ebook img

Stalky i spółka PDF

114 Pages·2017·1.06 MB·Polish
by  
Save to my drive
Quick download
Download
Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.

Preview Stalky i spółka

Talektura,podobnie(cid:3095)aktysiąceinnych,(cid:3095)estdostępnaon-linenastronie wolnelektury.pl. Utwóropracowanyzostałwramachpro(cid:3095)ektuWolneLekturyprzezfun- dac(cid:3095)ęNowoczesnaPolska. RUDYARD KIPLING Stalky i spółka (cid:3101).   „WielkichLudzi,pieśni,chwal” Małegoimienia, Boichdziełorośniewciąż, Iichdziełorośniewciąż, Wgłąbiwszerzsiękrzewiwciąż, Ponadichmarzenia. Wiatrzachodni,morzaszum Wyrwałynasmatkom, Rzuciłynanagibrzeg— Tuzindomów,gdzietenbrzeg, alatsiedemmarzłwnichczłek Zuczniackączeladką. Sławnychludzibyłtamró(cid:3095), Wielkie(cid:3095)uczoności; Wzięłosiętamdużotrzcin, Wciążsłyszałosięświsttrzcin, Niktnamnieżałowałtrzcin¹, Zeszczere(cid:3095)miłości. OdEgiptuażpoPont IprzezHimala(cid:3095)e— Pełnoludziznaszychgron, BrazyliaiBabilon, WyspyczyteżAndówskłon, Wszędzienaszczłeksta(cid:3095)e. WielkimLudziomsławawciąż: Cześć,StarzyKoledzy! Pokazalinam,wczymrzecz, Nauczylinas,wczymrzecz. Prawda,BogaWielkaRzecz, Ważnie(cid:3095)szaodWiedzy. Szerokościkażde(cid:3095)znak Wybitynaświecie, Widział(cid:3095)użktóregośznas, Zawszena(cid:3095)lepszegoznas, Zawszewpracy,ażpopas— Wszędzienaszna(cid:3095)dziecie. ¹Niktnamnieżałowałtrzcin—mowaobiciuuczniówtrzcinowąrózgą,uważanymprzezwiekizadoskonały środekwychowawczy.[przypisedytorski] Atodałnamkażdymąż Odćwiczeńisłówek: Pracyzawszewiernymbądź. Swezadaniezawszeskończ, Bezżadnychwymówek. Czysztabowiec,czyteższpieg, Czyczłowiekpodkopów, Stałzkrólamitwarząwtwarz, Rzekł:—mamszrapnel,cotymasz? Byłtozawszeczłowieknasz, Cona(cid:3095)tęższyzchłopów! Uczononaswkra(cid:3095)uwciąż, Niezliczonerazy, Żena(cid:3095)lepsząrzeczą(cid:3095)est Ina(cid:3095)proście(cid:3095)zawsze(cid:3095)est, Na(cid:3095)zdrowie(cid:3095),na(cid:3095)mądrze(cid:3095)(cid:3095)est: Czcićwaszerozkazy. Drudzy,wkra(cid:3095)achobcychsłońc, Ma(cid:3095)ąwiększesprawy, Służądzierżącziemtychrząd, (Wiernasłużba—otorząd!) Miłość,wiernośćdzierżyrząd, Bezzyskunisławy. Towpoilimistrzenam, Niewiem,(cid:3095)akikiedy, Leczpoznałemzbiegiemlat, Do(cid:3095)rzewa(cid:3095)ączbiegiemlat, Żetoowocszkolnychlat, Żetobyłowtedy. Przetoczcijmymężówtych, DuchaWspaniałego, CowzgardziliswoimDziś, Zapomnieliswo(cid:3095)eDziś, Wpracyzdarliswo(cid:3095)eDziś, DlaJutranaszego. „WielkichLudzi,pieśni,chwal” Małegoimienia, Boichdziełorośniewciąż, Iichdziełorośniewciąż, Wgłąbiwszerzsiękrzewiwciąż, Ponadichmarzenia.   Wleciewszyscychłopcy,(cid:3095)aksiępatrzy,budowalisobiezaliceumchatynawydmachpo- rosłychżarnowcem.Byłytowłaściwiemałegniazdka,wyciętekozikamiwgąszczukolcza- stych krzaków, pełne kikutów, splątanych korzeni i cierni, ponieważ (cid:3095)ednak budowanie ich było surowo zakazane, uważano (cid:3095)e za rozkoszne pałace. I przez pięć lat z rzędu Stal- ky,M’TurkiBeetle(byłotowczasie,zanim(cid:3095)eszczezaszczyconoichosobnąpracownią) budowali(cid:3095)akbobrysamotnąświątyniędumania,wktóre(cid:3095)palilifa(cid:3095)ki.   Stalkyispółka  JednakżeMr.Prout,dyrektorichdomu,niemiałonichzbytdobre(cid:3095)opinii,atakże Foxy, szczwany, rudy sierżant szkolny, niezbyt im dowierzał. Nosił tenisowe pantofle, uzbro(cid:3095)ony był w lornetkę, a zadaniem (cid:3095)ego było krążyć (cid:3095)ak (cid:3095)astrząb nad niegrzecznymi chłopcami. Gdyby on sam w pole wyruszył, chata zostałaby z pewnością osaczona, bo Foxy znał zwycza(cid:3095)e swe(cid:3095) zwierzyny. Opatrzność (cid:3095)ednak kazała Mr. Proutowi, którego przydomek szkolny, wywodzący się od kształtu (cid:3095)ego nogi, brzmiał „Kopyciarz”, popro- wadzićwywiadnawłasnyrachunekiwłaśnieostrożnyStalkyznalazłolbrzymi(cid:3095)egoślad kołochatypewnegopięknegopopołudnia,gdyzagłębionywtomieSurteesaiza(cid:3095)ętyno- wą fa(cid:3095)eczką z głogu gotów był zapomnieć o Proucie i (cid:3095)ego czynach. Kruzoe na widok śladu stopy Karaiba nie działałby rychle(cid:3095) od Stalky’ego. Sprzątnął on natychmiast