowidocznyrysunekbramy.Pochwiliirysunekzniknąłbezśladu. Nikt by teraz nie poznał, patrząc na skałę, że tai się w nie(cid:3095) czarodzie(cid:3095)ska brama. Skała wyglądała(cid:3095)akdawnie(cid:3095),nibyzwykłaiwcaleniezaklętaskała. Ali-Babasiedziałnadrzewie,pełenstrachu,podziwuiciekawości.Terazzrozumiał,że zbó(cid:3095)cyukrywa(cid:3095)ąswo(cid:3095)eskarbywewnętrzuskały,zwane(cid:3095)Sezamem.Izrozumiał,żeSezam ⁴jamjest—dziś:(cid:3095)a(cid:3095)estem.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe otwieraswąbramętylkoprzedtym,ktozaklętyczterowierszwgłos⁵powie.Słowazaklę- tego czterowiersza brzmiały mu w myśli raz po raz i tak (cid:3095)e często powtarzał, aż wreszcie nauczyłsięichnapamięć. Nieschodził(cid:3095)ednakzdrzewa,gdyżbałsię,żezbó(cid:3095)cycochwila⁶mogąwy(cid:3095)śćzwnętrza skały na polanę. Siedział więc cierpliwie wśród gałęzi, pomiędzy ptakami, które wprost douchaśpiewałymuswo(cid:3095)epieśni. Upłynęłoczasuanimało,aniwiele,(cid:3095)enotylewłaśnie,ileupłynęło.Narazzgrzytnęły niewidzialne zawiasy i skała znowu się rozwarła na oścież. Zbó(cid:3095)cy wyszli z (cid:3095)e(cid:3095) wnętrza kole(cid:3095)no, (cid:3095)eden po drugim. Każdy dźwigał pusty kufer, aby go w ponownych grabieżach napełnićdukatami.Naostatkuwynurzyłsięzrozwarte(cid:3095)bramysamkapitanibramana- tychmiastzanimsięzamknęła.Miałaonabowiemodwiekówtakizwycza(cid:3095),żezamykała się sama w chwili, gdy właśnie powinna się była zamknąć. Lecz otwierała się tylko pod ta(cid:3095)emniczymnakazemzaklętegoczterowiersza. Kapitan spo(cid:3095)rzał groźnie na swych podwładnych, zmarszczył brwi, błysnął oczami, zgrzytnąłzębami,poruszyłwąsem,tupnąłnogąoziemięizawołał: —Czygotowi(cid:3095)esteściedonowychgrabieży,donowychnapadówidonowychczynów krwiożerczych? —Jesteśmygotowi—(cid:3095)esteśmygotowi—(cid:3095)esteśmygotowi!—odkrzyknęlichórem zbó(cid:3095)cy. —Czyżadnegozwasniebrak?—zapytałznowukapitan. —Żadnegoniebrak—żadnegoniebrak—żadnegoniebrak!—odkrzyknęlichó- remzbó(cid:3095)cy. Wówczas kapitan skinął dłonią — i wszyscy natychmiast i (cid:3095)ednocześnie dosiedli swych rumaków. Rumaki ruszyły z kopyta, ziemia zadudniła, las zahuczał, echo rozle- głosiępolesie.Zbó(cid:3095)cy,od(cid:3095)eżdża(cid:3095)ąc,mruczelistrasznieigroźniepodwąsem: —Jestnasczterdziestu—(cid:3095)estnasczterdziestu—(cid:3095)estnasczterdziestu! Akapitanpomrukiwał(cid:3095)eszczestrasznie(cid:3095)igroźnie(cid:3095): —Jam(cid:3095)estkapitanzbó(cid:3095)ów—(cid:3095)am(cid:3095)estkapitanzbó(cid:3095)ów—(cid:3095)am(cid:3095)estkapitanzbó(cid:3095)ów! Po chwili wszyscy zanurzyli się w gęstwę leśną i tętent kopyt końskich począł się oddalać.Oddalałsięioddalał,ażwreszciezamilkłiucichłzupełnie. WówczasdopieroAli-Babazsunąłsięzdrzewanaziemię,odwiązałmuły,wywiódł(cid:3095)e zkrzakówiwrazznimizbliżyłsiędoskały. —Nigdyniewiadomo,gdziesięba(cid:3095)kakry(cid:3095)e!