ebook img

Borodino 1812 PDF

269 Pages·2003·3.31 MB·Polish
Save to my drive
Quick download
Download
Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Borodino 1812

H I S T O R Y C Z NE BITWY PIOTR DROŻDŻ BORODINO 1812 Dom Wydawniczy Bellona Warszawa 2003 Dom Wydawniczy Bellona prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich książek za zaliczeniem pocztowym z 20-procentowym rabatem od ceny detalicznej. Nasz adres: Dom Wydawniczy Bellona ul. Grzybowska 77 00-844 Warszawa tel.: 652-27-01 (Dziat Wysyłki) infolinia: 0-801-12-03-67 Internet: www.bellona.pl e-mail: biuro ©bellona.pl Opracowanie graficzne serii: Jerzy Kępkiewicz Ilustracja na okładce: Paweł Głodek Redaktor: Andrzej Wójcik Korektor: Hanna Śmierzyńska © Copyright by Piotr Drożdż, Warszawa 2003 © Copyright by Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2003 ISBN 83-11-09577-9 WSTĘP Kontynent europejski nie mógł nigdy „narzekać" na brak wojen. Samo istnienie wielu narodowości musiało doprowadzać do prawie bezustannego stanu wrzenia, który często znajdował ujście na polach bitew. Jak podaje jeden z wybitnych histo- ryków wojskowości Michael Howard, tylko w latach 1600-1945 stoczono 129 wojen' między państwami europej- skimi. Wśród nich 47 przypada na wiek XVII. Nieco mniej, bo 37 — na XVIII. 36 wojen miało miejsce w wieku XIX, a 7 w ciągu czterdziestu pięciu lat XX stulecia. Przytoczone liczby świadczą o stałej obecności wojen w dziejach ludzkości. Zresztą nie od dziś wiadomo, że dzieje świata to dzieje przede wszystkim bitew, potyczek i walnych batalii. Przełom XVIII i XIX wieku to okres niezwykle burzliwy, jeśli chodzi o dzieje Europy. W owym bowiem czasie przez stary kontynent przetaczały się nic spotykane dotąd ogromne masy walczących ze sobą wojsk. Do rzadkości należały tereny, gdzie nic stoczono by jakiejś batalii, albo chociaż nie miał tam miejsca przemarsz kolumn wojskowych. Pola bitewne usłane zostały dziesiątkami i setkami tysięcy poległych żołnierzy, a to głównie za sprawą zmienionej taktyki wojennej. Czas ten, trwający od 1796 do 1815 roku, nazywany jest ' M. Howard, Wojna w dziejach Europy. Wrocław 1990, s. 5. w dziejach historii świata „epoką napoleońską". I nie bez kozery nosi takie miano, gdyż do tego czasu jeszcze nic zdarzyło się, aby Europa stała się terenem tak długo zdomino- wanym przez jedną osobę — Napoleona Bonaparte. Jak się później okazało, również do dziś nie zaistniała podobna sytuacja. „Korsykański diabeł", bo tak również nazywano Bonapar- lego, swoją dominację opiera! na sile armii i na wojnach toczonych przy jej udziale. Właściwie cale publiczne życie Napoleona toczyło się na polach bitewnych. W ciągu swego życia stoczył ponad 60 batalii i potyczek, z czego przy- gniatająca większość była zwycięska. Pasmo porażek pojawiło się dopiero w latach 1812-1815. Stało się to wskutek utraty ponad 600-tysięcznej Wielkiej Armii na mroźnych bezdrożach Rosji. Od tej pory Napoleon musiał się mierzyć z silniejszymi przeciwnikami, bo o odtworzeniu potencjału wojskowego Francji nie mogło już być wówczas mowy. Właśnie epizod tego ostatniego okresu wydał mi się szczególnie ciekawy. Przedmiotem niniejszej pracy będzie bitwa pod Borodino (ok. 150 km na zachód od Moskwy), do której doszło 7 września 1812 roku. Wygrana przez Napoleona, otworzyła drogę Wielkiej Armii do wrót Moskwy. Jednak, jak się okazało, była to ostatnia zwycięska bitwa „małego kaprala" w jego zamierzeniach podbicia świata. W późniejszych latach również odnosił zwycięstwa, ale były to bitwy nic ofensywne, lecz mające powstrzymać parcie wrogich armii ku granicom Francji. Można chyba nawet stwierdzić, że batalia na polach pod wsią Borodino stała się dla Napoleona punktem zwrotnym w karierze polityczno-wojskowej. Długo oczekiwane starcie z wojskami rosyjskimi nic doprowadziło do ich rozbicia, a sama Wicłka Armia straciła kilkadziesiąt tysięcy zabitych i rannych żołnierzy. Nie tego spodziewał się wielki Bonaparte, który gromił od 1796 roku wszystkie armie Europy, wszystkich władców i dowódców. Przecież armia rosyjska też uległa bagnetom francuskim pod Frydlandem i Iławą Pruską. Ale tu. pod Borodino, zaciekłość i męstwo żołnierzy carskich przeszły wszelkie oczekiwania. Nie wróżyło to