fa(cid:3095)ki, wymiótłszczątkizapałekipośpieszyłostrzecBeetle’aiM’Turka. Charakterystyczne (cid:3095)ednak dla tego chłopca było, iż nie zbliżył się do swoich towa- rzyszy, dopóki nie odnalazł i nie rozmówił się z małym Hartoppem, przewodniczącym Towarzystwa Nauk Przyrodniczych, instytuc(cid:3095)i, którą Stalky miał w pogardzie. Hartopp niewymowniesięzdziwił,kiedychłopakuprze(cid:3095)mie,(cid:3095)aktotylkoonumiał,zacząłgobła- gać, aby mu pozwolił zgłosić siebie, Beetle’a i M’Turka (cid:3095)ako kandydatów, zwierzył mu się z hamowanego od dawna zainteresowania kwiatami, wczesnymi motylami i nowymi z(cid:3095)awiskami i wreszcie okazał gotowość, o ile Mr. Hartopp uznałby za stosowne, rozpo- cząć nowe życie od razu. Jako nauczyciel Hartopp był nieufny, równocześnie (cid:3095)ednak był teżentuz(cid:3095)astą,a(cid:3095)egodobramaładuszaniebyłapozbawionapewnegouprzedzeniadote(cid:3095) tró(cid:3095)ki, a (cid:3095)uż szczególnie do Beetle’a z powodu uwag, (cid:3095)akie od czasu do czasu pod (cid:3095)ego adresem padały. Toteż, nie chcąc zrażać żału(cid:3095)ących grzeszników, okazał się wobec nich miłościwyiwciągnąłtetrzynazwiskadoswe(cid:3095)księgi. Dopierowtedy,niewcześnie(cid:3095),odszukałStalky,Beetle’aiM’Turkawewspólne(cid:3095)sali. Pakowali książki, nad którymi mieli zamiar spędzić spoko(cid:3095)nie popołudnie w krzakach żarnowca,zwanych„puszczą”. —Wszystkoprzepadło!—rzekłStalkypogodnie.—Znalazłempoobiedzielekkie śladystópekKopyciarzakołonasze(cid:3095)chaty.Bogudzięki,że(cid:3095)ezdalekawidać! —Na-sy-pa-li—piasku!Fa(cid:3095)kischowałeś?—zapytałBeetle. —Gdzieżby!Zostawiłem(cid:3095)e,rozumiesię,nasamymśrodkuchaty!Cozaskończony idiotazciebie,Beetle!Czycisięzda(cid:3095)e,żeopróczciebienikt(cid:3095)użniemyśli?Niemaco,ta chata(cid:3095)użdlanasnanic.Kopyciarzbędzie(cid:3095)e(cid:3095)pilnował. —Atoklapa!Cozaświństwo!—mówiłzaskoczonyM’Turk,wyrzuca(cid:3095)ącksiążkizza pazuchy. Chłopcynosiliswebibliotekiwbluzach,międzykołnierzemapaskiem. —Ładnahistoria!Toznaczy,żezpowodutegopode(cid:3095)rzeniadokońcakursubędziemy podbezustannymdozorem. —Nibydlaczego?Kopyciarzznalazł(cid:3095)ednąchatę.OniFoxybędą(cid:3095)e(cid:3095)pilnowali.Tonas przecienicanicnieobchodzi;idzieototylko,żebyśmysięwtychstronachprzez(cid:3095)akiś czasniepokazywali. —Pewnie,alegdzieżsiępodzie(cid:3095)emy?—rzekłBeetle.—Samwybrałeśtomie(cid:3095)sce, a(cid:3095)a…(cid:3095)a…(cid:3095)achciałemdziśpopołudniuczytać. Stalkysiedziałnapulpicie,bębniącpiętamiwławkę. — Beetle, ty (cid:3095)esteś skończone cielę. Czasami mam wrażenie, (cid:3095)ak gdybym powinien was obu puścić kantem. Czy zdarzyło się kiedy, aby o was wu(cid:3095) Stalky zapomniał? His rebus infectis² — u(cid:3095)rzawszy ślady Kopyciarza, okrąża(cid:3095)ące naszą chatę, złapałem małego Hartoppa—destrictoense³—powiewa(cid:3095)ącegosiatkąnamotyle.PrzebłagałemHartoppa. Oświadczyłemmu,Beetle,że(cid:3095)eślicięprzy(cid:3095)mie,napiszeszodczytdlaŁowcówPluskiew. Zapewniłem go, Turkey⁴, że przepadasz za motylami. Krótko mówiąc, udobruchałem Kartoflaiwte(cid:3095)chwili(cid:3095)esteśmy(cid:3095)użŁowcamiPluskiew. —Icóżztego?—rzekłBeetle. —Turkey,da(cid:3095)muwte(cid:3095)chwilikopniaka. Terytorium,wyznaczoneuczniomliceumnamałewycieczki,byłowinteresiewiedzy znacznierozszerzonedlaczłonkówTowarzystwaNaukPrzyrodniczych.Podwarunkiem, ²Hisrebusinfectis(łac.)—nieukończywszytychspraw.[przypisedytorski] ³destrictoense(łac.)—zobnażonymmieczem.[przypisedytorski] ⁴Turkey—przezwiskoM’Turka;turkey(ang.)—indyk.[przypisedytorski]   Stalkyispółka  żeniebędąwchodzilidodomów,moglisięwrzeczywistościwałęsać,gdzieimsiępodo- bało;zaprzyzwoitezachowaniesięręczyłMr.Hartopp. Beetlezrozumiałto,(cid:3095)aktylkoM’Turkzacząłgokopać. —Jestemskończonymosłem,Stalky!—wołał,zasłania(cid:3095)ącatakowanączęśćciała.— Pax⁵,Turkey,(cid:3095)estemosłem! —Niezważa(cid:3095)naniego,Turkey.Czywaszwu(cid:3095)Stalkynie(cid:3095)estWielkimCzłowiekiem? —Jest!Jest!