—zawołałAli-Baba,ogląda(cid:3095)ącskałę.— Przyrodanieożywiona, Zdawałomisiędotąd,żeba(cid:3095)kina(cid:3095)częście(cid:3095)kry(cid:3095)ąsięwstrumieniach,kwiatach,gwiazdach Czary iwobłokach.Naskałyzaśpatrzyłemzazwycza(cid:3095)(cid:3095)aknarzeczymartwe,pusteibezba(cid:3095)ek. Tymczasempierwszaba(cid:3095)ka,doktóre(cid:3095)wżyciusięzbliżam,ukryłasięwskale. Powiedziawszytesłowa,Ali-Babapogłaskałrękąskałętwardąizimnąizawołał. „Jesttubramawskale, Isączarywbramie! Kuswe(cid:3095)własne(cid:3095)chwale Otwórzsię,Sezamie!” Natychmiast na gładkie(cid:3095) ścianie skalne(cid:3095) z(cid:3095)awił się nie(cid:3095)asny i mglisty rysunek bramy. Rysunek stawał się coraz wyraźnie(cid:3095)szy i dokładnie(cid:3095)szy. W końcu rysunek zamienił się wprawdziwąolbrzymiąbramę.Wówczaszgrzytnęłyzawiasyibramarozwarłasięnaoścież. Ali-Babastanąłwbramieiza(cid:3095)rzałdownętrza(cid:3095)askini.Spodziewałsięzobaczyćciemność zupełną—alesięomylił.Jaskiniawcaleniebyłaciemna,lecz,przeciwnie—(cid:3095)asna,anawet bardzo(cid:3095)asna. —Nigdyniewiadomo,gdziepanu(cid:3095)eciemność,agdzie(cid:3095)asność!—pomyślałAli-Baba. Czary,Cud —Byłempewien,żewłaśniewewnętrzute(cid:3095)skałypanu(cid:3095)eciemność,i(cid:3095)użżałowałem,że nie mam przy sobie latarni albo świecy. Tymczasem nigdy (cid:3095)eszcze nie oglądałem takie(cid:3095) dziwne(cid:3095),cudowne(cid:3095)ita(cid:3095)emnicze(cid:3095)(cid:3095)asności(cid:3095)akwgłębite(cid:3095)(cid:3095)askini. Mówiąc to, popędził przed siebie muły do wnętrza (cid:3095)askini i sam wszedł za muła- mi. Brama natychmiast zamknęła się za nim. Co za cuda, co za dziwy u(cid:3095)rzał Ali-Baba Bogactwo ⁵wgłos—dziś:nagłos.[przypisedytorski] ⁶cochwila—tu:wkażde(cid:3095)chwili.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe wewnętrzuzaklęte(cid:3095)(cid:3095)askini!U(cid:3095)rzałkuy,napełnionedukatami;u(cid:3095)rzałcałestosykamie- ni drogocennych; u(cid:3095)rzał drzewa koralowe i olbrzymie pnie zielonego malachitu. Ale to wszystko żyło i poruszało się nieustannie. Brylanty same przesypywały się z brzękiem i szmerem z (cid:3095)edne(cid:3095) szkatuły do drugie(cid:3095). Turkusy, niby krówki boże, zręcznie i zwinnie wpełzały na drzewa koralowe i suwały potem z gałązki na gałązkę. Rubiny razem z to- pazami kręciły się i wirowały po ziemi w (cid:3095)akimś dziwnym rubinowo-topazowym tańcu. Dukaty, dzwoniąc w kuach, bawiły się nawza(cid:3095)em w orła i reszkę: same podrzucały się wgóręi samespadałydoswoichkuów,ukazu(cid:3095)ącorłaalboreszkę.Olbrzymiezaśpnie