najlepiej dalszym losom kampanii rosyjskiej, której samo rozpoczęcie było chyba błędem. Lccz czy po bitwie pod Borodino Bonaparte mógł się jeszcze wycofać i starać utrzymać to, co dotychczas zdobył? Raczej nie i chyba nikt w otoczeniu cesarza nie zdobyłby się na podpowiedzenie takiego rozwiązania. Przecież pod wzglę- dem taktycznym batalię wygrał a Wielka Armia, więc gdzie powód do ucieczki? Jednak zanim przekroczymy Niemen i rozpoczniemy „drugą wojnę polską", powróćmy do roku 1793, kiedy to po raz pierwszy odniósł zwycięstwo miody Napoleon Bonaparte. Miało to związek z wybuchłym na południu Francji po- wstaniem przeciwko rewolucji. W tymże roku lojaliści zabili, a w najlepszym wypadku wypędzili z Tulonu przedstawicieli władz rewolucyjnych. Nie poprzestali jednak na tym, gdyż na pomoc wezwali flotę angielską, która w owym czasie operowała na północnych wodach Morza Śródziemnego. Rebelianci porozumieli się z dowódcą brytyjskiej Floty Śródziemnomorskiej wiceadmirałem Samuelem Hoodem. W wyniku zawartego układu postanowiono, że przybędzie on ze swą flotą jako sojusznik, aby wesprzeć obronę. W porcie lulońskim przebywała co prawda eskadra francuska, ale nie była ona w stanie podjąć walki. Nie mogła również opuścić portu. W tej sytuacji dowódca jednostek francuskich, kontrad- mirał hr. Jean Ilonore de Trogoff de Kerlessy, był zmuszony zaakceptować owe porozumienie. Anglicy zjawili się w sile 16 okrętów liniowych 23 sierpnia 1793 roku i po krótkim oporze, jaki usiłował stawiać jeden z dowódców ze swoimi marynarzami, po czterech dniach opanowali miasto. Cale to przedsięwzięcie było jednak tylko wielką improwizacją. Nieliczna w sumie eskadra nie mogła dać tulończykom należytego wsparcia. Sytuacja nieco się poprawiła, kiedy do portu wpłynęło dalszych 16 liniowców, a do miasta dostały się posiłki neapolitańskie i sardyńskie. W len sposób siły obrońców wzrosły do 17 000 ludzi. Oczywiście rcwolucjonisi i nic zrezygnowali z odzyskania miasta i ich armia obiegła Tulon od strony lądu. Jednak chęć rewanżu przerastała zdecydowanie umiejętności, jakimi mógł się poszczycić głównodowodzący oblężeniem, niejaki Car- teaux. 1 nie wiadomo, jak zakończyłoby się całe przedsię- wzięcie, gdyby nie polityczny wódz armii antyrojalistycznej. Funkcję tę sprawował obywatel Salicetti (Korsykanin z po- chodzenia). Całe szczęście również, że Salicetti byl znajomym Bonapartego. Było to o tyle ważne, gdyż zaproponowany przez Napoleona plan zdobycia Tulonu i odrzucenia floty angielskiej nie spotkał się początkowo z przychylnością ze strony wyższych władz rewolucyjnych. Nie miały one po prostu większego zaufania do prawie nieznanego nikomu młodego kapitana. I działo się tak, pomimo że Salicetti mianował Bonapartego pomocnikiem dowódcy artylerii ob- legającej miasto. W końcu jednak władze rewolucyjne, wraz z mianowaniem nowym wodzem armii oblężniczej Jacquesa Franęois Dugommiera, zaaprobowały plan Napoleona. Ten zaś, jako artylerzysta z wykształcenia, główną rolę w ataku na miasto przypisał oczywiście działom. Ich straszliwa kanonada z doskonale usytuowanych pozycji pozwoliła na zdobycie jednego z fortów obleganej twierdzy. W szturmie brał udział również sam młody kapitan i został wówczas raniony bag- netem. Po zdobyciu fortu, który górował nad innymi pozyc- jami, Napoleon nie dążył dalej do szturmowania Tulonu. Wiedział doskonale, że mogło to spowodować duże straty w szeregach rewolucjonistów. Orientował się jednocześnie, że właściwa siła oporu obleganych tkwi w ich zaufaniu do floty angielskiej. Dlatego też kapitan artylerii zarządził ostrzał stojących na redzie okrętów brytyjskich. Te nie mogły lub też nie chciały podjąć wymiany ognia i w krótkim czasie zrej- terowały. Wtedy ziściły się przewidywania Napoleona i 19 grudnia twierdza Tulon poddała się wojskom rewolucyjnym. To małe, z punktu widzenia zaangażowanych w nim sił, zwycięstwo okazało się pierwszym szczeblem w karierze Napoleona. Tulon byl wówczas uważany za niezwykle silną fortecę, której właściwie nie można zdobyć. Dlatego w Paryżu nie dawano za bardzo wiary wieściom Salicetliego. Tym bardziej że zwycięstwo pod Tuloncm było zasługą niejakiego Bonapartego. Całe szczęście, że w obozie tu- lońskim znajdował się Augustyn