—zgadzałsięBeetle. — Ale swo(cid:3095)ą drogą polowanie na pluskwy to plugawe za(cid:3095)ęcie — zauważył M’Turk. —W(cid:3095)akisposóbsiędotegozabrać? —Wtensposób!—rzekłStalky,sięga(cid:3095)ącdosto(cid:3095)ącychzanimszafekmikrusów.— Mikrusy zawsze wariu(cid:3095)ą za historią naturalną. Tu masz puszkę na rośliny małego Bray- brooke’a. Tomówiąc,wyrzuciłzaoknomnóstwognijących,zrośniętychzsobąroślinirozluźnił rzemień. —Zda(cid:3095)esię,żetomożeczłowiekowinadaćzupełniezawodowywygląd.Atugeolo- gicznymłotekClayamłodszego.TomożewziąćBeetle.Turkey,typewnierwieszsiędo (cid:3095)akie(cid:3095)śsiatkinamotyle? — Niech mnie szlag trafi, (cid:3095)eśli to prawda! — wykrzyknął M’Turk po prostu, ale zgłębokimprzekonaniem.—Beetle,da(cid:3095)mimłotek! — Dobrze! Ja nie (cid:3095)estem wcale dumny. Zde(cid:3095)m⁶ mi tę siatkę, co tam wisi na górze, Stalky! — Bardzo słusznie. Ty, to składany interes! Te kundle, mikrusy, ma(cid:3095)ą bardzo luk- susoweupodobania.Bogamego,tocizrobione(cid:3095)akwędka!NaświętegoSamiwela!Wy- glądamy zupełnie (cid:3095)ak Łowcy Pluskiew! A teraz słucha(cid:3095)cie, co wam powie wu(cid:3095) Stalky! Pó(cid:3095)dziemy na motyle w nadbrzeżne skały. Mało kto tam chodzi. Ale to kawał nie lada. Radziłbymwamzostawićksiążki! —Jeszczeczego!—rzekłBeetlestanowczo.—Animisięśniwyrzecsięprzy(cid:3095)em- nościdlaparuparszywychmotyli! — Spocisz się strasznie! To (cid:3095)uż racze(cid:3095) weź mego Jorrocka. Od niego goręce(cid:3095) ci nie będzie. Spocilisięwszyscytrze(cid:3095),albowiemStalkypognałichostrymkłusemdalekonazachód wzdłużskałnadbrzeżnychpodzarosłeżarnowcemwydmy,naprzeła(cid:3095)przezwąwozypełne kolczastych krzaków. Nie zwracali na(cid:3095)mnie(cid:3095)sze(cid:3095) uwagi na lata(cid:3095)ące króliki ani cesarskie korony,zaśto,coTurkeymówiłogeologii,wżadensposóbnienada(cid:3095)esiędopowtórzenia. —CzyidziemydoClovelly?—zapytałwreszciezdyszany. Rzucili się na krótką, sprężystą murawę, ogarnięci z (cid:3095)edne(cid:3095) strony leniwą sennością morza pod nimi, a z drugie(cid:3095) — lekkim wietrzykiem letnim, buszu(cid:3095)ącym wśród drzew wgłębilądu.Patrzyłosięstądwwąwózpełenstarego,wysokiegożarnowca,obsypanego żółtymkwieciemibiegnącegoażkuobramieniuzkrzaków(cid:3095)eżyny,ostrokrzewiaiostów. Wyglądałoto,(cid:3095)akgdybypółwąwozuażdobrzeguskałybyłopełnezłotegoognia.Dale(cid:3095) ciągnęłosię(cid:3095)użotwarte,trawązarosłepole,obficiena(cid:3095)eżonetablicamiznapisami. — Co za okrutny stary piernik! — odezwał się Stalky, czyta(cid:3095)ąc napis na na(cid:3095)bliższe(cid:3095) tablicy. — Pod grozą pociągnięcia do jak najsurowszej odpowiedzialności wobec prawa G. M. Dabney, Col., Sędzia Pokojui tak dale(cid:3095). Nie zda(cid:3095)e mi się, żeby człowiek o zdrowych zmysłachchciałprze(cid:3095)śćtęgranicę. —Trzebanaprzóddowieść,żektośzrobiłszkodę,boniemożnapociągnąćdoodpo- wiedzialnościzanic.Niemożeskarżyćoprzekroczeniegranicy—rzekłM’Turk,którego o(cid:3095)ciecmiałwiększyma(cid:3095)ątekziemskiwIrlandii.—Towszystkobzdury! — Dobrze wiedzieć, bo zda(cid:3095)e mi się, żeśmy właśnie tego potrzebowali. Ależ nie na przeła(cid:3095), Beetle, ty ślepy wariacie! Toż by nas po pół mili złapano! Tędy! I zwiń tę swo(cid:3095)ą głupkowatąsiatkęnamotyle. Beetlewy(cid:3095)ąłpierścień,schowałsiatkędokieszeni,zsunąłkij,takżezrobiłasięzniego laskadługościdwóchstóp,iopasałsiętrzcinowąobręczą.Stalkypoprowadziłichwgłąb ⁵pax(łac.)—pokó(cid:3095);tu:proszęopokó(cid:3095),pogódźmysię.[przypisedytorski] ⁶zdejm—dziśpopr.:zde(cid:3095)mij.[przypisedytorski]   Stalkyispółka  lądu do lasku zna(cid:3095)du(cid:3095)ącego się o (cid:3095)akieś ćwierć mili od morza i tu zatrzymał się u skra(cid:3095)u (cid:3095)eżyn. —Terazmożemyze(cid:3095)śćprostonadółprzezkrzakiiniepokazaćsięwięce(cid:3095)—mówił taktyk.