ebook img

Chiny 1946-1949 PDF

320 Pages·2.286 MB·Polish
by  
Save to my drive
Quick download
Download
Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Chiny 1946-1949

mojemu Ojcu, Konstantemu —najlepszemu Tacie H I S T O R Y C Z N E B I T W Y JAKUB POLIT CHINY 1946-1949 BELLONA Warszawa Chengzhe weiwang, baizhe weikou „Zwycięzca jest królem, pokonany bandytą” (przysłowie chińskie) WSTĘP Chińska wojna domowa w latach 1946-1949 zmieniła losy świata. Przesądziła o przebiegu zimnej wojny, której niemal wszystkie „gorące” starcia odbyły się w Azji. Bez zwycięstwa komunistów chińskich nie doszłoby nigdy do wybuchu wojny koreańskiej (1950-1953) z jej złowrogimi, ciążącymi do dziś konsekwencjami. Na pewno nie triumfowaliby też komuniści wietnamscy, których sukces miał nie tylko upokorzyć amerykańskie supermocarstwo, ale doprowadzić do podboju całych Indochin i ustanowienia w Kambodży najbardziej to­ talitarnego reżimu w dziejach. Przy innym obrocie wypadków na polach bitew Państwa Środka Stany Zje­ dnoczone, nieszachowane przez azjatyckie państwa ko­ munistyczne, mogłyby skupić się na Europie i — przy współdziałaniu przyjaznych Ameryce Chin — znacznie szybciej pokonać agresywny totalitaryzm sowiecki. W tych warunkach, być może, nie przeżyłby on zbyt długo swego współtwórcy, Stalina. O dalszych konsekwencjach istnienia niekomunistycznych Chin historykowi trudno nawet spekulować. Chińczycy — rzecz paradoksalna — nie od razu zdali sobie sprawę z konsekwencji zwycięstwa partii Mao Zedonga. Dla większości z nich było ono tylko ostatnim ogniwem w łańcuchu nieustannych walk, pustoszących Państwo Środka od czasu upadku ostatniej dynastii cesar­ skiej Qing w 1911 r. Straszliwie wyczerpani wojennym koszmarem, łaknęli już tylko spokoju i oczekiwali go od zwycięzców. Zawiedli się. W ciągu najbliższych trzydziestu lat dziesiątki milionów Chińczyków zginęło z powodów nienaturalnych — co przekraczało może trzykrotnie liczbę ofiar straszliwej okupacji japońskiej. Nowi panowie Chin podjęli próbę przenicowania całej tkanki społecznej i uni­ cestwienia dotychczasowej kultury narodowej na skalę nieznaną nawet w stalinowskim Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich (ZSRS). Wdali się też w konflikty i utarczki graniczne z niemal wszystkimi sąsiadami. Osza­ łamiający i budzący podziw rozwój gospodarczy współ­ czesnych Chin nie powinien przesłaniać przyznawanej dziś otwarcie w Pekinie prawdy, że pierwsze trzy dekady po zakończeniu wojny domowej zostały pod tym względem w ogromnej mierze zmarnowane. Szczególną zaś ironią losu stał się fakt, że obecny rozwój Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL) został zainspirowany w ogromnej mierze ekonomicznym sukcesem Republiki Chińskiej na Tajwanie — państwa, którego władzę na kontynencie komuniści całkowicie unicestwili. Nie tylko triumf totalitaryzmu chińskiego jako taki, ale i tempo jego osiągnięcia oraz rozmiary zaszokowały świat. Ten, choć podzielony już zimną wojną, dość zgodnie uznał cały fenomen za zwycięstwo „komunizmu światowego”, symbolizowanego przez ZSRS i jego wodza Józefa Stalina. Nie było to całkowitą nieprawdą, aczkolwiek władcy Kremla szybko przelękli się rozmiarów sukcesu, pojmując, że tort tych rozmiarów nie będzie łatwy do skonsumowania. Przez pewien czas (także w Polsce) mówiono o obozie socjalistycznym „ze Związkiem Sowieckim i Chińską Republiką Ludową na czele”. Również na Zachodzie mitologizowano chińskich komunistów, którzy nawet jako demony zła (a raczej właśnie dlatego) wydawali się olbrzymami. Zjawisku towarzyszyła, czerpiąca soki z go­ ryczy zawodu, pogarda dla pokonanych. Zwyciężona w Chi­ nach Chińska Partia Narodowa (Kuomintang, KMT) stała się w „wolnym świecie” wcieleniem nieudolności, tchórzos­ twa, sprzedajności i