zielonegomalachitumówiłydosiebiebasem: —Jakaszkoda,żeimyniemożemysiębawićworłaireszkęalbowirowaćpoziemi w tańcu rubinowo-topazowym, albo na kształt turkusów wpełzać na drzewa koralowe, albowreszcieprzesypywaćsięzbrzękiemiszmeremzeszkatułydoszkatuły,(cid:3095)akbrylanty! Możemyzatowywrócićsięitoczyćpoziemi,nibybeczki. Ipniemalachitowe,wywróciwszysięztrudem,potoczyłysięnatychmiastpoziemi, nibybeczki. Terazdopieropo(cid:3095)ąłAli-Baba,skądtaka(cid:3095)asnośćpanu(cid:3095)ew(cid:3095)askini.Brylanty,turkusy, Światło topazy, korale i dukaty, rozgrzane tańcem i zabawą, iskrzyły się i płonęły oślepia(cid:3095)ącym blaskiem.Zbrylantówwydobywałsięblaskbrylantowy,zturkusów—turkusowy,zto- pazów—topazowy,zkorali—koralowy,azdukatów—dukatowy.Iwszystkieteblaski napełniały (cid:3095)askinię. Widno tu było i tęczowo, i złociście, i cudownie! Nawet pnie mala- chitowe,toczącsięażdozmęczeniapoziemi,nabrałyzielonegopołyskuiteżroz(cid:3095)aśniały wnętrze(cid:3095)askinisłabymzielonawymświatłem. Długostałwmie(cid:3095)scuAli-Baba,olśnionywidokiemtychdziwówicudów.Idwa(cid:3095)ego mułyteżstałynieruchomeiwpatrzonewtęczoweświatłata(cid:3095)emnicze(cid:3095)(cid:3095)askini. Upłynęło czasu ani mało, ani wiele, (cid:3095)eno tyle, ile właśnie upłynęło. Ocknął się Ali- -Babazeswegozachwytuioczarowaniaipomyślał,że,pókiczas,trzeba(cid:3095)askinięopuścić, bozbó(cid:3095)cykażde(cid:3095)chwili⁷mogąpowrócićizastaćgowśródswoichskarbów.Ponieważte skarbystałysię(cid:3095)użzaklęteizamieniływba(cid:3095)kę,więcnależałydokażdego,ktokolwiekdo ba(cid:3095)ki zbliżyć się i przedostać potrafił. Toteż Ali-Baba postanowił cząstkę tych skarbów zabraćzsobądoswo(cid:3095)e(cid:3095)ubogie(cid:3095)chaty.Znalazłw(cid:3095)askinidwaworki,napełnił(cid:3095)edukatami, ob(cid:3095)uczyłworkamiswemuły,skierowałsiękuwy(cid:3095)ściu(cid:3095)askiniiznówzawołał: „Jesttubramawskale, Isączarywbramie! Kuswe(cid:3095)własne(cid:3095)chwale Otwórzsię,Sezamie!” Sezamsięnatychmiastotworzył.Ali-Babawrazzmułamiwyszedłz(cid:3095)askininapolanę leśną.Sezamsamzamknąłsięzanim. Był(cid:3095)użwieczór.Chłodnawywieczornywiatrwiałpolesie.Wiałipachniałkwiatami i wilgotną ziemią. Słońce zachodziło, a ponieważ słońce zachodzące świeci purpurowo, więcpomiędzypniamidrzewnymiwidaćbyłopurpuroweblaskizachodzącegosłońca. Ali-Babazerwałkilkagęstychgałęziizasłoniłnimiworkinagrzbietachmułów.Nikt byterazniezgadł,żemułydźwiga(cid:3095)ąworki,pełnedukatów.Każdybypomyślał,żeAli-Baba wracadodomuzwiązkamichrustunapodpałki. Słońcezachodziłocorazszybcie(cid:3095).Naświeciebyłocorazciemnie(cid:3095)icorazwieczornie(cid:3095). Ro(cid:3095)ekomarówkrążyływpowietrzuitaknieustanniebrzęczały,(cid:3095)akgdybygrałynabardzo