—Beetle,sypnaprzódzbadaćteren.Fu!Gdzieśtuwściekleśmierdzilisem. Beetle na czworakach, wy(cid:3095)ąwszy, kiedy łapał spada(cid:3095)ące okulary, zaczął się czołgać przezkolczastygąszcziwkrótcewśród(cid:3095)ękówbóluozna(cid:3095)mił,iżznalazłbardzopięknylisi przesmyk. Dobrze się to dla niego składało, bo Stalky szczypał go a tergo⁷. Tym tune- lem czołgali się na dół. Był to widocznie gościniec mieszkańców wąwozu, prowadzący, ku niewypowiedziane(cid:3095) radości chłopców, na sam skra(cid:3095) skały nadbrzeżne(cid:3095) i kończące(cid:3095) się kilku kwadratowymi stopami suche(cid:3095) murawy, ze wszystkich stron otoczone(cid:3095) ścianami nieprzeniknionych,kolczastychzarośli. —Słowoda(cid:3095)ę,tudopieromożnasiępołożyć!—rzekłStalky,chowa(cid:3095)ącnóżdokie- Natura szeni.—Patrzcie! Rozsunął tęgie łodygi przed sobą i zdawało się, (cid:3095)ak gdyby nagle otworzyło się okno nadalekąpanoramęLundy.Odwieściestóppodnimifalu(cid:3095)ącemorzeobwąchiwałoleni- wie żwir nadbrzeżny. Słychać było młode kawki pokrzyku(cid:3095)ące na rafach, poświstywanie i zgiełk (cid:3095)akiegoś niewidzialnego (cid:3095)astrzębiego gniazda; zaś Stalky z wielką powagą plunął nagrzbietmłodemukrólikowi,wygrzewa(cid:3095)ącemusięnasłońcudalekopodnim,tamgdzie tylko skalny królik może znaleźć dla swych stóp oparcie. Wielkie szare i czarne mewy skrzeczały, opędza(cid:3095)ąc się od kawek; włóki aromatycznego kwiecia dokoła tętniły życiem niskognieżdżącychsięptaków,śpiewa(cid:3095)ącychlubmilczących,wmiarę(cid:3095)akcieńkołu(cid:3095)ących (cid:3095)astrzębiprzybliżałsięluboddalał;anaotwartympolupodrugie(cid:3095)stroniewąwozutarzały sięiskakaływesołokróliki. —Fi!Cozakącik!Tocidopierohistorianaturalna!—odezwałsięStalky,nabija(cid:3095)ąc fa(cid:3095)eczkę.—Możetuniebyczo,co!Poczciwe,staremorze! Splunąłznowuzuznaniemiumilkł. M’Turk i Beetle wy(cid:3095)ęli książki i legli na brzuchach z brodami w dłoniach. Morze chrapałoigulgotało;ptakirozproszonenachwilęprzezprzybycietychnowychzwierząt wróciłydoswychza(cid:3095)ęć,zaśchłopcyczytaliwbu(cid:3095)ne(cid:3095),rozparzone(cid:3095),senne(cid:3095)ciszy. — Hallo, (cid:3095)akiś dozorca! — odezwał się Stalky, zamyka(cid:3095)ąc ostrożnie Handley Cross⁸ ipatrzącprzezkrzaki. Powschodnie(cid:3095)stroniez(cid:3095)awiłsięnahoryzoncieczłowiekzfuz(cid:3095)ą. —Boda(cid:3095)go(cid:3095)asnypiorun,onchcesiąść! —Przysiągłbypewnie,że(cid:3095)esteśmykłusownikami!—rzekłBeetle.—Alecokomu pobażancich(cid:3095)a(cid:3095)ach!Sązawszezgniłe. — Ja myślę, że nieźle byłoby dać nogę w krzaki — zauważył Stalky. — Wcale nam nie(cid:3095)estpotrzebne,żebyG.M.DabneyCol.,SędziaPoko(cid:3095)u,takprędkozacząłsięnami za(cid:3095)mować.Wpuszczęicicho!Ktowie,czytendrabnieszedłzanami,rozumiecie? Beetlebył(cid:3095)użdalekowtunelu.Usłyszeli,(cid:3095)akstęknąłw(cid:3095)akiśdziwny,niebywałyspo- sób; rozległ się trzask gałęzi łamanych przez ciężkie (cid:3095)akieś ciało, przedziera(cid:3095)ące się przez krzaki. —Mamcię,tymały,czerwonyłotrze! Polowanie Ga(cid:3095)owyzłożyłsięnagleiwypaliłzobulufwichkierunku.Śrutzaszumiałwsuchych łodygachdokołanich,żeażsiękurzposypał,równocześniezaświelkilisprzeleciałmiędzy nogamiStalky’egoipomknąłkuskra(cid:3095)owiskały. Nieodezwalisięanisłowem,pókinieznaleźlisięwgąszczu,podrapani,rozczochrani, zgrzani,aleprzecieniedostrzeżeniprzeznikogo. — Omal że się nam nie dostało! — odezwał się Stalky. — Przysiągłbym, że kilka śrucinprzeleciałomimiędzywłosami. — Widziałeś go? — mówił Beetle. — Mało brakowało, a byłbym na niego upadł. Aletobyłogrom!Aśmierdział!Hallo,Turkey,coci(cid:3095)est?Czyśranny? Chuda twarz M’Turka zrobiła się perłowo-biała; usta, zwykle na pół otwarte, były mocnozaciśnięte,aoczyażsiężarzyły.Nigdygotakimniewidzieli,wy(cid:3095)ąwszyrazwbo- lesnymokresiewo(cid:3095)nydomowe(cid:3095). ⁷atergo(łac.)—wplecy,ztyłu.[przypisedytorski] ⁸HandleyCross()—książkaR.S.Surteesa(–).[przypisedytorski]   Stalkyispółka  —Aczywywiecie,żetosięrównamorderstwu?—rzekłchrapliwymgłosem,zgar- nia(cid:3095)ąccierniezgłowy. —Kiedynamitaknicniezrobił!—wtrąciłStalky.—Toprzecietylkoszopa!No, gdzieżtyidziesz? —Idędodworu,(cid:3095)eślitu(cid:3095)akikolwiek(cid:3095)est—odpowiedziałM’Turk,przedziera(cid:3095)ącsię przezosty.