archaicznych poglądów politycznych — czymś na kształt „zaplutego karła”, do jakiego porów­ nano w zsowietyzowanej Polsce innego przegranego sprzy­ mierzeńca Zachodu — Armię Krajową. Ponieważ Mao Zedong zdołał się stopniowo rozprawić z większością współautorów swego zwycięstwa z lat czterdziestych, z biegiem lat triumf utożsamiono niemal bez reszty z jego osobą. W strategii Mao wojskowi i politolodzy doszukiwali się niedościgłego wzoru dla „ludowej partyzantki” gromiącej lepiej zbrojne, ale po­ zbawione żarliwej, rewolucyjnej motywacji oddziały regu­ larne. Aksjomat, że chińska wojna domowa była chłopską wojną partyzancką, na dobre zakorzenił się nie tylko w komunistycznych podręcznikach. Pilnym naśladowaniem maoistowskiego przykładu wyjaśniono sukcesy Algier­ czyków z Frontu Wyzwolenia Narodowego i Wietnam­ czyków z Vietcongu. Porażki (jak Che Guevary w Boliwii) tłumaczono odejściem od genialnych wytycznych Mao. Tego, że do Sajgonu wjechały czołgi, a nie żadni partyzanci (którzy tak w Algierii, jak i w Wietnamie zostali roz­ gromieni doszczętnie przez regularną armię), nie przy­ jmowano do wiadomości. Nawet w opinii wrogów komuniz­ mu (choćby Richarda Nixona) lata 1946-1949 ozdobiły Mao laurami wielkiego stratega. W wodzu chińskich marksistów widziano niedościgłego wykonawcę zaleceń jego starożytnego rodaka i jednego z największych w dzie­ jach teoretyków wojskowości, sławnego Sun Zi, choć Mao zapewniał, że nawet nie przeczytał jego podstawowego dzieła, Sztuki wojennej. Wydane w Polsce prace o chińskiej wojnie domowej, zresztą nader nieliczne i stanowiące część większych całości, charakteryzowały się właśnie takim punktem widzenia. Piszący te słowa, jak się łatwo zorientować, nie podziela go. Nie znaczy to jednak, że utożsamia się z opiniami zachodniej, przeważnie zresztą anglosaskiej historiografii. Koncentrowała się ona głównie na roz­ liczeniach z pokonanym w Chinach reżimem Kuomintangu, wykazując jak bardzo jego przywódcy zirytowali i zawiedli „wolny świat” ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Przy takim punkcie widzenia dramat Chińczyków schodził na dalszy plan. Tymczasem wypadki lat 1946-1949 stanowiły właśnie ich tragedię. Tragedię tak ogromną, że nawet po sześćdziesięciu latach trudno spoglądać na nią beznamiętnie. Największym i najbardziej decydującym rozdziałem tej tragedii była kampania „Huai Hai”, zwana też od jej decydującego starcia bitwą pod Xuzhou. Rozmiarami (ponad milion walczących po obu stronach, nie wliczając zbrojnej milicji), długością trwania i strategicznymi skut­ kami w pełni zasługuje na miano jednej z największych i najbardziej przełomowych starć XX w. Rozpoczęta 6 listopada 1948 r. i zakończona 10 stycznia roku następ­ nego, początkowo pomyślana była przez komunistów jako operacja mająca, przy zniszczeniu możliwie znacznych sił przeciwnika, połączyć nacierające z północy armie z woj­ skami walczącymi w prowincjach Shandong i Jiangsu. W trakcie realizacji przekształciła się wszakże w udaną próbę unicestwienia wszystkich wojsk Kuomintangu, ope­ rujących na tym kluczowym terytorium. Ostatecznie czer­ wona Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (ChALW) zniszczyła pięć nieprzyjacielskich grup armii, liczących niemal pół miliona żołnierzy, zdobyła ogromne ilości broni i amunicji oraz zajęła pozycje strategiczne faktycznie przesądzające dalszy los wojny. Od czasu II wojny świato­ wej nigdy nie zderzyły się ze sobą tak wielkie masy ludzkie, nigdy konfrontacja nie była tak krwawa ani stawka tak olbrzymia. Niniejsza praca jest próbą przybliżenia polskiemu czytel­ nikowi wydarzeń, których ogromny wpływ na bieg dziejów jest dziś, wraz z rosnącą rolą Chin, postrzegany coraz wyraźniej. Stanowi też próbę odpowiedzi na pytanie, na ile dominująca w