Robespierre, młodszy brat straszliwego Maksymiliana. Był on obecny podczas zdo- bywania miasta i opisał zaszłe tam wypadki w specjalnym raporcie przesianym do Komitetu Ocalenia Publicznego. To przekonało notabli paryskich i niedługo potem Bonaparte został awansowany na generała brygady. Od tego momentu rozpoczęła się kariera młodego Korsykanina, która tylko czasami przerywana była krótkimi okresami niepowodzeń (zwłaszcza w jej początkowym i końcowym etapie). Szcze- gólny zaś rozgłos, sławę, ale również głosy krytyki i niechęci przyniosła mu kampania włoska w latach 1796-1797. Wów- czas to Napoleon Bonaparte odnosząc liczne, oszałamiające wręcz zwycięstwa nad Austriakami pokazał, że nadchodzi czas nowych rozwiązań strategicznych i taktycznych. Nad- chodzi czas napoleońskiej sztuki wojennej, która w różnych przejawach dotrwała nawet do dnia dzisiejszego. A w ciągu całego XIX wieku stała się niedoścignionym wzorcem dla armii walczących na całym świecie. IDZIE NOWE — KAMPANIA WŁOSKA Kiedy Bonaparte ostrzeliwał angielskie okręty w porcie tulońskim, w Paryżu twardą ręką rządził Klub Jakobinów. Dyktatura rewolucyjna rozkwitała w najlepsze. Walczono bez pardonu z zewnętrznym zagrożeniem, jak też z we- wnętrznymi zdrajcami. We znaki dawał się zwłaszcza an- tyrepublikański ruch powstańczy podżegany przez rojalistów. Swój udział w walce z dyktaturą jakobinów miała również część duchowieństwa, która nie złożyła przysięgi wierności republice. Bohater spod Tulonu doskonale wiedział, że w chwili obecnej nie ma już dla niego odwrotu i powrotu na lono rządów monarchistycznych. Rojaliści na pewno nie wybaczyliby Bona- partemu zdobycia Tulonu, a rządy republikańskie otwierały przed nim zupełnie nowe możliwości działania. Chcąc zatem iść niejako za ciosem, przedstawił Augustynowi Robespierre'owi śmiały plan uderzenia na Piemont we Włoszech, aby stamtąd zagrozić Austrii. Jednak plan ten nie został od razu wprowa- dzony w życie. Komitet Ocalenia Publicznego miał pewne obiekcje co do ruszenia przeciwko Austrii. Wypowiedzenie wojny państwu europejskiemu przez rewolucyjną Francję było czymś niepojętym dla decydentów w Paryżu. Dotychczasowa bowiem taktyka francuska polegała na obronie państwa przed kontrrewolucyjną interwencją. Bonaparte mógł mieć jednak nadzieję na spełnienie swojego marzenia, jakim było zdobycie Włoch, dzięki Augustynowi Robespierre'owi. On to właśnie udał się do Paryża, aby u brata i w Komitecie Ocalenia Publicznego osobiście zabiegać o zrealizowanie śmiałego planu młodego generała brygady. Niestety wypadki w stolicy potoczyły się zupełnie inaczej niż to sobie wyob- rażano. Oto 27 lipca 1794 roku, czyli 9 thermidora według kalendarza rewolucyjnego, nastąpiło aresztowanie braci Robes- pierre oraz ich współpracowników. Wyjęto ich spod prawa, a następnego dnia zgilotynowano. Zaraz leż nastąpiły dalsze aresztowania ludzi stojących blisko obalonego rządu. Wśród nich znalazł się również Napoleon. 10 sierpnia 1794 roku został zatrzymany i przewieziony pod strażą do fortu Antibes, leżącego nad Morzem Śródziemnym. Na całe szczęście uniknął on losu większości stronników rządu jakobińskiego i po dwóch tygodniach odzyskał wolność. Zaraz też po opuszczeniu murów więziennych przekona) się, że sytuacja diametralnie się zmieniła, i to na jego niekorzyść. Wspaniale rozpoczęta kariera utknęła w miejscu. Nowi ludzie sprawujący władzę patrzyli nań podejrzliwie. To, że zdobył Tulon, nie robiło już na nich takiego wrażenia jak w pierwszych dniach po tym fakcie. Bonaparte czuł się odsunięty, był poza wojskiem — swoim żywiołem. Te wydarzenia mocno zaciążyły na światopoglądzie mtodego generała. Idea jakobińska, która zaprowadziła go do więzienia, stała mu się nienawistna. Od tej chwili deklarował się jako zdecydowany przeciwnik tej koncepcji. W swoich wspo- mnieniach, nie bez wstrętu, pisze o krwawych ekscesach terroru, które doprowadziły Francję do anarchii i wojny domowej. Robespierre natomiast pozostał w pamięci Napole- ona szlachetnym ideowcem i temu poglądowi pozostał wierny do śmierci, powtarzając go na Wyspie Św. Heleny '. ' E. Las Cascs. Memoriał de Sainie Helene, wyd. Jean Tulard. 1'aris 1968.

See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.