—PowiemtopułkownikowiDabneyowi! — Czyś zwariował? Powie z pewnością, że się nam to słusznie należało. Zrobi na nas doniesienie. Dostaniemy publiczne lanie przed całą szkołą. Turkey, nie bądź osłem! Pomyślonas! —Idioto(cid:3095)akiś!—zawołałM’Turk,odwróciwszysięgwałtownie.—Myślisz,żemnie idzieonas?Idzieoga(cid:3095)owego! —Zwariował!—rzekłBeetleżałośnie,idączanim. Wsame(cid:3095)rzeczy,byłto(cid:3095)akiśnowyTurkey—Turkeywyniosły,kanciasty,zadziera(cid:3095)ący nosa—zaktórymoniszliprzezporzeczkiimalinywogrodzieprostokutrawnikowi,na którymstałzurzędnikiemstarszy(cid:3095)egomośćzsiwiznąuskroni,słucha(cid:3095)ąciklnączaciekle naprzemiany. —CzypanpułkownikDabney?—zacząłM’Turkswymnowym,chrapliwymgłosem. — Tak (cid:3095)est, (cid:3095)a, (cid:3095)a, a — oczy (cid:3095)ego wędrowały po chłopcu od góry do dołu — kto… czego u diabła wy tu chcecie? Spłoszyliście mi bażanty. Nie próbu(cid:3095)cie przeczyć. Nie ma sięzczegośmiać!(NiezbytpięknelicaM’Turkaskurczyłysięwokropnygrymasśmiechu przysłowie„bażanty”).Wybieraliściemi(cid:3095)a(cid:3095)azgniazd.Napróżnochowaszczapkę,wiem dobrze,że(cid:3095)esteśzliceum.Niepróbu(cid:3095)przeczyć!Jesteśzliceum.Proszęnatychmiastona- zwiskoinumer,paniczu.Chciałeśzemnąmówić,co?Mo(cid:3095)etabliceznapisamiwidziałeś? Musiałeświdzieć!Niepróbu(cid:3095)przeczyć!Widziałeś!O,karygodne!Karygodne! Pułkownikdusiłsięzgniewu.M’Turktupałzlekkapiętąwtrawniki(cid:3095)ąkałsiętrochę — dwie niezawodne oznaki, że traci panowanie nad sobą. Ale o cóż miał być zły, on, winowa(cid:3095)ca? —Nie…niechpanposłucha,proszępana.Czy…czypanstrzelalisy?Bo(cid:3095)eślipannie strzela, to pański ga(cid:3095)owy strzela. Widzieliśmy na własne oczy. Ja… (cid:3095)a gwiżdżę na pań- skiewyzwiska—aletookropność!Toprzecieuniemożliwiawszelkieuczuciasąsiedzkie! Męż…mężczyznamusiraznazawszepowiedzieć,(cid:3095)akiestanowiskoza(cid:3095)mu(cid:3095)ewobecokresu ochronnego!Togorszeodmorderstwa,boprzeciwtemuniemalegalnegośrodka! M’Turk cytował chaotycznie słowa o(cid:3095)ca, podczas gdy starszy (cid:3095)egomość wyprawiał dziwnehałasywgardle. —Czywiesz,kto(cid:3095)a(cid:3095)estem?—zagulgotałwreszcie. Kara,Pozyc(cid:3095)aspołeczna StalkyiBeetlezadrżeli. —Nie,mó(cid:3095)panie,inicminatymniezależy,choćbypannawetbyłsamymwicekró- lem! Proszę mi tu zaraz odpowiedzieć, (cid:3095)ak gentelman gentelmanowi: czy pan strzelasz lisy,czynie? A przecież cztery lata temu Stalky i Beetle tak starannie wykopali M’Turka z (cid:3095)ego irlandzkiego dialektu! Na(cid:3095)niewątpliwie(cid:3095) w świecie zwariował albo dostał porażenia sło- necznegoitaksamoniewątpliwiedostanierżniętkę⁹—naprzódodstaregogentelmana, a potem od dyrektora. Na(cid:3095)mnie(cid:3095)sze, czego się wszyscy trze(cid:3095) mogli spodziewać, to była chłosta publiczna. Jednakże — (cid:3095)eśli własnym oczom i uszom mogli wierzyć — starszy panzmiękł.Mogłatobyćciszaprzedburzą,ale… —Janiestrzelam! Wciąż(cid:3095)eszczegulgotał. —Topanmusiwylaćswegoga(cid:3095)owego.Onniegodzienmieszkaćrazemzprzyzwoitym lisemw(cid:3095)ednymitymsamymhrabstwie.Iwdodatkulisicawte(cid:3095)porzeroku! —Czyprzyszedłeśrozmyślniepoto,żebymitopowiedzieć? — Rozumie się, że tak, dziwny człowieku! — odpowiedział M’Turk, tupiąc nogą. — Czyżbyś pan nie zrobił tego samego dla mnie, gdyby się panu zdarzyło zauważyć coś podobnegowmoimma(cid:3095)ątku? W niepamięć — w niepamięć poszło liceum i szacunek należny starszym. M’Turk Szlachcic znowustąpałpo(cid:3095)ałowych,purpurowychgórachdżdżystegowybrzeżazachodniego,gdzie ⁹rżniętka—tu:bicie,karafizyczna.[przypisedytorski]   Stalkyispółka  podczasferiibyłwicekrólemczterechtysięcyakrówgołe(cid:3095)ziemi,(cid:3095)edynymsynemwtrzy- stuletnim domu, panem dziurawe(cid:3095) łodzi rybackie(cid:3095) i bożyszczem ubogich dzierżawców swegoo(cid:3095)ca.Toziemianinmówiłdorównegosobie—głębinawołaładogłębin—istary gentelmanzrozumiałtowołanie. —Przepraszam!—rzekł.