małych,lilipucichskrzypeczkach. Ali-Baba,wesołopogwizdu(cid:3095)ąc,wracałdodomu.Gdysięzbliżyłdoswo(cid:3095)e(cid:3095)białe(cid:3095)cha- łupy, wziął na plecy obydwa wory, pełne dukatów. Z (cid:3095)ednego wora garść dukatów wy- sypała mu się na ziemię. Ali-Baba pozbierał dukaty i, nie mogąc sobie inacze(cid:3095) poradzić, włożył (cid:3095)e wszystkie do ust, tak że mu się policzki odęły⁸. Z odętymi policzkami wszedł Ali-Baba do chałupy. Zobeida była właśnie za(cid:3095)ęta gotowaniem wieczerzy. W chałupie płonęłalampaoliwnaiświatłoodlampymigałonabiałychścianachinabiałymsuficie. Zobeida,u(cid:3095)rzawszyswegomężazdwomaworaminaplecach,zawołała: ⁷każdejchwili—dziś:wkażde(cid:3095)chwili.[przypisedytorski] ⁸odąć—dziśczęście(cid:3095):wydąć.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe — Pewno kartofle w workach przywiozłeś? Zaraz (cid:3095)e ugotu(cid:3095)ę na wieczerzę, bo mi właśniekartoflizabrakło. PonieważAli-Babamiałgębępełnądukatów,więcnicniemógłZobeidzieodpowie- dzieć.Zsunąłobydwaworkizplecównaziemięipatrzyłnażonęzuśmiechem. Zobeidaprzy(cid:3095)rzałamusięuważnie(cid:3095),klasnęławdłonieizawołała: —Policzkicispuchły!Trzebawodyzimne(cid:3095)przyłożyć! Ali-Baba uśmiechał się, lecz nie odpowiadał, tylko dłonią poklepał swo(cid:3095)e odęte po- liczki.ZniecierpliwiłotoZabeidę,żeAli-Babanicniemówi,tylkouśmiechasięiodyma policzki,więcrzekła: —Czemusiętakuśmiechasz,(cid:3095)akbyśmiałgębępełnądukatów? PonieważAli-Babanaprawdęmiałgębępełnądukatów,więcniemógłsiępowstrzy- maćodśmiechu,słysząc,(cid:3095)akżonaniechcącyodgadłapowód(cid:3095)egomilczenia.Nozdrzamu zadrgały,wargizaczęłysięrozchylaćirozszerzać,iparsknąłnagletakgłośnymśmiechem, żewszystkiedukatywyskoczyłymuzgębynaziemięizbrzękiempotoczyłysiępoizbie. ZdziwiłasięZobeidanawidokdukatówinatychmiastza(cid:3095)rzaładoworków.Blaskzłota Bogactwo,Pieniądz oślepił(cid:3095)ąioszołomił. —Skądwziąłeśtyledukatów?—spytałauśmiechniętegoAli-Babę. Ali-Babaopowiedział(cid:3095)e(cid:3095)wszystko,comusięwlesieprzytrafiło,apotemdodał: —Zachowa(cid:3095)towszystkowta(cid:3095)emnicyiprzednikimsłówkiemsię(cid:3095)ednymnieprze- gada(cid:3095)⁹!Gdybysięludziedowiedzielioobecnościwnasze(cid:3095)ubogie(cid:3095)chałupietyludukatów, posądzilibymnieokradzieżiwtrącilidowięzienia. NatorzekłaZobeida: —Muszępoliczyćnaszedukaty. Przykucnęłanaziemiprzyworkachizabrałasiędoliczeniadukatów. — Kobieto! — zawołał zrozpaczony Ali-Baba. — Czyż nie masz nic lepszego do roboty? Przecież może kto we(cid:3095)ść do nasze(cid:3095) chaty i zastać cię przy liczeniu dukatów! Na domiarzłegonieznaszrachunkuiumieszliczyćtylkodostu! Zobeidazałamaładłonieirzekła: —Jestemnieszczęśliwa!Zapomniałam,żeumiemliczyćtylkodostu,więcniemogę nawet policzyć wszystkich dukatów, które do mnie należą!