podręcznikach wizja chińskiej wojny domowej jako walki samotnej chłopskiej armii ze wspie­ ranym przez Amerykanów, uzbrojonym po zęby reżimem odpowiada rzeczywistości. Przy jej lekturze warto pa­ miętać, że występujące w tekście prowincje mają rozmiary europejskich państw (na przykład Sichuan jest większy od Francji), zaś Państwo Środka dorównuje rozmiarami Europie. Niestety, lektury książki nie ułatwi zastosowana oficjalna transkrypcja nazw chińskich (pinyin), pozostająca w cał­ kowitej sprzeczności z duchem języka polskiego. Jest ona wszelako nieunikniona nie tylko dlatego, że Polska pod­ pisała specjalne porozumienie zobowiązujące do jej stoso­ wania. W realiach kurczącego się świata, w którym niejeden czytelnik ma realne szanse na odwiedzenie Chin, pinyin jest jedyną transkrypcją w alfabecie łacińskim występującą w ChRL nie tylko w publikacjach, ale także na szyldach, drogowskazach czy biletach lotniczych. W pracy, w której czynnik geograficzny odgrywa niebagatelną rolę, zapis taki umożliwia też lokalizację wymienianych w tekście obiektów na współczesnych mapach. Jedyny wyjątek od tej reguły będą stanowiły nazwy już zakorzenione w języku polskim, a wiec Pekin (a nie Beijing), Szanghaj (zamiast Shanghai), Nankin (zamiast Nanjing), Kanton (zamiast Guangzhou), Hongkong (zamiast Xianggang) i mająca u nas długą tradycję nazwa mandżurskiej stolicy Mukden, zapisywana dziś w chińskim brzmieniu jako Shenyang. Z tego samego powodu została pozostawiona nazwa Mandżuria, choć Chińczycy mówią tylko o Północnym Wschodzie (Dong Bei). Wreszcie nazwisko polityka, które w pinyinie zapisuje się jak Jiang Jieshi, a w transkrypcji dawniej popularnej w krajach anglosaskich jako Chiang Kai-shek, będzie występowało w mającej w Polsce jeszcze przedwojenną tradycję, choć mocno zniekształconej w stosunku do oryginału formie Czang Kaj-szek. Obie walczące w Chinach strony były wierne swym ideałom. W ich imię podejmowały działania, które historyk jest zobowiązany obiektywnie opisać. Obiektywizm nie oznacza jednak traktowania wszystkich opisywanych po­ czynań jako niemożliwych do oceny i przez to etycznie neutralnych. Arystoteles, głoszący skądinąd sławną zasadę „złotego środka”, napisał: „bo ci, którzy się nie gniewają dlatego, dlaczego gniewać się należy, zdają się być głupi”1. Słowa te nie straciły znaczenia nawet grubo po dwóch tysiącleciach. 1 Arystoteles, Etyka nikomachejska, ks. IV, s. 160, w: Dzieła wszystkie, tłum. D. Gromska, L. Regner, W. Wróblewski, t. V, Warszawa 2002. WŁADZA WYRASTA Z LUFY KARABINU U progu 1912 r. osłupiały świat dowiedział się o raptownej przemianie Cesarstwa Chińskiego, najstarszej z istniejących autokracji w najmłodszą na świecie republikę. Tej zdumie­ wającej transformacji dokonał konspiracyjny, dotąd niele­ galny KMT, na czele którego stał czterdziestopięcioletni lekarz Sun Yatsen. Zalążek partii Suna powstał jeszcze w 1894 r. jako Stowarzyszenie Odrodzenia Chin (Xingzhonghui), które wszczęło wiele anty cesarskich buntów na jego rodzinnym Południu. W sierpniu 1905 r. Stowarzyszenie zostało połą­ czone z dwoma mniejszymi organizacjami, tworząc luźną konfederację znaną jako Chińska Liga Związkowa (Zhong- guo Tongmenghui). Program miały stanowić sunowskie Trzy Zasady Ludowe (san min zhuyi): „nacjonalizm”, przez który rozumiano na razie nic więcej, jak pozbycie się rządzących cesarstwem zdobywców mandżurskich, „suwe­ renność ludu” zapowiadającą ustanowienie republiki i wre­ szcie najbardziej nieokreślony „dobrobyt ludu”, później interpretowany jako swoisty agrarny socjalizm. Z bez­ granicznym optymizmem, właściwym wszystkim rewoluc­ jonistom, wierzono, że program ten da się wprowadzić w życie w ciągu ledwie trzyletniego, nadzwyczajnego

See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.