—Przepraszambezzastrzeżeń—panaiStaryKra(cid:3095).Ateraz możepanbędzietakdobryizechcemiopowiedzieć,(cid:3095)aktobyło? —Byliśmywpańskim(cid:3095)arze—zacząłM’Turkiopowiadałdale(cid:3095)naprzemiany,to(cid:3095)ak żak,toznowu,gdyniegodziwośćga(cid:3095)owegowyprowadzałagozrównowagi,(cid:3095)akoburzony obywatelwie(cid:3095)ski.Wreszciezakończył: —Jakpanztegowidzi—musiałoto(cid:3095)użwe(cid:3095)śćuniegowzwycza(cid:3095).Ja…my…nigdy chętnienieoskarżasięsłużbysąsiada,alewtymwypadkupozwoliłemsobie. — Rozumiem. Oczywiście. I miałeś pan zupełną słuszność. Haniebne — och, ha- niebne! Szli koło siebie razem po trawniku, a pułkownik Dabney rozmawiał (cid:3095)ak z równym sobie. — Oto skutki awansowania rybaka! Rybaka, którego osobiście wyciągnąłem z (cid:3095)ego siecinahomary!Przecietegodość,abyzepsućreputac(cid:3095)ęarchanioła!Niechpanniepróbu(cid:3095)e przeczyć!Tofakt.Dobrzepanawychowało(cid:3095)ciec.Tak(cid:3095)est.Cieszyłbymsiębardzo,gdybym go mógł poznać. Tak (cid:3095)est, bardzo. A ci dwa(cid:3095) panicze? Anglicy. Niech pan nie próbu(cid:3095)e przeczyć. Oni także z panem przyszli? Nadzwycza(cid:3095)ne! Nadzwycza(cid:3095)ne, doprawdy. Nigdy bymnieprzypuszczał,żebyprzydzisie(cid:3095)szymstaniewychowaniamogłosięznaleźćtrzech chłopców ze zdrowymi zasadami… ale prawda pochodzi z ust… Nie, nie! To się do was niestosu(cid:3095)e!Niepróbu(cid:3095)cieprzeczyć!Wynie!Sherrychwytamniezawszezawątrobę,ale —piwo,co?Ha?Copowiecienapiwoimałypodwieczorek?Dawno(cid:3095)użtemu,(cid:3095)akbyłem chłopcem—strasznetoszkodniki.Alewy(cid:3095)ątkipotwierdza(cid:3095)ątylkoregułę.Iwdodatku lisica! Nakarmiła ich na tarasie siwowłosa gospodyni. Stalky i Beetle głównie (cid:3095)edli, ale M’Turkzszerokootwartymioczamiprowadziłswobodną,lekkąrozmowę,astarszypan traktowałgo(cid:3095)akbrata. — Ależ rozumie się, mó(cid:3095) drogi, możecie przy(cid:3095)ść znowu. Czyż nie powiedziałem, że wy(cid:3095)ątki potwierdza(cid:3095)ą regułę? Dolna część wąwozu? Człowieku, gdzie się wam podoba, byleście mi nie płoszyli bażantów. Te dwie rzeczy nie są byna(cid:3095)mnie(cid:3095) nie do pogodzenia. Niepróbu(cid:3095)cieprzeczyć.Tofakt,aswo(cid:3095)ądrogą,niepozwolę(cid:3095)użga(cid:3095)owemunosićstrzelby. Przychodźcieichodźciesobie,gdziechcecie.Jawasniebedęwidział,wyniepotrzebu(cid:3095)ecie widziećmnie.Jesteściedobrzewychowani.Jeszczeszklankępiwa,co?Powiadamci—był rybakiemidziświeczórznowurybakiemzostanie.Zostanie!Na(cid:3095)chętnie(cid:3095)utopiłbymgo. Odprowadzę was do domku odźwiernego. Moi ludzie nie są szczególnie… e… uprze(cid:3095)mi dlachłopcówwwaszymwieku,alewasnadrugirazpozna(cid:3095)ą. Powielukomplementachpożegnałichprzydomkuodźwiernego,wwysokie(cid:3095)bramie udębowychsztachetparku. Chłopcystaliprzez(cid:3095)akiśczaswmilczeniu.NawetStalky,którygrałdrugie,(cid:3095)eślinie nieme skrzypce, patrzył na M’Turka (cid:3095)ak na człowieka nie z tego świata. Dwie szklanki mocnego, domowego piwa snadź usposobiły chłopca melancholijnie, bo idąc z rękami wkieszeniachzanuciłzcicha: Oh,Paddydrogi,zali¹⁰wiesz, coludzieszepcąsobie? Kiedy indzie(cid:3095) Stalky i Beetle rzuciliby się na niego natychmiast, bo ta pieśń była ze względunaswąsiłęczarodzie(cid:3095)skąwyklęta—anathema.Widząc(cid:3095)ednakże,czegodokonał, tańczylidokołaniegowmilczeniu,czeka(cid:3095)ąc,ażraczyzstąpićnaziemię. Dzwonekzwołu(cid:3095)ącynaherbatęodezwałsię,kiedybyliopółmiliodliceum.M’Turk drgnąłiocknąłsięzeswychmarzeń.Opuściłagowakacy(cid:3095)nachwałama(cid:3095)ątkuziemskiego. Znowubyłmówiącympoangielskuuczniemliceum. ¹⁰zali(daw.)—czy.[przypisedytorski]   Stalkyispółka  —Turkey,tobyłoniesłychane!—pochwaliłgoStalkyszlachetnie.