Chrześcijaństwo to nie doktryna, ale wiara, że nie jesteś sam - przekonuje Jan Turnau, teolog i publicysta "Gazety Wyborczej" i konsekwentnie od pół wieku wyprowadza nas z teologicznych manowców. Dzięki niemu święci stają się całkiem zwyczajni, a rzeczy codzienne zupełnie niezwykłe.
"Bóg dla wymagających" to kalendarz, jakiego nie było. Trochę katechizm, trochę modlitewnik. Tak samo aktualny w roku 2012 jak i 2112, na co dzień i od święta.
Turnau pokazał, jak wiele można powiedzieć w krótkim tekście. Byłoby przesadą twierdzić, że książka jest zwięzłym katechizmem, jednak nie mam wątpliwości co do tego, że nawet ktoś do lektur pobożnych nieprzyzwyczajony znajdzie w niej to, co istotne w chrześcijaństwie.
Fragment recenzji ks. Adama Bonieckiego z "Tygodnika powszechnego"
Książka złożona z Turnauowych rozważań na święta i nie tylko, z pewnością nie jest Brevairium Fidei. To zapis niezwykłej wrażliwości człowieka, który – gdyby żył w czasach Jezusa – biegłby pewnie za tymi, którzy od Niego odchodzili, dopytywał dlaczego są rozczarowani i czy na pewno nie chcieliby wrócić. Mówi do nich krótko i zwięźle, wie, że mogą nie dać mu zbyt wiele czasu.
Ów specyficzny gatunek, w którym Jan Turnau spełnia się od lat nie tylko na łamach „Gazety“ na swój użytek nazwałem „chrześcijańskim haiku“. Lubię tę jego lapidarność, tym bardziej, im częściej dopada mnie w naszym Kościele wielosłowie. Kojarzy mi się to ze swoistym duchowo - intelektualnym reality show, w najlepszej odsłonie i wydaniu. Janek zapisuje nawet króciutkie myśli, jest uważny na najmniejsze natchnienia.
Szymon Hołownia