… Ale wiem, co zrobię! Jest właśniewieczór,awieczoremwolnomiwe(cid:3095)śćdopałacuKassima.Pó(cid:3095)dędopałacuipo- życzę od Aminy garnca do mierzenia zboża. Garncem potrafię zmierzyć ilość dukatów. Będzie to dla mnie radość nie lada, gdy się dowiem, ile garnców złota mam w swo(cid:3095)e(cid:3095) chałupie! IZobeidapobiegładopałacu. Kassima w domu nie było, bo wyszedł na miasto, żeby sobie kupić nowego konia, nową fa(cid:3095)kę i nową lunetę, gdyż Kassim lubił z krużganku swego pałacu patrzyć przez lunetęnamiasto. ZobeidazastałatylkoAminę. —Amino!— rzekła—mążmó(cid:3095)przyniósłdzisia(cid:3095)dochałupydwaworkizboża,ale niemamgarnca,abyzmierzyćilośćzboża.Pożyczmiswegogarnca,abędęcizatobardzo wdzięczna. Aminapode(cid:3095)rzliwiespo(cid:3095)rzałanaZobeidęiodparła: —Todziwna¹⁰,żetakpóźnymwieczoremprzychodziszpogarniec.Czyśniemogła do(cid:3095)utraranazaczekać? —Niemogłam—odrzekłaZobeida. —Śpiesznociwidaćipilno?—spytałaznowuAmina. —Śpiesznomiipilno—odpowiedziałaZobeida. —Niecierpliwiszsięicałapłoniesznatwarzy—zauważyłaAmina. —Niecierpliwięsięicałapłonęnatwarzy—powtórzyłaZobeida. —Dlaczego?—spytałaznowuAmina. —Dlatego,żemiśpieszno—odrzekłaZobeida. —Adlaczegociśpieszno?—pytaładale(cid:3095)Amina. —Dlatego,żemipilno—odpowiedziałaZobeida. ⁹przegadaćsię—dziśracze(cid:3095):wygadaćsię.[przypisedytorski] ¹⁰todziwna(daw.)—todziwne.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe Aminauśmiechnęłasiępode(cid:3095)rzliwieirzekła: —Zaczeka(cid:3095)tuchwilęwpoko(cid:3095)u,zarazcisamagarniecprzyniosę. Aminaposzłasamadokuchnipogarniec.Zd(cid:3095)ęłagarnieczpółkiiposmarowałaspód smołą.Smaru(cid:3095)ączaśspódsmołą,mówiła: „Cokolwiekwtymgarncudziśmabyćibędzie, Niechzarazodspodunasmoleosiędzie”. Poczymwróciładopoko(cid:3095)uioddałagarniecZobeidzie. Zobeidapochwyciłaradośniegarniecirzekła: — Dzięku(cid:3095)ę ci, Amino, za pożyczenie garnca! Jak tylko zboże swo(cid:3095)e odmierzę, na- tychmiastcigarniecodniosę. —Odnieśmidziś(cid:3095)eszcze,bomi(cid:3095)estpotrzebny—odparłaAmina. Zobeida wróciła do chałupy i poczęła garncem dukaty z worów wygarniać. Co wy- garnęła z wora, to wysypała na podłogę. Wysypu(cid:3095)ąc zaś, liczyła: „(cid:3095)eden garniec — drugi garniec—trzecigarniec”.