—Niewiedzia- łem, że to w tobie siedzi. Zdobyłeś dla nas na cały kurs chatę, w które(cid:3095) po prostu nikt niemożenaszłapać. Wirowali dziko na piętach, (cid:3095)odłu(cid:3095)ąc według przy(cid:3095)ętego zwycza(cid:3095)u długim okrzykiem zwycięstwa,zbliżonymdopieśnitriumfalne(cid:3095)dzikichizbieglizewzgórzaścieżką,prowa- dzącąodgazometru,nadół,właśniewsamąporę,abysięspotkaćzgospodarzem,który całepopołudniespędziłnapilnowaniuichopuszczone(cid:3095)chatyw„puszczy”. Naszczęście,caławyobraźniaMr.Proutaskłaniałasiękuciemnie(cid:3095)sze(cid:3095)stronieżycia, skutkiem czego bardzo kwaśno patrzył na tych cherubinów o niewinnym spo(cid:3095)rzeniu. Chłopcy,(cid:3095)akProutichrozumiał,za(cid:3095)mowalisięmeczamiklasowymi,doktórychichteż w każde(cid:3095) chwili można było zawołać. On (cid:3095)ednak słyszał, (cid:3095)ak Mr. Turk publicznie wy- śmiewał palanta — nawet mecze klasowe; wiedział, że zapatrywania Beetle’a na „honor klasy”sąwprostrewolucy(cid:3095)ne,inigdyniemógłzcałąpewnościąpowiedzieć,kiedygładki iuśmiechniętyStalkyśmie(cid:3095)esięzniego.Awobectego—(cid:3095)akożenaturaludzka(cid:3095)esttaka, (cid:3095)aka(cid:3095)est—cichłopcymusieligdzieśnabroić!Spodziewałsię,żetonicpoważnie(cid:3095)szego, ale… —Ta-ra-la-la-i-ti!Otomapieśńzwycięska!Słucha(cid:3095)cie! Stalky,wciąż(cid:3095)eszczewiru(cid:3095)ącnapiętach,poleciałdo(cid:3095)adalni(cid:3095)aktańczącyderwisz. —Ti-ra-la-la-i-tu!Otomapieśńzwycięska!Słucha(cid:3095)cie!—piruetowałzanimBeetle zrozkrzyżowanymiramionami. — Ti-ra-la-la-i-tu! Oto pieśń mego zwycięstwa! Słucha(cid:3095)cie! — zaskrzeczał głos M’Turka. Alegdygomijali,czyzalatywałoodnichpiwem,czynie? Nieszczęścietkwiłowtym,iż(cid:3095)egosumieniegospodarza¹¹klasykazałomuzasięgnąć radyukolegów.Gdybypowędrowałzeswąfa(cid:3095)kąikłopotamidopoko(cid:3095)umałegoHartoppa, byłby sobie może oszczędził wstydu. Bo Hartopp miał do chłopców zaufanie i nie(cid:3095)edno o nich wiedział. Los skierował go do Kinga, również gospodarza klasy, ale niezbyt mu życzliwego,anienawidzącegogorliwieStalky’egoiSpółki. —A—ha!—rzekłKing,zaciera(cid:3095)ącręcepowysłuchaniuhistorii.—Ciekawe!W mojej klasienigdynikomucośpodobnegonamyślnawetnieprzy(cid:3095)dzie. —Widzipan—prawdęmówiąc,niemamdowodu! — Dowodu? Dla naszego znakomitego Beetle’a! Jak gdyby go było potrzeba! Przy- puszczam,żedostarczeniedowoduniebędzieniepodobieństwemdlasierżanta.Przyna(cid:3095)- mnie(cid:3095) w mo(cid:3095)e(cid:3095) klasie uchodzi Foxy za niezwyciężonego w wyłapywaniu krętaczy. Z całą pewnością paliligdzieśi pili. Chłopcy tego typu zawsze torobią. Zda(cid:3095)e się im,że to po męsku. —Aleonimałozkimsięwszkolewda(cid:3095)ą,awobecmłodszychsąwyraźnie—no— brutalni—rzekłProut,którywidziałzdaleka,(cid:3095)akBeetleoddawałzprocentemsiatkęna motylezapłakanemumikrusowi. — Oczywiście! Uważa(cid:3095)ą się za wyższych ponad zwykłe rozrywki. Małe zarozumiałe bydlątka!Wtymszyderczym,celtyckimuśmiechuM’Turka(cid:3095)estcoś,comniedenerwo- wałoby trochę. A (cid:3095)ak starannie oni się zawsze ze wszystkim kry(cid:3095)ą! Bezczelność wprost nazimnoobmyślana,zgóryułożona.Jakpanwie,(cid:3095)estembezwzględnymprzeciwnikiem wtrącania się do spraw cudzych klas, ale tym chłopcom trzeba dać nauczkę, Prout, i to dobrą nauczkę, (cid:3095)eśli chcemy poskromić boda(cid:3095) tylko ich wybu(cid:3095)ałą pewność siebie. Gdy- bym był na pańskim mie(cid:3095)scu, za(cid:3095)ąłbym się przez (cid:3095)aki tydzień ich sprawkami. Chłopcy tegorodza(cid:3095)u—byćmoże,żesobiepochlebiam,ale(cid:3095)amyślę,żechłopcówznam—nie wstępu(cid:3095)ądoŁowcówPluskiewbezkozery¹².Niechpanpowiesierżantowi,abymiałoczy otwarte;(cid:3095)ateżbędęuważałpodczasswychwędrówek. —Ti-ra-la-la-i-tu!Otomapieśńzwycięska!Słucha(cid:3095)cie!—zabrzmiałodalekowgłę- bikorytarza. — Wstrętne! — rzekł King. — Gdzie oni się nauczyli tego bezwstydnego wycia! Konieczniepotrzebu(cid:3095)ądobre(cid:3095)nauczki. ¹¹gospodarzklasy—tu:wychowawcaklasy.[przypisedytorski] ¹²bezkozery—tu:bezpowodu,bez(cid:3095)akiegośukrytegocelu.[przypisedytorski]   Stalkyispółka  Alechłopcynietroszczylisięonauczkiprzezkilkanastępnychdni.Mielidoswego rozporządzenia cały ma(cid:3095)ątek pułkownika Dabneya i przetrząsali go z ostrożnością Czer- wonoskórych a dokładnością włamywaczy. Mogli wchodzić przez bramę koło domku odźwiernegozgórne(cid:3095)drogi—nieomieszkalizaprzy(cid:3095)aźnićsięzodźwiernymi(cid:3095)egożoną —mogli,zszedłszynadnowąwozu,wracaćwzdłużskałnadbrzeżnychalboteż,zacząwszy odwąwozu,piąćsięnagóręażkugościńcowi. Uważali starannie, aby nie we(cid:3095)ść w drogę pułkownikowi — on swo(cid:3095)e zrobił i nie należałonadużywać(cid:3095)egogościnności—niepokazywalisięteżnahoryzoncie,gdymogli sięporuszaćwukryciu.Na(cid:3095)ulubieńszymichkątembyłakry(cid:3095)ówkawkrzakachnabrzegu skały. Beetle nazwał (cid:3095)ą Zaczarowaną Grotą¹³, tak dla spoko(cid:3095)u, (cid:3095)ak i schronienia, (cid:3095)akie dawała.Gdytuleżelizfa(cid:3095)kamiitytoniemumieszczonymwygodnienadługośćramienia, pozyc(cid:3095)aichbyłaprawieniedozdobycia. Albowiem,zapamięta(cid:3095)mytosobie,pułkownikDabneyniezaprosiłichdoswegodo- mu. Z tego powodu nie potrzebowali prosić o spec(cid:3095)alne pozwolenie bywania u niego; a pod tym względem przepisy szkolne były bardzo surowe. On dał im tylko wstęp na swe grunta, ponieważ zaś byli regularnymi Łowcami Pluskiew, rozszerzone granice ich działalnościobe(cid:3095)mowały(cid:3095)egotablicewwąwozieibramy(cid:3095)egoparkunagórze. Byliolśnieniswąwłasnącnotliwością. — Ale nawet gdyby tak nie było! — mówił Stałky, leżąc na wznak i wpatru(cid:3095)ąc się wbłękit.—Przypuśćmynawet,że(cid:3095)esteśmykilkamilzagranicamiszkolnymi,nikt,kto niewie,gdzietunel,złapaćnaswte(cid:3095)puszczyniemoże.Czyżtonielepsze,niżleżenietuż zabudą¹⁴ipietraniesię,ilerazychciałosięzapalićfa(cid:3095)kę?Czyżwaszwu(cid:3095)Stalkynie(cid:3095)est… —Nie!—rzekłBeetlewyciągniętynabrzeguskałyipolu(cid:3095)ącwzamyśleniu.—Za- wdzięczamytoTurkowi.Turkey(cid:3095)estWielkiCzłowiek!Turkey,wieszty,kochanie,żedo rozpaczydoprowadzaszKopycińsia? —Głupi,staryosioł!—mruknąłzaczytanyM’Turk. —Znowuzaczyna(cid:3095)ąnaspode(cid:3095)rzewać!—zacząłStalky.—Kopytkostałsiędziwnie pode(cid:3095)rzliwyod(cid:3095)akiegośczasu,aFoxy,ilerazyurządziłobławę,zawszemusiprzynieśćcoś wrodza(cid:3095)u,wrodza(cid:3095)u… —Skalpu!—rzekłBeetle.—Foxy(cid:3095)estdurnyCzinganguk¹⁵! — Biedny Foxy! — rzucił Stalky. — Wyobraża sobie, że nas w tych dniach zła- pie. Powiedział mi wczora(cid:3095) w sali gimnastyczne(cid:3095): „Mam panicza na oku, Mr. Corkran. Ostrzegampaniczatylkodlapańskiegodobra”.Odpowiedziałemmunato:„Radzęwam dać temu spokó(cid:3095), bo wpadniecie. Ostrzegam was tylko dla waszego dobra”. Foxy był wściekły. —Cóż,dlaFoxy’egototylkowesołysport!—rzekłBeetle.—Kopyciarski,topraw- dziwyszpicel!Iniedziwięsię,(cid:3095)eślimyśli,żeśmysięwstawili… —Jasięurżnąłemtylkoraz,podczasświąt—mówiłStalkyznamysłem.—Strasznie siępotemprzechorowałem.Ale,(cid:3095)akBogamego,(cid:3095)aksięmazagospodarzaklasytakiego bydlaka(cid:3095)akKopyto,możnasięrozpić. —Gdybyśmychodzilinameczeiryczeli:„Doskonale,panieprofesorze!”,gdybyśmy stalina(cid:3095)edne(cid:3095)nodzeiwyszczerzalizęby,ilerazyKopytiuspowie:„Dale(cid:3095),dziatki,żwawo”, amymunato:„Tak(cid:3095)est,proszpampsora¹⁶”lub:„Prosimy,proszpampsora”,(cid:3095)aktorobi zgra(cid:3095)aparszywychmikrusów,Kopytkowskiwynosiłbynaspodniebiosa—rzekłM’Turk zdrwiącymuśmiechem. —Trochęzapóźnozaczynać. —Apoco?Itakwszystkowporządku.Kopyciańskiniechceniczegozłego.Aleon (cid:3095)est osioł. A my dajemy mu do poznania, że go uważamy za osła. Dlatego Kopyścio nas nie kocha. Wczora(cid:3095) po modlitwie powiedział mi, że on (cid:3095)est loco parentis¹⁷! — śmiał się Beetle. ¹³ZaczarowanaGrota—poang.PleasantIsleofAves,WyspaRa(cid:3095)skichPtakówa.CudownaPtasiaWyspa, cytatz wiersza CharlesaKingsleya The Last Buccaneer, opisu(cid:3095)ącegowyspęIsla Aves naMorzu Karaibskim. [przypisedytorski] ¹⁴buda(daw.pot.)—szkoła(wżargonieuczniowskim).[przypisedytorski] ¹⁵Czinganguk,własc.Chingangooka.Chingachgook—imięostatniegoMohikaninazpowieściJamesaFe- nimore’aCoopera;tu:Indianin.[przypisedytorski] ¹⁶proszpampsora—uczniowskiskrótzwrotugrzecznościowego:proszępanaprofesora.[przypisedytorski] ¹⁷locoparentis(łac.)—zastępcarodziców.[przypisedytorski]   Stalkyispółka 

Description:
RUDYARD KIPLING Drudzy, w kra ach obcych słońc, ansowych sło ach aptekarskich akieś paskudne trunki, inni przy pomocy scyzoryków.
See more

The list of books you might like

Most books are stored in the elastic cloud where traffic is expensive. For this reason, we have a limit on daily download.