—InaliczyłaZobeidagarncówanimało,aniwiele,(cid:3095)enotyle, ilewłaśniebyło. Worki (cid:3095)uż były puste, a cały stos dukatów leżał na ziemi. Zobeida, zmęczona swo(cid:3095)ą robotą, postawiła garniec na stosie dukatów. Wówczas (cid:3095)eden dukat przylgnął do smoły odspodu. — Wróć do pałacu — rzekł Ali-Baba — i odda(cid:3095) Aminie garniec, boś dziś (cid:3095)eszcze oddaćprzyrzekła,a(cid:3095)atymczasemdwadoływnaszymogrodziewykopięiworkizdukatami wtychdołachpochowam. PobiegłaZobeidaznowudopałacu,oddałaAminiegarnieciwróciładochałupy.Ali- -Babatymczasemzdążyłworkizdukatamiwogrodzieukryć. * Amina,otrzymawszygarnieczpowrotem,natychmiastspodemgodogóryodwróciła iażkrzyknęłazpodziwu!Naczarne(cid:3095)smolezłociłsięipołyskiwałokrągływspaniałydukat. Właśnie w te(cid:3095) chwili Kassim wrócił do domu z nowym koniem, z nową fa(cid:3095)ką i z nową lunetą. Konia zostawił na podwórzu, a sam wszedł do pałacu, trzyma(cid:3095)ąc w (cid:3095)edne(cid:3095) ręce fa(cid:3095)kę, w drugie(cid:3095) — lunetę. Amina pokazała mu garniec z dukatem, przylepionym do smołyizawołała: — Twó(cid:3095) brat Ali-Baba uda(cid:3095)e tylko nędzarza, a w rzeczy same(cid:3095) (cid:3095)est daleko bogatszy odnas!Tyswo(cid:3095)edukatytylkoliczysz,aonswo(cid:3095)edukatymierzynagarnce! Słyszącto,Kassimzbladłzezdumienia,poczerwieniałzezłościipozieleniałzzazdrości. Zadrgał mu podbródek, zachwiały się pod nim nogi i zatrzęsły mu się ręce. Nowa fa(cid:3095)ka inowalunetawypadłymuzrąknaziemię.Zgrzytnąłzębamiizawołał: —JakśmienędzarzAli-Bababyćbogatszymodemnie?Pó(cid:3095)dęnatychmiastdoniego izmuszęgo,abysięprzyznał,skądmaowedukaty. IKassimpobiegłdobiałe(cid:3095)chałupyswegobrata. Zdziwił się Ali-Baba, u(cid:3095)rzawszy Kassima, wchodzącego do chałupy. Zobeida wyszła przedchwilądoogrodu,więcKassimmógłsamnasamzAli-Babąsięrozmówić.Tupnął odrazunogąoziemięizawołał: —Gdzieśukryłswo(cid:3095)edukaty? Ali-Babaodpowiedział: —Niemamżadnychdukatów. —Wiem,żemasz!—odparłKassim.—Żonamo(cid:3095)aposmarowałaspódgarncasmołą i(cid:3095)edendukatprzylgnąłdosmoły.Masztyledukatów,że(cid:3095)enagarncemierzysz. — Żona two(cid:3095)a (cid:3095)est mądra, a mo(cid:3095)a — głupia! — odpowiedział Ali-Baba. — Widać i(cid:3095)a(cid:3095)estemgłupszyodciebie,bomniepotrafił¹¹ta(cid:3095)emnicyzachować.Trudnarada!Muszę ciwyznać,żemamdukatyiżemierzę(cid:3095)enagarnce. —Tozamało!—wołałdale(cid:3095)Kassim.—Musisz(cid:3095)eszczewyznać,skądmaszdukaty. —Znikąd—odrzekłAli-Baba. ¹¹bomniepotrafił—dziś:boniepotrafiłem.[przypisedytorski] (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe —Jakto:znikąd?—spytałKassim. — Jeśli ci się nie podoba słowo: znikąd, to w takim razie powiem, że mam dukaty skądciś—rzekłAli-Baba. —Niebawsięwgłupiesłówka,leczmówwyraźnie!—wrzasnąłKassim. —Otóżmówięciwyraźnie,żeniewyznam,skądmamdukaty—odpowiedziałAli- Szantaż -Baba. WówczasKassim,rozgniewany,krzyknął: —Jeśliminatychmiastniewyznaszwszystkiego,tozaskarżęciędosądu!Sąddukaty odbierze,aciebie,(cid:3095)akozłodzie(cid:3095)a,wtrącidowięzienia! PrzestraszyłytegroźbyAli-BabęiwyznałwszystkoprzedKassimem.Opowiedziałmu nie tylko o czterdziestu zbó(cid:3095)cach i o skarbach, ukrytych w Sezamie, ale nawet nauczył gozaklętegoczterowiersza,podktóregowpływemskałaczarodzie(cid:3095)skaotwierałanaoścież swo(cid:3095)ąbramę.KassimkilkarazyzrzędukazałAli-Babieówczterowierszzaklętypowtarzać, ażeby go dobrze zapamiętać; po czym, nie pożegnawszy się nawet z Ali-Babą, wybiegł zchałupyiwróciłdoswegopałacu. Ali-Babapowy(cid:3095)ściuKassimawychyliłgłowęprzezoknodoogroduizawołał: —Zobeido,Zobeido! Zobeidanawołaniemężapodeszładooknaispytała: —Czemutakgłośnowykrzyku(cid:3095)eszmo(cid:3095)eimię? Ali-Babachwyciłsięoburączzagłowęiznowuzawołał: —Kobieto!Nieszczęścieściągnęłaśnamo(cid:3095)ągłowę,którąwłaśnietrzymamoburącz, żebymiczasemzkarkuniespadła!KassimiAminawykrylinasząta(cid:3095)emnicędziękitwo(cid:3095)e(cid:3095) niecierpliwościichęcizliczeniadukatów!—IAli-BabaopowiedziałZobeidziewszystko, coprzedchwiląwchałupiepomiędzynimaKassimemzaszło. —Coterazbędzie?—spytałazatrwożonaZobeida,gdyAli-Babaskończyłsweopo- wiadanie. —Albo(cid:3095)awiem?—rzekłAli-Babazrozpaczony.—Wkażdymraziestokroćlepie(cid:3095) byś zrobiła, ucząc się rachunku, którego nie umiesz, niż rachu(cid:3095)ąc złoto, które posiadasz. Kto zna dodawanie, ten przy liczeniu dukatów obe(cid:3095)dzie się bez garnca, posmarowanego odspoduzdradliwąsmołą. Zobeidabardzosięzawstydziłairzekłacichymgłosem: — Natychmiast wrócę do chaty i dziś (cid:3095)eszcze w nocy zacznę się uczyć dodawania. Umiem(cid:3095)użliczyćdostu,więcminaukapó(cid:3095)dziełatwo. IrzeczywiścieZobeidacałąnocuczyłasiędodawania,anadranemumiała(cid:3095)użliczyć dodwustu. * Kassim przez noc całą nie spał. Wciąż rozmyślał o dniu (cid:3095)utrze(cid:3095)szym, bo postanowił zranapó(cid:3095)śćdolasuposkarbyzaklęte. Skoro tylko świt roz(cid:3095)aśnił obłoki i pierwszy ptak, poruszywszy się w gnieździe nad oknem,zaćwierkał,Kassimwstałiwyszedłnapodwórze.Samwyprowadziłzesta(cid:3095)nidzie- sięćmułów,nakażdegomuładwapusteworkizarzuciłipośpieszyłdolasu,pędzącmuły przedsobą.PonieważAli-BabadokładniemudrogędoSezamuopisał,więcKassimdro- gę znalazł i wkrótce, opętany żądzą złota, zbliżył się do skały. Nie czeka(cid:3095)ąc ani chwili, zokiemwskalezawistnieutkwionymzawołałszybkoiniecierpliwie: „Jesttubramawskale, Isączarywbramie! Kuswe(cid:3095)własne(cid:3095)chwale Otwórzsię,Sezamie!” Sezam otworzył się na oścież. Kassim worki z mułów pościągał i z dwudziestoma workamipodpachąwbiegłdownętrzaSezamu,zostawia(cid:3095)ącswo(cid:3095)emułynapolanieleśne(cid:3095) podskałą. Kassimwcalesięnieprzyglądałtańcowiizabawomturkusów,topazów,rubinówiko- Chciwość (cid:3101) (cid:3103) Klechdysezamowe
Description: